U mnie King ma dożywotnie zaufanie za Visiona, którego uważam za najlepszy współczesny komiks Marvela, podobał mi się też powszechnie potępiany Kryzys Bohaterów chociaż wady jego nietrudno wskazać. Mister Miracle i Omega Men czekają w kolejce do czytania, Szeryf Babilonu do kupienia. Ale szczerze za wuja bym nie powiedział, że ten jego Batman jest dobry. Owszem są jeden czy dwa zeszyty ocierające się o coś z napisem genialne, kilka pojedynczych scen, kilka dialogów które pokazują, że gdzieś w innym wszechświecie, gdyby dostał 10 zeszytów nie 100, gdyby nikt mu nie zaglądał przez ramię, gdyby to był elseworld to może King by stworzył coś wielkiego co wylądowałoby w żelaznym kanonie. Nie wiem, wolę już zostać domorosłym znawcą niż twierdzić, że ta seria nie jest w dużej mierze nieczytelna a King sufluje te swoje bzdety bo nie wie o czym ma pisać. Nie doczytałem jeszcze do końca, ale szczerze mówiąc nie wierzę że całość była zaplanowana wcześniej. Historia wyraźnie załamuje się po ślubie (przed też żadnego szału nie ma Jestem Samobójcą i Wojna Żartów z Zagadkami to istnie koszmarki) w dwóch następnych tomach mam wrażenie, że King nie wiedział o czym ma pisać, nie wiem do czego tam doszło, czy się nie dogadali czy zmieniono decyzje tuż przed wypuszczeniem? W każdym razie dobrze, że pozbyli się tego Tyniona.