Autor Wątek: Batman  (Przeczytany 573290 razy)

LukCook i 9 Gości przegląda ten wątek.

Offline laf

Odp: Batman
« Odpowiedź #1590 dnia: Pn, 24 Sierpień 2020, 08:45:52 »
To nie czytaj Przeklętego. To nie jest dobry komiks. Zresztą to jest chyba najsłabsza rzecz jaką czytałem od Azzarello, duży zawód.
Potwierdzam.
Poniżej moja opinia na temat tego komiksu:
Słów kilka na temat "Batman: Przeklęty": nie, nie i jeszcze raz nie.

Tak patetycznego komiksu dawno nie czytałem. Za każdym razem kiedy tylko wszechobecny narrator w postaci Johna Conantine'a pojawia się na scenie komentując wszystkie zwidy i mary głównego bohatera (a wie o nich nadspodziewanie dużo), przymykałem (nie)świadomie oko. Nużyło mnie to strasznie, a po przewróceniu kartki zapominałem już jaki tekst był na poprzedniej stronie. Narracja, choć ciekawie rozpisana pomiędzy kadrami (od strony technicznej liternictwo jest naprawdę świetne), stanowiła najsłabszy punkt całego komiksowego przedsięwzięcia. Co więcej stała w zupełnej opozycji z dialogami, jakie prowadzili między sobą Constatine z Batmanem. W rozmowie John jest wyluzowanym gościem, który zgrywa się na nihilistę, choć tak naprawdę wie o wiele więcej niż by na to wyglądało. Z kolei kiedy bawi się w narratora wchodzi na skrajnie patetyczne tony próbując nadać swojej wypowiedzi wzniosły klimat rodem z niedzielnych kazań w kościele. Nie potrafiłem tego zupełnie zdzierżyć.
Taka narracja jest zupełnie odmienna od tego, co widzieliśmy w Jokerze czy Księżycówce. Tam wszystko prowadzone jest w normalny sposób: bohater opowiada o swoich odczuciach i wydarzeniach bez zbędnego patetyzmu, przyprawiając to subiektywną oceną i szczyptą humoru. Zakładam, że narracyjnym zabiegiem w Przeklętym Azzarello chciał wytworzyć specyficzny klimat podkreślający zagubienie głównego bohatera oraz ciężar jaki musi nosić prowadząc swoją krucjatę, ale tak naprawdę wyszła z tego jedynie niestrawna papka.

Nie spodobał mi się również motyw
Spoiler: PokażUkryj
dekonstrukcji małżeństwa Thomasa i Marhy Wayne. Choć ogólnie lubię zabawy w zmianę statu quo różnych bohaterów (vide Superman w Czerwonym synu czy Hulk w Staruszku Loganie), tak ten zabieg była dla mnie zbyt radykalny. Nie wiem czy chodzi o dewaluację wyznawanych przeze mnie wartości rodzinnych, czy może za bardzo przyzwyczaiłem się do pozytywnego wizerunku Wayne'ów, bądź co bądź bardzo drażnił mnie ten motyw.


Do tego dochodzą jeszcze zupełnie niewyraźne, a wręcz niepotrzebne postacie drugoplanowe, wprowadzone chyba tylko po to, żeby wydłużyć całość komiksowego przedsięwzięcia do trzech zeszytów. Zatanna, Jason Blood, czy, skądinąd ważny dla opowieści, Deadman - ich występy można było ze spokojem odpuścić i skupić się na głównej osi wydarzeń. Jedynie występ Potwora z Bagien wniósł coś pozytywnego do opowieści i przynajmniej odczułem jakiś jego wpływ na historię.

Jeszcze kilka pozytywów. Na pewno mroczny klimat Gotham City, który jest niemal namacalny. Spowite w czerni nocy budynki miasta, kręte zaułki, spowite w kłębach dymu papierosowego pomieszczenia, przerażający klimat miejskiego cmentarza - to wszystko się czuje i pozwala głębiej wsiąknąć w opowiadaną historię. Tego klimatu nie byłoby oczywiście bez cudownych rysunków Lee Bermejo, który jest prawdziwym i jedynym bohaterem tego komiksu. Gdyby nie jego prace prawdopodobnie "Batman: Przeklęty" byłby pierwszym komiksem, którego nie doczytałem do końca i tylko dzięki tym rysunkom pozostawię sobie ten album na swojej półce.

