Z może nienajnowszych, ale jednak pewnych, około dniowych, newsów ze świata Box Office, wynika, cytując fragment artykułu ze strony "ppe.pl":
,,Na przedpremierowych pokazach w czwartek film [Ptaki Nocy] zarobił 4 miliony dolarów, co jest powiedzmy rezultatem nawet na poziomie. Niestety piątek pokazał już, że pierwsze prognozy zarobków się nie sprawdzą, bowiem film zarobił wczoraj tylko 12,6 mln dolarów. Analitycy sądzą, że w cały weekend dzieło DC zgarnie 33,5 mln zielonych, więc aż o 17-23 milionów mniej niż zakładano wcześniej. Przy budżecie wynoszącym 80 mln cała produkcja ma spore szanse wyjść na plus, ale na pewno nie będzie kasowym hitem."
Z obserwacji obecnego ruchu w globalnym Box Office, czy samego braku zainteresowania oglądających - głównie fanów kinowych adaptacji komiksowych - wątkiem łobuziarskiego bohatera żeńskiego, zrywającego swą kreacją z ,,konwenansem pełnego testosteronu kina superbohaterskiego", wynika, że awangardowe "Ptaki Nocy" zarobią naprawdę niewiele, w okolicach 200-300 mln. dol. (szacunki dość zawyżone), przy czym na razie takowe zbytnie prorokowanie jest zgubne. Kto wie, czy nie byłoby to jeszcze mniej ,,filmodolarów" dla tej produkcji niż podaję. Przy "Ptakach Nocy", bez względu na wszystko, trzymam się linii optymizmu. Nie zrażam się taką informacją, ani całkowitym ignorowaniem widowiska przez środowisko miłośników kina, adaptującego świat komiksowy. Kręci mnie niemożebnie ten rodzaj kinowego obrazu. Odosobnienie, kicz, szaleństwo, a w związku z tym pewnie nierówna fabuła, scenografia, - wszystko w kalejdoskopie dziwności i wszędobylskiej ekspresji. Chrzanić to! Dam porwać się takiej wizji, wybierając się 12 lutego na "Ptaki Nocy", na seans w formacie IMAX z napisami.