Jedną z moich bardziej znaczących (w moim prywatnym rankingu) zaległości był komplet Criminal. Toteż nadrobiłem. Pierwsze trzy tomy wyborne. Bardzo lubię klasyczne noir, tutaj Brubaker trzyma się konwencji bardzo mocno, ale to co, mam wrażenie, próbował osiągnąć to pogłębione motywacje postaci i wrzucenie ludzi zachowujących się wiarygodnie do mocno skonwencjonalizowanego gatunku. Udało mu się moim zdaniem nie tracąc przy tym tego, że żeby to zagrało to muszą być jednak archetypy. Niestety, dwa ostatnie tomy są w moim odbiorze dużo słabsze. Może inaczej - są inne, to w zasadzie ciężko już nazwać tym samym gatunkiem. To są dobre historie (obyczaj, dramat, coś takiego), ale wolałbym jednak żeby były w ramach innej serii w takim wydaniu. Phillips też jakoś coraz bardziej niechlujnie rysuje pod koniec. I znowu, taki styl też byłby dla mnie spoko, ale w ramach innej serii. Ale pierwsze trzy tomy wskakują na drugie miejsce moich ulubionych komiksów noir - zaraz po Sin City, które zostanie tam już na zawsze prawdopodobnie.
Również nadrobiłem dwa komiksy Enrique Fernandeza od Studia Lain, czyli Opowieści z czasów Kobry i Brygadę.
Opowieści rewelka - perfekcyjnie poprowadzona baśń, z widocznym i klasycznym morałem, ale budowanym bardzo nowocześnie i nie tak całkiem klasycznie. Fenomenalnie narysowany, genialnie pokolorowany. Nie lubię pisać peanów, więc trochę krótko, ale podstawcie sobie same superlatywy i większość z nich będzie do tego komiksu pasować.
Brygada jest według mnie słabsza, choć bardziej interesująca wyjściowo. Rysunki bardziej chropowate (same z siebie też rewelacyjne), ale też dużo mniej czytelne. Przez tę nieczytelność i mniej płynną narrację czytało mi się gorzej. Miałem też wrażenie wciskania zapychaczy. Ale największy minus to to, że to jest po prostu nieskończone. Tak, wiem, czytałem te wszystkie wyjaśnienia, że tak niby miało być, ale to nic nie zmienia w moim odbiorze. Jeśli taki był zamysł, to albo zamysł był zły, albo został źle wykonany. Ta historia kończy się zwyczajnie cliffhangerem i gdyby traktować to jak całość to jedyne co mi zostaje to poczucie zmarnowania czasu, skoro cała historia nie zmierzała do niczego poza zwrotem akcji. Drugiego dna też w takim braku zakończenia nie widzę.