Offline Bazyliszek

Odp: Batman
« Odpowiedź #1591 dnia: Pn, 24 Sierpień 2020, 08:46:55 »
Podczas lektury wygląda to tak, że King rzucił tą liczbę 100 zeszytów, tyle że potem wyszło, że nie ma w nich nic ciekawego do pokazania, oraz że mu się nie chce. Ot, ma do portfolio, że prowadził główną serię Batmana. A że czytelnicy nic w niej nie zyskali, ani jej nie polubili, to już nie jego problem.

Batmanit jako nazwa 5 metalu. :) I jak tu  Snydera traktować poważnie, jak cieszyć się tymi przygodami, skoro serwowane są nam czasem takie głupotki, że głowa mała.
« Ostatnia zmiana: Pn, 24 Sierpień 2020, 10:43:41 wysłana przez Bazyliszek »

Offline winckler

Odp: Batman
« Odpowiedź #1592 dnia: Pn, 24 Sierpień 2020, 21:21:58 »
Kingowski Batman jest słabiutki, King nie miał chyba żadnego pomysłu na tę serię z wyjątkiem tego, że przerobi tytułowego bohatera na lamusa, na dodatek nie pomagają mu wyraźnie widoczne lejce trzymane przez redakcję. Nic w tym runie nie trzyma się przysłowiowej kupy w miarę przyzwoity pierwszy tom, później dwa tomy głupkowatego sequelo/remake'u "Knightfall" dalej totalny zapychacz dla mnie stanowiący jednoznaczny dowód na to, że autor sam nie wie o czym ma pisać "Wojna Żartów z Zagadkami" ze sceną obiadku która stanowi jednocześnie żart i zagadkę ze zbioru "Co scenarzysta miał na myśli?", później nienajgorszy wątek Catwoman, który zapewne z powodu tego, że został w miarę ciepło przyjęty to jest jakieś dwa razy zbyt długi,  z którego tak naprawdę mniej się dowiedziałem o parze bohaterów niż z dwugodzinnego "Powrotu Batmana" i który zakończył się wizerunkową katastrofą. (...) Seria wygląda dobrze pod względem graficznym, ma kilka świetnych pomysłów i kilka świetnych pojedynczych zeszytów, ale ogólnie całość to straszny ulep.

Ulep? Ja mam wrażenie, że pomysł w tym jest: Batman jako bohater testowany jest przez swoje miasto (Gotham), zadania, które przed nim stają (samobójstwo, które popełnia, wydawałoby się, każdego dnia) i wizję porażki (nomen omen: Bane). Wyrasta to na fundamentach przeszłości (nieobecny ojciec, decyzje u początków kariery obrońcy Gotham), a ma się rozwiązać między innymi w ramach walki o zbudowanie trwałej partnerskiej relacji i zaakceptowania swoich braków - stąd waga "zadania", jakim jest związek z Seliną. To, że na nie wszystko mu być może redaktorzy pozwolili, to inna sprawa, ale to, co zrobił, maglując Batmana przez kilka lat i elegancko wykorzystując nie tylko dawne przygody Gacka, ale też literacką tradycję, nie jest ani głupkowate, ani też beztreściowe. Nie miałem w żadnym kolejnym tomie (czy nawet zeszycie) wrażenia drastycznego obniżenia poziomu. Dla mnie po pierwszej historii zasadniczo on rośnie, jakby scenarzysta poczuł "flow" i poszedł się pewniej i przeszedł do konsekwentnego układania kolejnych odsłon. Potem oczywiście są tomy/historie/zeszyty, które lubię i cenię bardziej, ale pisanie, że nie było tu pomysłu, czy że są same głupoty, w moich oczach nie znajduje potwierdzenia w opowieści samej.

Od pewnego czasu mam wrażenie, że King wszystko co napisał to jest ciągle ta sama historia. Wielu scenarzystów pisze podobnie, czyli przerabia ten sam schemat np. podobnie robi Remender. Wg mnie King pisze bohaterów tak jakby mieli PTSD (czego dał dowód w bardzo słabym Kryzysie Bohaterów). Batman nie ma kryzysu wieku średniego (choć na początku może tak wyglądać), on tu jest żołnierzem z PTSD. On jest cały czas na wojnie i nie potrafi sobie z tym poradzić, przez co jest nie szczęśliwy i wpływa to na jego otoczenie, ale znowu bez tego nie byłby Batmanem. Takie wnioski nasuwają mi się po skończonym runie Kinag. Czytam Strange Adventures i to będzie znowu bardzo chwalona maxi seria poziomu Mister Miracle (no chyba, że spieprzy zakończenie), ale jest problem, bo będzie to też odgrzewany kotlet, dobry, ale niestety o tym samym co inne komiksy Kinga.
   

