Od początku roku obejrzałem:
Won't You Be My Neighbor? (W odwiedzinach u pana Rogersa) - dokument o tytułowym Rogersie, który z małego, lokalnego programu dla dzieci zrobił fenomen znany w całej Ameryce, gdzie nie bał się poruszać bardziej dorosłych, trudniejszych tematów. Ładny i ciepły film, ale to wg mnie temat bardziej na ~40 minutowy odcinek niż 1.5h, trochę nudziło.
Straight Outta Compton - klasyczny gangsta rap z tego okresu bardzo lubię, same postacie też znam, trochę o historii NWA czytałem i wiem, że jest naprawdę interesująca i można z tego zrobić dobry film, ale tutaj to się moim zdaniem nie udało. Kompletnie mnie nie obchodziły losy postaci i czułem, że wszystko tu potraktowane było po łebkach by zrobić laurkę całej grupie, zamiast skupić się na jednym członku, ale i to się nie udało, bo po napisach końcowych można zapomnieć, że MC Ren czy DJ Yella się tu w ogóle pojawili. Typowa biograficzna wydmuszka ugrzeczniająca co się da pod publiczkę.
Night of the Living Dead (1968) - szanuję ten film za wymyślenie znanych nam do dzisiaj zombie, ale to jest teraz już straszna ramota ze słabym aktorstwem. Bardziej mi to przypomina nawet coś z lat 30/40 niż 60 tak się zestarzało. Jedyna wartość tutaj jest historyczna, bo po obejrzeniu lepiej możemy wyłapywać nawiązania do niego w nowszych horrorach (grach też).
Galaxy Quest (Kosmiczna Załoga) - kosmici przejęli transmisję odpowiednika Star Treka myśląc, że jest prawdziwa i przybywają na Ziemię prosząc obsadę o pomoc. To zajebisty pomysł na komedię, ale niestety nie jest aż tak śmiesznie jakbym sobie tego życzył, jedyne co mnie za każdym razem rozbrajało to sposób mowy i śmiechu tej najważniejszej rasy kosmitów, świetnie zagrani. Początek fajny, środek z akcją nudny, ale końcówka znowu ok. Obsada super, biust Sigourney Weaver super, CGI bardzo słabe, niektóre wątki i zagrania niestety typowe dla wysokobudżetowego filmu z początku lat 2000. Ale podsumowując podobało mi się, po prostu mogłoby być lepiej.
The Princess Bride (Narzeczona dla księcia) - 10/10, dawno się tak nie uśmiałem. Wiem, że to kultowy klasyk, sam oczywiście kojarzyłem jakieś fragmenty, ale od początku do końca obejrzałem dopiero teraz i cieszę się, że to zrobiłem. Niby historia dla dzieci, a dużo bardziej do mnie trafił tu humor niż większość czegokolwiek z kategorii tylko dla dorosłych. I dopiero teraz wiem jak dużo Shrek zabrał z tego filmu, ciekawe czy bez niego w ogóle by powstał?
Requiem for a Dream - nie podobało mi się wcale. Nie powiem, że to zły film, ale przereklamowany to na pewno. Masa głupich decyzji postaci czy innych durnych zagrań zrobionych tylko by szokować i wkurzająca muzyka z non stop w kółko powtarzaną jedną piosenką. Jedynym pozytywnym zaskoczeniem był Marlon Wayans, znałem go tylko z głupich komedii więc nie wiedziałem, że naprawdę potrafi grać! 😮 A tutaj on i jego postać podobały mi się najbardziej.
Saw (Piła) - myślałem, że to będzie tylko durna rzeźnia, krew i flaki, a bawiłem sie bardzo dobrze. Podobał mi się też wątek śledztwa z Danny Gloverem w roli detektywa. Ale seria ma chyba już 8 sequeli, więc nie spodziewam się, że poziom będzie utrzymany. 😅 Pojawi się w jakimś moim abonamencie to sprawdzę dwójkę.
