Jest zima to musi być zimno, cytując klasykę. Jak jest zimno, to powinien być śnieg. A jak jest śnieg, to i Mr Freeze się narysuje. Tym razem: "Snow" z "Batman: Legends of the Dark Knight" od J.H. Williamsa III, Dana Curtisa Johnsona i Setha Fishera.
Z półki Chmiela - odc. 18
"Snow" ma dwa wątki - jeden to origin postaci Mr Freeza, drugi znacznie ciekawszy dotyczy Batmana zbierającego zespół współpracowników, którzy mają pomóc mu w krucjacie.
O ile pierwszy z nich, zna każdy kto widział chociażby znakomite "Heart of ice" z "Batman: The Animated Series" [pod tym kątem "Snow" to wariacja na temat scenariusza Paula Dini (który zresztą sam dokonał wariacji swojego scenara robiąc komiks "Batman: Mr Freeze", wydany z okazji premiery legendarnego filmu "Batman i Robin")], drugi jest bardzo ciekawym podejściem do tematu samotnej walki ze zbrodnią.
Batman prowadzi śledztwo w sprawie gangstera Petera Scotty. Z racji fuck-up'u, który mu się przydarzył, Bats stwierdza, że przydałaby się pomoc - poza Alfredem oczywiście. Postanawia zorganizować zespół wsparcia i werbuje: Gerarda van Daalena - komandosa wydalonego z wojska, pozbawionego celu w życiu; Amy Ross - analityka F.B.I., sfrustrowaną swoją pracą dla rządu; samotnika Davida Rubensa - czarodzieja od elektroniki; psychologa Mirę Charan - specjalizującą się w psychologii kryminalistów; oraz Luisa Diaza - byłego przestępcę, który rozpaczliwie próbuje znaleźć uczciwą pracę i utrzymać się na powierzchni, zanim kryminalna przeszłość ściągnie go w dół. Zespół ma pomóc mu w schwytaniu Scotty, który już raz wymknął się Nietoperzowi.
Tymczasem naukowiec Victor Fries dowiaduje się, że jego żona Nora jest nieuleczalnie chora. Postanawia utrzymać ją przy życiu stosując opracowaną przez siebie eksperymentalną technologię. Oczywiście nic nie pójdzie zgodnie z planem, a Batman i jego zespół znajdą się z Friesem na kursie kolizyjnym.
Siłą opowieści są przede wszystkim fantastycznie ukazane relacje: Batman-Alfred, Batman-zespół, wewnątrz zespołu. Czyta się to świetnie - jest zabawnie, czasem poruszająco, a osobowości są zarysowane tak wnikliwie jak tylko pozwala na to ograniczona jednak objętość. Nie wiem ile pomysłów kultowego dla niektórych rysownika J.H. Williamsa III na potrzeby tej historii obrabiał scenarzysta Johnson, ale ostateczny szacun powinien trafić chyba do tego drugiego. Natomiast sam pomysł, że przed Robinem był ktoś inny to jak dla mnie fabularne mistrzostwo! Aż żal, że autorzy nie pociągnęli tematu Wesołej (ex-Bat)Kompanii choćby w miniserii, bo zakończenie dawało takie możliwości, a ciężko tego zestawu indywidualności nie polubić.
Za stronę plastyczną odpowiadał zmarły Seth Fisher. Nietuzinkowy talent, z unikatową kreską, mocno eksperymentalną jak na komiks amerykański. "Snow" pełne jest ciekawych zabiegów graficznych, wydawałoby się niepasujących do opowieści o Batmanie. A wyszło nietypowo i fajnie. Niektóre chwyty z lekka szokują (Gordon z parą buchającą z uszu), inne potrafią zachwycić. Czasami w kadrach jest bardzo gęsto co przypomina twórczość Darrowa lub Rypa, o którym już kiedyś pisałem, i zawsze cieszy oko. Rysunki wzbogacone obłędnymi kolorami kultowego Dave'a Stewarta zapadają w pamięć, zwłaszcza w scenach zwidów Friesa, w których rozmawia ze swoją zmarłą żoną. Ale żeby było jasne - jeżeli kreska Rosińskiego jest jedynym odnośnikiem to ten komiks nie jest dla ciebie.
Akolici "świętego kontinuum" układający sobie perypetie i peregrynacje Mrocznego Rycerza w Jedynie Słuszną Chronologię mogą mieć z tą historią duży zgryz. Na przykład kłóci się ona z opisywaną już w odc. 1 "Cold case". Co - oczywiście - nie znaczy, że obie nie są bardzo fajne, każda na swój sposób. A ilość przygód zawartych w pierwszych trzech latach działalności Batsa ("Śnieg" jest tylko jedną z nich), zwykłym facetom starczyłaby na cały życiorys. Gdyby nie sypiali. I to nie tylko z modelkami i Catwoman. W ogóle.
"Snow" ukazało się w ramach serii "Batman: Legends of the Dark Knight" (# 192-196), a śmierć Fishera spowodowała, że dobrepany z DC szarpnęły się na wydanie tradepaperback'a.