A w tym byłoby coś złego? Gdyby nawet była to prawda, bo problem Batmana wydaje się jednak złożony też z innych kawałków, a "Vision" jednak jest o czymś innym... Ale gdyby faktycznie nawet tak nie było, to co jest nie tak z opowiadaniem podobnych  w kostiumach różnych (nadających się do tego) bohaterów? Joyce'owi nikt nie robi zarzutu z tego, ze w kolejnych utworach magluje zagadnienie irlandzkich wygnańców, kryzysu wiary i zazdrości o ukochaną...   

Offline Teli

Odp: Batman
« Odpowiedź #1593 dnia: Pn, 24 Sierpień 2020, 21:52:50 »
Batmanit jako nazwa 5 metalu. :) I jak tu  Snydera traktować poważnie, jak cieszyć się tymi przygodami, skoro serwowane są nam czasem takie głupotki, że głowa mała.

To chyba zależy jak traktujesz konwencję SH. Snyder ewidentnie bawi się tą konwencją i na dzień dobry, co można było zauważyć już w jego Batmanie z New 52 zaprasza widza do odwieszenia logiki na wieszak i jazdę bez trzymanki po świecie "facetów w majtkach na rajtuzach". Owszem jeśli ktoś traktuje te tematy śmiertelnie poważanie (patrz. dysputa w wątku o "ratowaniu świata" przez SH) Snyder wywoła co najwyżej zgrzyt zębów. Jeśli jednak traktować lekturę tego co popełnił jako wizytę w lunaparku amerykańskiej rozrywki pop gdzie ma być:
a) kolorowo
b) wybuchowo
c) wszystko ma być mega wielkie
d) nie koniecznie logiczne
e) ale koniecznie z podwójnymi frytkami, colą i masą zbędnych kalorii
innymi słowy potraktować SH jako zabawę wchodzących komiks nastolatków lub dla dużych dzieci na odstres po całym dniu w Mordorze to Batmanit nie jest wcale takim złym odmóżdżaczo-relaksatorem jak może się wydawać. Zresztą King chciał pójść w mroczny patos i co z tego wyszło wszyscy wiemy...

Kwestia podejścia. Ja od DC czy Marvela nie wymagam podniosłych tematów i ciężkich fabół (choć miło gdy takowe się pojawiają) bądźmy jednak szczerzy u Snydera jest jak na porządnej bat-imprezce po zażyciu toksyny Jokera (kto nie był może zobaczyć nagranie, polecam -> https://demotywatory.pl/5018916/To-sie-nazywa-odjazdowa-gotycka-impreza ) I co czyż to nie pięknie po całym dniu walki z wiatrakami?
« Ostatnia zmiana: Pn, 24 Sierpień 2020, 21:54:21 wysłana przez Teli »

Offline Bazyliszek

Odp: Batman
« Odpowiedź #1594 dnia: Pn, 24 Sierpień 2020, 22:05:03 »
ciężkich fabół

 8)

Po 1 tomie Metalu powiem, że do połowy jakoś się to nawet czyta. Tylko nagle wyrasta ta góra znikąd, gdzie w ogóle nie wytłumaczyli ani nie pokazali jak i dlaczego. Po prostu w jednym zeszycie jej nie było a w następnym jest. Bohaterowie wpadają w pułapkę a potem mamy 4 zeszyty snucia się po labiryncie i znowu za bardzo to pocięli. Mi brak jest płynności i lepszego przedstawienia skutku przyczynowego oraz motywacji Mrocznych Batmanów. Inna sprawa, że znowu nasz Batman postępuje jak idiota, dając się na wszystko nabrać. Tak jak to pisał Terry Pratchet. Gdyby ktoś kiedyś skonstruował wielki czerwony przycisk z wyraźnym napisem "Naciśnięcie spowoduje koniec świata. Nie ruszać pod żadnym pozorem", to farba na tym przycisku nie zdążyła by obeschnąć. I tak się właśnie czuję po lekturze 1 tomu. Może jutro przerobię resztę.

