
Według ,,szanownych" Internetów, licznych fanowskich gdybań w sferze harrypotterowskiej popkultury, tak oto jak na zdjęciu powyżej mógłby wyglądać - jeśli chodzi o twarz na zbliżeniu, nie jest to całościowe przedstawienie sylwetki - Lord Voldemort w wykonaniu Benedicta Cumberbatcha. Wiadomo, że nie chodzi (jak na razie) o reeboot słynnej serii filmów, które wyłączając MCU i Star Wars zarobiły z wielkich marek/Uniwersów tematycznych w filmie najwięcej, a jedynie o... serial live action. I tu pojawia się problem: fandom Wizarding World najwyraźniej ,,stoksyczniał": część fanów tego ogromnego już Świata akceptuje serial (no, przynajmniej jakaś cząstka), część niestety nie, jakby słysząc to od razu widły w ruch, na czarownice i palić na stosie! Jednak sam pomysł na rolę Benedicta jako ,,Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać" brzmi pysznie intrygująco, powabnie i obiecująco! Z mojej perspektywy sam projekt serialowy od WB/HBO w Wizarding World, związany z Harrym Potterem, jest mi obojętny. I nie wiem, czy bym zaakceptował to, co bym w nim przez te naście odcinków ujrzał, najwyżej potraktowałbym to jako ,,alternatywną rzeczywistość"... Jestem świeżo po finiszu książkowych "Insygniów Śmierci", a została mi do oglądnięcia jedynie cz.2 filmowego odpowiednika tego tomu. W każdym razie serial byłby na pewno ciekawy, na pewno widowiskowo nakręcony, więc nawet pod tym względem chętnie bym potterowski twór małoekranowy ,,przytulił".

Kapitał to ludzie (głowy) a nie pieniądz (ani książka).
Pieniądz to tylko regulator przepływów zasobów.
To że przyniesie dochód i pieniądz i kapitał nie oznacza jakości i bycia najlepszym.
Ludzie określą jego jakość a nie pieniądz.
Za popytem idzie podaż. Masz rację jak i jej nie masz. Napisałeś trochę głupot, ale z drugiej strony pewna doza prawdy w twojej opinii jest, bo są to czyste fakty, które sporo świadczą o dzisiejszym świecie, ale mało to kogokolwiek interesuje. Jeśli ludzie chcą, ludzie to dostają, doświadczają tego czegoś, albo z niego korzystają i są generalnie z tego czegoś zadowoleni. A za tym idzie jakość - tak, dziwnie to brzmi, ale jeśli filmowy hit zarabia np. 400 mln. dol. amer. przy budżecie około 100 mln. dol. amer., to jakościowo jest bardzo dobry, ba musi ogólnej populacji się podobać; musi istnieć tu jakieś pojęcie jakości, jakaś ukryta w tym proporcja. Zresztą piękno i jakość to subiektywne zjawiska; może być tysiąc różnych pojęć, co to znaczy świetna jakość w filmie, czy to, że film jest niesamowity. Temat do solidnej debaty!
