#marudzeniestaregodziada
Czy na prawdę, żeby cieszyć się z treści jakiegoś komiksu trzeba mieć wszystko podane na tacy od A do Z?
Pamiętam, że w semicowych czasach drukowane historie były momentami mocno pocięte, tudzież po prostu nie posiadało się funduszy na zakup wszystkich zeszytów. Brakujących informacji szukało się na stronach klubowych, wysyłało durne listy do redakcji ("Kim jest postać ze strony 20. i jakie ma moce?"), a brakujące zeszyty pożyczało od kumpli.
Wszystko to stanowiło część zabawy pod tytułem "lektura tasiemców z uniwersów Marvela i DC" i nie zabierało mi przyjemności z obcowania z tymi komiksami.
Tymczasem obecnie coraz częściej słyszę, że: "Nie wchodzę w 5-tomową serię X, bo wydawnictwo Y nie zamierza wydrukować annuala, opowiadającego o losach 3-planowej postaci Z, gdzie na 2 stronach znajduje się nawiązanie do omawianej serii X". Kaman...