Odp: Batman
« Odpowiedź #1595 dnia: Pn, 24 Sierpień 2020, 22:20:56 »
  Ulep totalny, potworek Frankensteina. Jak wcześniej wspomniałem jest tam kilka dobrych pomysłów, bycie Batmanem jako forma samobójstwa na raty już nie wnikając czy się z tym zgadzamy czy nie jest z pewnością interesujące tylko to wszystko jest opakowane w absurdalnie głupkowatą fabułę, te dwa tomy z Banem to istny cringe fest, identycznie jest w przypadku "Wojny Żartów...", z gothamską śmietanką psycholi robiącą za paziów. Rozumiem powód dla którego Batman się nie ożenił, więcej on jest jak najbardziej sensowny, ale ten wątek to powinno być jakieś maksymalnie pięć zeszytów, nie tylko Ci którzy liczyli na ślub byliby mniej rozczarowani, ale jednocześnie ci którzy tak jak jak na niego nie liczyli nie odnieśliby wrażenia, że King przepisuje sam od siebie. W/g mnie on nie miał pomysłu na ten run, a przynajmniej nie na to aby tak długo go prowadzić, co wydaje się dosyć dziwne bo od początku nie tylko King, ale i samo DC potwierdzało, że to będzie bardzo długie. Zawsze wyobrażałem sobie, że w takim przypadku autor przychodzi na rozmowy z jakimś konceptem i przede wszystkim ogólnikowym konspektem, ale albo  w tym przypadku wyglądało to zupełnie inaczej albo cały plan poszedł się dosyć szybko kochać. Cały czas mi się wydawało, że King pisze to wszystko od przypadku do przypadku w zależności od opinii publicznej, poszczególne bloki fabularne nie mają ze sobą praktycznie żadnych rozsądnych połączeń. Doczytałem do 60-tego zeszytu a tam sensownego materiału jest nawet nie na połowę tego, jasne jakiś wprawiony w boju autor, spokojnie mógłby to obrobić tzw. "zapychaczami", tyle że akurat King kompletnie nie potrafi ich pisać, sceny akcji są w większości niezbyt interesujące i niezbyt realne nawet jak na gatunek a same pomysły na przerywnikowe zeszyty beznadziejnie głupie (z wyjątkiem fajnej podwójnej randki). No i tak na koniec przyjmujemy, że King miał pomysł aby przedstawić nieco innego Batmana, ok niech mu będzie, ale tam sporo innych postaci dosyć dziwnie się zachowuje, odniosłem wrażenie że on nie bardzo znał to uniwersum.

Offline winckler

Odp: Batman
« Odpowiedź #1596 dnia: Pn, 24 Sierpień 2020, 22:22:56 »
Zresztą King chciał pójść w mroczny patos i co z tego wyszło wszyscy wiemy...

Mhm... Ta rzecz wyświetlana na sali w multipleksie, gdzie widzów jest może nieco mniej, ale gdzie niespodziewanie plastik ustępuje emocjom po swojemu skomplikowanym... I Pop oraz "the-thing-formerly-known-as-art" oddychają nagle jednym rytmem.

Online michał81

Odp: Batman
« Odpowiedź #1597 dnia: Pn, 24 Sierpień 2020, 23:13:40 »
Po 1 tomie Metalu powiem, że do połowy jakoś się to nawet czyta. Tylko nagle wyrasta ta góra znikąd, gdzie w ogóle nie wytłumaczyli ani nie pokazali jak i dlaczego. Po prostu w jednym zeszycie jej nie było a w następnym jest. Bohaterowie wpadają w pułapkę a potem mamy 4 zeszyty snucia się po labiryncie i znowu za bardzo to pocięli. Mi brak jest płynności i lepszego przedstawienia skutku przyczynowego oraz motywacji Mrocznych Batmanów. Inna sprawa, że znowu nasz Batman postępuje jak idiota, dając się na wszystko nabrać. Tak jak to pisał Terry Pratchet. Gdyby ktoś kiedyś skonstruował wielki czerwony przycisk z wyraźnym napisem "Naciśnięcie spowoduje koniec świata. Nie ruszać pod żadnym pozorem", to farba na tym przycisku nie zdążyła by obeschnąć. I tak się właśnie czuję po lekturze 1 tomu. Może jutro przerobię resztę.
Proponuje przeczytać jeszcze raz uważnie całość. Góra pojawiła się w wyniku burzy, sam Alfred o tym mówi w rozmowie z Batmanem. Dalej trzeba sobie samemu poukładać, bo odpowiedzi są w komiksie skąd tak naprawdę jest. Nic nie pocięli. Masz regularną serię przeplataną z tie-inami, przez co być może dlatego traci dla ciebie płynność. Sam marudziłeś, że Egmont wydał Nieskończoność nie po kolei, a w WKKM była wydana na tej samej zasadzie co teraz Egmont wydaje Batman Metal i teraz nagle jest to źle zrobione? AvsX było przeplatane tie-inami co zwalniało akcję i tam też było ok, a tutaj NIE?  :o
Motywację Złych Batmanów masz w drugim tomie, każdy dostał oddzielny zeszyt. Nie czytałeś uważnie. Choć ona jest prosta, każdy chce aby jego świat przetrwał, a zapewnić ma to im Batman który się śmieje oraz Barbatos. To nie jest jakiś skomplikowany komiks w stylu Strażników, czy komiksy Morrisona. Jedyne co mi przychodzi na myśl to że nie czytasz go uważnie. A co do Batmana to już raz napisałem ci, najwidoczniej czytałeś za mało z nim komiksów (nawet tych kiedy występuje w Lidze Sprawiedliwości).