Halloween (1978) - ten sam przypadek co wcześniej wspomniana Noc Żywych Trupów, na pewno w swoich czasach ten film był rewolucyjny, ale dzisiaj to już nieoglądalna sztampa. + Nawet wtedy nie wierzę, że te tragiczne aktorstwo i okropne dialogi były ok. Tylko soundtrack doceniam, muzyka Carpentera zawsze mi się podobała.
The Mist (2007) - opowiadanie Kinga czytałem dawno temu i było tylko ok, do tego film ma raczej przeciętne oceny więc zupełnie nie spodziewałem się tego, jak bardzo mnie wciągnie i się spodoba. Dużo, dużo lepszy od materiału źródłowego. Jedynie słabe CGI trzeba przełknąć, ale i tak najważniejsi są tu ludzie. Wiadomo że wszyscy to przerysowane stereotypy, ale sprawdzają się tu wg mnie bardzo dobrze, świetnie zagrani. I dzwięk super, muzyki mało, ale każdy stuk brzmi tu bardzo autentycznie, totalnie się nie znam na technikaliach jak to osiągnęli, po prostu wiem, że działało strasznie.
Na filmwebie Mgła ma tylko 5.8/10 i po
zakończeniu wiem dlaczego.

Bardzo odważne, ale mi się ono też mega podobało.
Ja dałem 9/10.
Once Upon a Time in America - a tu mocne zaskoczenie w drugą stronę, spodziewałem się mega gangsterskiego klasyka na miarę Ojca Chrzestnego czy Scarface'a, a to nie sięga tym filmom do pięt. Najgorsze były dialogi i aktorstwo dzieciaków, pisałem się na film z De Niro, a przez prawie połowę dostałem przedszkole z pistoletami. Ale ta dorosła część też nie jest jakaś idealna, najważniejsza dwójka postaci ok, ale dwaj pozostali z tego gangu zupełnie bez charakteru, do tego inne niby ważne postacie poboczne też jakieś takie niezbyt (szczególnie ta ukochana "Kluchy" słabiutka, jedyny przypadek w tym filmie gdzie aktorka dziecięca była lepsza od dorosłej). Historia mi się nie podobała, nie obchodziła mnie, nie kibicowałem głównemu bohaterowi, ani się nie przejmowałem jego rozterkami. Zakończenie z
Maxem rzucającym się do śmieciarki-niszczarki (nie wiem jak to inaczej nazwać) i głównym bohaterem nieprzyjmującym do wiadomości prawdy fajnie rozegrane, ale poprzedzający to twist wręcz śmieszny.
Joe Pesci pojawia się i znika bez sensu, tu jestem przekonany, że zostało wycięte z nim wiele scen z którymi jego wątek miałby znaczenie, no ale oceniam to co dostałem w ostatecznej wersji filmu.
Może trochę za mocno jadę, ale to dlatego bo spodziewałem się geniuszu, a dostałem średniaka. Muzyka i zdjęcia bardzo dobre, i choć sam scenariusz mi się nie podobał, to też zdziwiłem się jak szybko minęły te 4h, myślałem że przy tak długim czasie będzie gorzej. Ale i tak wolałbym go spędzić grając w Fortnajta, czytając Batmana czy coś.
Spider-Man: Across the Spider-Verse - tutaj równiez zawód. Świetna muzyka, styl graficzny i animacja, ale fabularnie to jest typowy komiksowy plastik, z masą wkurzających, sarkastycznych docinek w poważnych momentach rodem z MCU, tą samą nudną nastolatkową dramą, dylematami typu nie mogę nic nikomu powiedzieć bo rodzice mnie nie rozumieją, uwu. 😢 Do tego to nie jest nawet kompletny film tylko część pierwsza. Generalnie jako superbohaterska młócka jest ok, artystyczne aspekty mocno ciągną ten film w górę, ale spodziewałem się więcej. Poprzednia część była lepsza, świeższa, kompletniejsza. Tu dałem 6/10 (a poprzedniemu 9).