Czasami mam wrażenie, że tu u nas w Polsce to już za dobrze się wszystkim wiedzie. Że już jest dobrobyt zupełny. Są ludzie skłonni wydać kasę na niszowe hobby, to nie mogą, bo nakład LIMITED. I jeszcze się dobrze komiks w sklepach nie pojawił, to już zniknął. Trzeba siedzieć nonstop w temacie, żeby się nie obudzić z ręką w nocniku.
Jeszcze rozumiem małe wydawnictwo, które boi się wtopy. Ok, ich kasa, ich ryzyko. Chociaż mnie to irytuje, to bardziej składam to na karb małego rynku. Tutaj sytuacja jest trochę inna. Zupełnie dla mnie niezrozumiała.
Ja akurat zdążyłem kupić, tak jak w przeszłości takie gorące komiksy jak Cyngiel czy CE. Niemniej jednak mnie taka praktyka działania w pośpiechu denerwuje. Teraz czytam, że zbiorczy Żbik wywiało, zanim się pojawił (no tu może to chwilowo, chociaż brak pewności).
Niedawno chciałem zamówić parę mebli. Te na wymiar robię chyba u piątego stolarza, bo ten się drobnicą nie zajmuje, ten chce jechać na wakacje, ten w ogóle nie odpowiada na telefon (chociaż wcześniej wycenę przygotował). No nikt nie chce twojej kasy. W sklepie zamawiasz meble i nawet jak płatność przy odbiorze, to nikt się nie kwapi, żeby dostarczyć. Łaskę robią. A inni co chwila przesuwają termin dostawy, jak już nawet poradziłeś sobie z niekompetentnym sprzedawcą, który nie wie co ile kosztuje.
Za dobrze jest po prostu. Nie trzeba się starać. A klient to w sumie tylko zawadza. I to nie dotyczy tylko PKP, ale i coraz większej liczby branż.