Jasne, że realne działania są cenniejsze. Każdy gest solidarności podnosi jednak ludzi na duchu. Ponieważ moja żona pochodzi z Kijowa, mam kilkoro przyjaciół na Ukrainie i jestem z częścią z nich w kontakcie. Kiedy siedzisz w piwnicy albo zabarykadowany w mieszkaniu i słyszysz wybuchy na zewnątrz to jednak cieszysz się, że ktoś o tobie myśli i nie jesteś sam. Takie drobne gesty jak udział w demonstracji, czy malowanie na chodniku kredą mają sens. Rośnie presja na polityków, żeby działać (Niemcy!) a zdjęcia czy wiadomości o tych gestach trafiają też na Ukrainę i w jakimś stopniu pewnie też do Rosji, gdzie też nie wszyscy popierają wodza. Moja przyjaciółka w Kijowie bardzo dziękowała za pozornie niewiele znaczący gest Lewandowskiego, który założył wczoraj na meczu Bayernu opaskę w barwach Ukrainy.