Na początek oświadczam, że jestem ultrasem "Man of Steel" Snydera i zawsze uważałem, że trudno będzie przebić tę wizję (zaznaczam, że mam świadomość pewnych wad scenariusza, ale efekt finalny to film kultowy).
Twórczość Jamesa Gunna cenię, nawet bardzo w niektórych przypadkach, ale prezentuje on nierówny poziom. Skłonność do nieśmiesznych żartów to jedna z jego wad.
Chciałem polubić jego "Supermana". Polubiłem. Wrażenia są jednak niestety mieszane.
Aktorsko:
Corenswet jako Supek - świetny. Porównywalny z Cavillem, może nieco lepszy, bo zbliżony do komiksowego pierwowzoru z czasów Silver Age, podczas gdy Henry miał grać wersję "realistyczną", mniej "komiksową".
Hoult. Poprawnie, ale nie ma startu do Kevina Spacey czy Eisenberga, z jego wersją Luthor ADHD. Jesse emanował złem, Hoult po prostu nie ma czego grać. Co prawda ma niewiele charyzmy, ale aktorem jest dobrym.
Brosnahan - fajnie, ale bez rewelacji, na pewno wypadła lepiej niż Amy Adams.
Reszta obsady - bardzo dobrze. Gathegi, Fillion, Carrigan i Pruitt Taylor Vince wyciskają co mogą z tego co Gunn im napisał. Reszta prezentuje się dobrze, ale za bardzo nie mają materiału żeby błysnąć, choć na moment. Skandalem jest niewykorzystanie talentu Wendella Pierce'a jako Perry White'a.
Sampaio, de Faría Chacón, Hoover - niewątpliwe plusy. Tylko co na to Jennifer Holland?
Fabuła:
Intryga - śmieszna jak intrygi z Silver Age. Nie wiem czy to był dobry pomysł, w dzisiejszych czasach. Zamiana konfliktu z Bliskiego Wschodu na Europę Wschodnią - żałosna, ale wiadomo, że po październiku '23 można by było jeszcze kogoś urazić. Zabawne, że prezydent Ghurkos wygląda jak David Ben-Gurion.
Wojna. Żałosne - granica / na jakimś żwirowisku zgromadziła się cała ludność Jarhanpur, zbiegowisko ludzi z narzędziami, wśród nich dzieci. Serio, Gunn?
Ultraman. Pisałem na forum już kiedyś, że to będzie Gunnowa wersja Bizzaro i wyszło, że miałem rację. Słabe. Znów nie dostaliśmy Parasite'a, Metallo, Toymana, nawet zapowiedzi Brainiaca. Nie wiem czy kiedyś ich zobaczymy na dużym ekranie. Zamiast Zoda

Kentowie. WTF? Takie niefajne nabijanie się z ludzi małomiasteczkowych (Martha i jej telefon komórkowy). Gunn trochę się ratuje rozmową Jonathan/Clark, ale o tym więcej dalej.
Jimmy Olsen. Supersamiec. Niesmaczne. Chciałbym wreszcie zobaczyć na dużym ekranie Jimmy'ego w wersji od Johna Byrne'a, Marva Wolfmana i Rogera Sterna.
Bohater. Czy naprawdę legendarny superbohater musi być tłuczony przez cały film i ratowany przez innych bohaterów, w tym Krypto?
Justice Gang - spoko, ale Mr Terrific to bomba. Trochę kradnie film Supkowi. Scena z eliminacją ludzi Luthora kapitalna, choć Gunn małpuje tu samego siebie z GotG vol. 3.
Daily Planet - stanowczo za mało.
Dowcipy - przeważnie nieśmieszne, ale ten z bramą do garażu albo z "Koleś, ale ty jesteś dziwny" wynagradzają.
Finał z fragmentami rodzinnych filmów z podkładem "Punkrocker" - może jestem mięczakiem: wzruszający.
Gunn:
Jak już kiedyś pisałem, Gunn to uczuciowy hochsztapler. Wie co może ludzi wzruszyć i to wykorzystuje (czasami w dobrym celu jak obrona praw zwierząt). Ile w tym manipulacji, a i ile osobistych przekonań - to juz nie mnie oceniać, to wie tylko on. Taka też jest scena z rozmową Jonathan/Clark - wzrusza, ale czuje się że została doklejona trochę na siłę.
Może jest dobrym scenarzystą, ale znacznie gorszym reżyserem niż Snyder.
Co dalej?
Pomimo dobrego otwarcia, recenzje są mieszane, a po początkowych zachwytach ludzie zaczynają dostrzegać wady (jak ja).
Film kosztował 343 miliony dolarów (wg raportu skarbowego Warner Bros.). Przy kosztach kampanii marketingowej rzędu 150 milionów zielonych i amerykańskiej formule "Break even" (budżet x 2,5; film zaczyna zarabiać, po odliczeniu działki dla kin) musi zarobić 857,5 miliona dolków. Na co przy słabych notowaniach na świecie i spodziewanym spadku w drugim tygodniu nie ma raczej szans.
Jeśli więc Gunn/Safran i WB szybko nie pokażą swojego Batmana (nie tego od Reevesa) albo solo albo w "World's Finest", który wygeneruje im miliard w box-office, albo nie trafią z jakims innym hitem to całe DCU Jamesa Gunna zostanie szybko pozamiatane.
Tymczasem: idźcie do kina! To pomimo wielu wad dobry film, zrobiony "z sercem". I dobra zabawa.
P.S. Najbardziej to bym chciał zobaczyć Supermana napisanego i zrobionego przez Drew Goddarda. Wierzę, że dostalibysmy coś nadzwyczajnego