Nie przypomniałem sobie w ostatnim czasie
Dark Victory, więc nie czuję się na siłach, aby bronić wątku Robina (tym bardziej, że od zawsze wydawał mi się tu zbyt podobny do tego z filmowego
Batman Forever i nie zawsze wypadał przy nim lepiej), ale muszę coś wyjaśnić.
Znaczy, że jest tu tania psychologia, pasująca przecież do takich komiksów. Facet nie ma problmu by się zdradzić przed dzieckiem znanym od paru dni, przed wszystkimi innymi udaje choć takiemu Gordonowi powinien bardziej ufać niż jakiemuś brzdącowi.
To, co piszesz, jest podważaniem sedna niektórych elementów mitologii Batmana i kompletnym ich niezrozumieniem. Przecieram oczy, gdy czytam takie opinie od kogoś, kto chyba Batmana zna, a komiksy zbiera / czyta

- Batman pokazał swoją prawdziwą tożsamość Dickowi - nie tylko w
Mrocznym zwycięstwie, ale w nim także - ponieważ: a) zobaczył w jego historii i w jego oczach samego siebie. Spotkało go to pierwszy raz w życiu i chciał dać temu dzieciakowi coś, co sam musiał wymyślić, opracować i kształtować latami - dalszy cel w życiu; b) chciał pokazać mu, że nie musi to być dla niego koniec i nie musi się staczać w mrok, tylko może wykorzystać swój ból i być częścią zespołu Batmana - idola dzieciaków z Gotham; c) okazać chłopcu gest ogromnego zaufania, aby przygarnąć go i przy tym również siebie uratować od całkowitego pogrążenia się w mroku, który coraz bardziej go przyciągał (przypomnij sobie jak Catwoman wygarnęła mu jego ostatnie uczynki i potem zniknęła na pół roku);
- Batman nigdy nie powiedział Gordonowi, że jest Brucem Waynem ponieważ: a) to facet ze swoim kodeksem, ale też podlegający pewnym agendom, których zgodnie ze swoim kodeksem zawsze będzie się trzymać, a to oznacza, że z tą wiedzą, wbrew sercu, mógłby kiedyś musieć aresztować Bruce'a za bycie Batmanem; b) po pierwszym roku działalności mają dobrze opracowaną współpracę, którą taka informacja mogłaby zaburzyć, lub zniszczyć = za duże ryzyko; c) to stary facet, którego zna od ok. 4 lat, z +50, które Gordon żyje = nie znał go przez większość życia i może bierze poprawkę że naprawdę nie jest taki, jaki mu się wydaje, dlatego nie może mu zaufać? Co innego wciąż niewinnemu chłopcu.
To są fundamentalne elementy mitu Batmana. Wytykanie ich jako "naciągane" to tak jakby pisać, że sam Batman jest bez sensu, no bo czemu Bruce przyjął symbol nietoperza na widok nietoperza? Jeszcze wcześniej widział ludzi w garniturach na pogrzebie rodziców, więc powinien przybrać przydomek Suit-Man i nosić garnitur, prawda? No nie, pewne elementy wymyślono w ten, a nie w inny sposób i wytłumaczono je / uzasadniono w taki, a nie inny sposób, aby był dla nas zrozumiały i tyle. Wyciąganie wiertła i drążenie w tych motywach, aby doszukiwać się w nich braku logiki to coś, co - jak myślałem - mogłyby robić tylko osoby, które za tą formą sztuki, za tym sektorem popkultury i precyzyjnie rzecz ujmując za BATMANEM nie przepadają.
Ale przypominam - nie czytałem
DV już jakiś czas, więc może rzeczywiście średnio jest to tam napisane. Nie pamiętam nawet, że Bruce zdradza się po paru dniach, myślałem że dzieli to rozdział-dwa, a te toczą się w różnych miesiącach.
Komiks jest dobry ale wiadomo, że trzeba przymknąć oko na takie konwencje.
Konwencje się czuje/kupuje, albo nie, a nie "przymyka na nie oko". Jeśli przymykasz na coś oko to znaczy, że nie rozumiesz/kupujesz danej konwencji i sięgnąłeś po komiks ewidentnie nie dla ciebie.
Batman to nie tylko zupełnie nierealistyczny Azyl Arkham, ale i zupełnie realistyczny Rok pierwszy. I realizm realizmem, ale też logika logiką.
Rok pierwszy też nie jest "zupełnie realistyczny". To komiks, w którym Bruce / Batman kopiąc potrafi łamać drzewa, lub burzyć fundamenty budynków.
Year One jest realistyczny tylko "jak na komiks z Batmanem", ale tak jak i innym komiksom towarzyszy mu pewna umowność, pewne charakterystyczne elementy mitologii Mrocznego Rycerza i też powstał w ramach jakiejś (bardziej realistycznej) konwencji.
Przypominając sobie naszą listopadową dyskusję o
Długim Halloween, a teraz czytając opinie
@grzegorza o
Mrocznym zwycięstwie, mam wrażenie, że przy dziełach duetu Loeb-Sale niektórym wyłączają się zwoje odpowiadające za odnajdywanie się w tym, co czytają i interpretowanie tego, czego nie dopowiada autor. Albo tak bardzo wrył im się w głowę bardziej realistyczny Batman, że nie potrafią już bawić się na tym bardziej groteskowym i fantastycznym.
Natomiast jeśli ktoś polubił historie tego typu i chciałby więcej to warto też sprawdzić pierwszy zeszyt w Superman tom 2: Pierwsze próby Superboya. Tam Clark wybiera się z rodziną na jarmark i obiecuje, że będą normalni i nie będzie żadnego supermanowania przez cały wieczór, co okazuje się oczywiście problematyczne.
Dzięki, dodany do schowka. Jak będzie mi brakowało kiedyś do darmowej wysyłki na Gildii to dorzucę.