Offline winckler

Odp: Batman
« Odpowiedź #1598 dnia: Pn, 24 Sierpień 2020, 23:37:29 »
Ulep totalny, potworek Frankensteina. Jak wcześniej wspomniałem jest tam kilka dobrych pomysłów, bycie Batmanem jako forma samobójstwa na raty już nie wnikając czy się z tym zgadzamy czy nie jest z pewnością interesujące tylko to wszystko jest opakowane w absurdalnie głupkowatą fabułę, te dwa tomy z Banem to istny cringe fest, identycznie jest w przypadku "Wojny Żartów...", z gothamską śmietanką psycholi robiącą za paziów. Rozumiem powód dla którego Batman się nie ożenił, więcej on jest jak najbardziej sensowny, ale ten wątek to powinno być jakieś maksymalnie pięć zeszytów, nie tylko Ci którzy liczyli na ślub byliby mniej rozczarowani, ale jednocześnie ci którzy tak jak jak na niego nie liczyli nie odnieśliby wrażenia, że King przepisuje sam od siebie. W/g mnie on nie miał pomysłu na ten run, a przynajmniej nie na to aby tak długo go prowadzić, co wydaje się dosyć dziwne bo od początku nie tylko King, ale i samo DC potwierdzało, że to będzie bardzo długie. Zawsze wyobrażałem sobie, że w takim przypadku autor przychodzi na rozmowy z jakimś konceptem i przede wszystkim ogólnikowym konspektem, ale albo  w tym przypadku wyglądało to zupełnie inaczej albo cały plan poszedł się dosyć szybko kochać. Cały czas mi się wydawało, że King pisze to wszystko od przypadku do przypadku w zależności od opinii publicznej, poszczególne bloki fabularne nie mają ze sobą praktycznie żadnych rozsądnych połączeń. Doczytałem do 60-tego zeszytu a tam sensownego materiału jest nawet nie na połowę tego, jasne jakiś wprawiony w boju autor, spokojnie mógłby to obrobić tzw. "zapychaczami", tyle że akurat King kompletnie nie potrafi ich pisać, sceny akcji są w większości niezbyt interesujące i niezbyt realne nawet jak na gatunek a same pomysły na przerywnikowe zeszyty beznadziejnie głupie (z wyjątkiem fajnej podwójnej randki). No i tak na koniec przyjmujemy, że King miał pomysł aby przedstawić nieco innego Batmana, ok niech mu będzie, ale tam sporo innych postaci dosyć dziwnie się zachowuje, odniosłem wrażenie że on nie bardzo znał to uniwersum.

