Szkoda, że (rzadko) pojawiające się głosy, pokazujące patologie w naszym życiu, są od razu obśmiewane i wykrzywiane w krzywym zwierciadle. Brak refleksji, dokąd "to" wszystko może doprowadzić, a nawet - już doprowadziło. Rozumiem punkt widzenia (i siedzenia) strony atakowanej i jej klakierów, ale tłumaczenie się na poziomie argumentów z pomidorami czy też przedszkolną anarchią, nie jest poważne i powoduje tylko to, że następnym razem, gdy ktoś będzie miał jakieś naprawdę ważne dylematy (a nie kwestie twardo-miękkie, powiększone, limitacje, czy cycki na okładce...), to prędzej odgryzie sobie język, zanim zwierzy się tu ze swoich przemyśleń. Nie chcę wchodzić wgłąb bagienka akurat tego sporu. Jedyne 3 grosze, które mogę dodać od siebie, są bardzo ogólne i odnoszą się nie tylko i nie przede wszystkim do Studia, które w mojej opinii jednak nie jest najgorszym wydawcą na naszym ryneczku:
Taka wokół mnie różnorodność i bogactwo wyboru, że nawet gdybym bardzo chciał, to nie dam rady kupić, skonsumować, nawet liznąć wszystkiego. Zatem od "producentów", których nie poważam za bardzo (z różnych względów), wezmę jedynie rzeczy, które naprawdę MUSZĘ (mieć, przeczytać, itp.), resztę odpuszczam w przedbiegach.