Twoje myślenie jest raczej stereotypowe bo od razu postrzegasz mnie jako osobę niewierzącą i homoseksualną.
Wcale cię nie uznałem ani za osobę niewierzącą, ani za homoseksualną. Uznałem cię za osobę o poglądach lewicowych i to miałem na myśli pisząc "wy". Pomyliłem się?
Moje stwierdzenia nie biorą się ze stereotypowego myślenia tylko z obserwacji. Bywam na mszach w różnych parafiach i bardzo rzadko wytrzymuję do końca kazania w spokoju ducha. Oczywiście są wyjątki i właśnie w tym szkopuł, że to z moich obserwacji są wyjątki. W swojej parafii miałem świetnego proboszcza i spoko wikariuszy, kazania można było słuchać z zainteresowaniem. Nie wiem jak będzie teraz bo wszyscy zostali rozgonieni po okolicznych parafiach i zastąpieni innymi księżmi.
Dopiero na tej podstawie mogę stwierdzić, że nie jesteś katolikiem. Katolik bowiem idzie na mszę świętą nie po to tylko, żeby słuchać kazania. Akurat kazanie jest jedną z mniej istotnych części mszy. Nie rozumiem też jak można być zdziwionym, słuchając kazań. Przecież na kazaniach przedstawiana jest doktryna Kościoła Katolickiego, a ta jaka jest, każdy chyba wie. Kościół nigdy nie uzna związków homoseksualnych. Jeśli dla kogoś to problem, to wystarczy nie chodzić do kościoła, nie ma przymusu. Ja np. rzadko słucham kazań, ale to akurat z innych powodów.
Nie napiszę. Delikatnie pokazuję tylko, że nie zaczynam takich dyskusji tylko zazwyczaj czuję się wywołany do tablicy różnymi niewybrednymi tekstami albo mitami o lobby, agendzie, "naszych ukrytych celach" etc. A czytam ten sam zestaw rewelacji po raz tysięczny. Na większość już nawet mi się nie chce odpowiadać.
To po co się w takie dyskusje angażujesz? Przecież to ty wywołałeś od dawna uśpiony temat. Nie wspominając już o tym, że jakiś czas temu strzeliłeś focha i skasowałeś konto. A teraz wróciłeś tylko po to, żeby znowu tutaj pisać? Bo jakoś w wątkach komiksowych cię nie widać.
Ja mogę powiedzieć to samo - czytam ten sam zestaw utyskiwań po raz tysięczny. Mi się jednak konsekwentna praca u podstaw jeszcze nie znudziła, więc odpowiadam na te wasze bzdurki, zachowując odpowiednią sekwencję. Ale jeśli chcesz, możemy od razu przejść do konkluzji, proszę bardzo. Skoro jesteś takim miłośnikiem praworządności, to zacznij od siebie - zacznij od pogodzenia się z obowiązującym stanem prawnym. Bo według Konstytucji RP małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny. Chcesz to zmienić? Doprowadź do zwycięstwa partii, która jest w stanie to zrobić - tak, aby zdobyła konstytucyjną większość. A dopóki to nie nastąpi, proszę dostosować się do obowiązującego prawa i uszanować wolę demokratycznej większości, która tego typu zmian sobie nie życzy. Mamy dzięki temu różnorodność, która jest piękniejsza, niż jednorodność. Czyli są państwa, w których osoby tej samej płci mogą zawierać małżeństwa, są również i takie, gdzie nie mogą. Czemu wszędzie ma być tak samo i po waszemu? Jeśli chcesz się ohajtać ze swoim konkubentem, to jedźcie sobie gdzieś, gdzie można to zrobić i po problemie. Kilka godzin lotu samolotem, załatwione. Bo rozumiem, że na ślubie kościelnym wam nie zależy. A problem dziedziczenia? Idziecie do notariusza, wydziedziczacie rodziny, powołujecie siebie nawzajem do dziedziczenia. Załatwione. Informacja o stanie zdrowia? Jak się idzie do szpitala to się wypełnia stosowną ankietę, wystarczy podać dane partnera. Proste.