Metafora potworka Frankensteina mi się podoba, ale ja bym ją przerobił na komplement. Bo tak jak w potworze, w tym tworze (!), jakim jest run Kinga, serducho bije wielkie! I tak jak potworek obija się on po fandomie i szuka miłości, a wszyscy go tylko chcą go zatłuc ze złości.
Dla mnie kolejne odsłony tej historii były często niespodziewane, co poczytuję za zaletę. "Jestem samobójcą" - już go kiedyś broniłem - to ważki "program" serii: wejść do domu szaleńców, by odnaleźć ocalenie; wybrać się w przeszłość, by zbudować to, co nadejdzie (tak dla Bane'a, jak i dla Seliny i Bruce'a); wykorzystać zdradę, która musi nastąpić (którą trzeba zaplanować?); zaakceptować możliwe straty... i ustalić, co nie może zostać utracone. King nie tyle buduje akcję (której daleko do absurdu; hiperbola byłaby tu lepszym słowem), co płaszczyzny relacji.  I nie śpieszy się z tym. Podobnie jak potem w "długim narzeczeństwie", układa sprawy... On nie jest bowiem wyłącznie patetyczny. Zeszyty takie jak ten #54 (o relacji z Graysonem, "beznadziejnie głupi" Twoim zdaniem?) świetnie pozwalają zobaczyć, jak piszący przechodzi od tonu serio do buffo, jak od anegdot "niepoważnych" przechodzi do tego, co kluczowe w synowsko-ojcowskiej relacji miedzy bohaterami, wpisując to w rozważania o stosunku Bruce'a do Thomasa. I nie tylko do niego. (Tym, którzy jeszcze nie znają finału, niczego nie zdradzę, pisząc, że warto zapamiętać kanapki z ogórkiem). Dwa czy trzy zeszyty później, gdy Batman ściera się z KGBeastem, w tle przebrzmiewa bajka o lisku, a wątek tego, co utracił Bruce (i co to, de facto, oznacza) zostaje znów rozbudowany... I tak te kawałki układanki konsekwentnie są dodawane.
Zmierza to wszystko do wielkiego finału, którym jest "Miasto Bane'a" i zmierza od samego początku (albo prawie...?; powiedzmy - od refleksji Hugo Strange'a o rozkładającym się mieście w #3), a oparte jest o jakże typowe dla Batmana jako postaci (na przekór wszystkim, którzy mówią, że rzecz zrywa z tradycją) napięcie między rozpaczą i nadzieją. Mnie cieszy, w jaki sposób King łączy Batmana i Bruce'a, jak stara się opowiadać ich łącznie. I cieszy mnie sposób, w który to opowiada, mając, jak sam napisałeś, solidne graficzne wsparcie (westchnienie ku Joelle Jones).         
« Ostatnia zmiana: Pn, 24 Sierpień 2020, 23:39:40 wysłana przez winckler »

Offline Bazyliszek

Odp: Batman
« Odpowiedź #1599 dnia: Wt, 25 Sierpień 2020, 09:45:24 »
@michał81
Ja nie narzekam na tie-iny, tylko na fabułę i to, że Batman wchodzi w pułapkę jak dziecko. I na to, że w obrębie zeszytów są cięcia i brakuje płynności. A ta burza pojawia się znikąd i jest omówiona w dymkach a nie kadrach. Czyli otworzyli portal i pojawiła się ta burza. No ale dlaczego?

Online michał81

Odp: Batman
« Odpowiedź #1600 dnia: Wt, 25 Sierpień 2020, 09:51:46 »
Jeszcze raz. Ta burza pojawia się w 1 zeszycie Metalu, tak się zaczyna ten event. To co cały czas przytaczasz to są wcześniejsze tie-iny. Weź jakikolwiek Kryzys DC np. Nieskończony kryzys, gdzie też jesteś na początku wrzucony od razu w wir wydarzeń i też nie ma wyjaśnienia skąd się nagle pojawiła skała nieskończoności, to jest identyczna sytuacja.

Rozumiem, że nie lubisz komiksów Synder (co nie znaczy, że są one złe). Ale czepiasz się takich rzeczy które są nagminnie stosowane w innych historiach nie tylko z DC.
« Ostatnia zmiana: Wt, 25 Sierpień 2020, 09:59:10 wysłana przez michał81 »

Offline xanar

Odp: Batman
« Odpowiedź #1601 dnia: Wt, 25 Sierpień 2020, 10:28:15 »
Bazyl, powinieneś czytać tylko to co wydaje Hachette, wtedy być był cały czas zadowolony.
Twój komiks jest lepszy niż mój

Online Szekak

Odp: Batman
« Odpowiedź #1602 dnia: Wt, 25 Sierpień 2020, 10:31:13 »
No wlasnie, i co by wtedy bazyl robil z wolnym czasem? Przeciez narzekanie to jego jedyna rozrywka.
Piękno jest w oczach patrzącego.

JanT

  • Gość
Odp: Batman
« Odpowiedź #1603 dnia: Wt, 25 Sierpień 2020, 10:39:33 »
I po co te 2 ostatnie komentarze? Nawet jak Bazyl pisze o fabule to wyskakujecie jak Filip z konopi.

Offline xanar

Odp: Batman
« Odpowiedź #1604 dnia: Wt, 25 Sierpień 2020, 10:42:45 »
Nie no wypraszam sobie, ja się powstrzymałem od komentowania przy jego ostatnich 5 postach  :)
Poza tym dałem tylko dobrą radę  :)
« Ostatnia zmiana: Wt, 25 Sierpień 2020, 10:45:37 wysłana przez xanar »
Twój komiks jest lepszy niż mój