Przykre są te wyjazdy tekstów poza dymki w Vigilante. Oraz spadek jakości niektórych stron do poziomu skanów Muchy ze Spectaculara. Tak nie powinien wyglądać współczesny komiks. Duży minus za (nied)opracowanie tomu.
Co do treści, to uważam, że Annual Młodych Tytanów był świetny. Perez napisał naprawdę ciekawą historię, w której wprowadzona wcześniej postać drugoplanowa przechodzi przemianę na skutek dramatycznych okoliczności. Plus świetny rasistowski żart Bazooki (w komiksie dla nastolatków), który Wonder Girl (w latach 80-tych) uważa już za przebrzmiały i odeszły w przeszłość.

Albo absurdalna motywacja czy uzasadnienia Tankietki. Albo pojawienie się Cheshere. Wyszedł bardzo dobry komiks.
Tyle że potem sam Marv Wolfman nie potrafił już dobrze poprowadzić historii Vigilante. Tylko się mówi jaki to twardy zawodnik, bo zrobił co zrobił w Annualu. A potem to już wyszła miękka faja, która ciągle wygłasza frazesy o niedoskonałości systemu prawnego i o tym jak się poświęci, by pomagać ofiarom. Tyle że na kartach komiksu tego nie za bardzo widać. Plus jeszcze wymyślił ten dodatkowy świętoszkowaty origin, żeby uzasadnić i uwznioślić motyw zemsty Chase'a. Może potem było lepiej, ale te 7 pierwszych zeszytów mnie nie przekonało do serii. DCkowa odpowiedź na Punishera pogrążyła się w moralizatorstwie. A Moore w "Dniu Ojca" napisał typową dla siebie antybohaterską fabułę, pod którą można by podstawić dowolnego superbohatera - GA, GL, Supermana. Tyle że te wszystkie zarzuty i nabijanie się z Ligi Sprawiedliwości nie pasują do Vigilante.
Perez jest wielki, sam Wolfman już nie za bardzo. Z tego okresu powstanie choćby Boostera Golda podobało mi się bardziej.

