Autor Wątek: Tłumaczenia komiksów  (Przeczytany 62317 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline turucorp

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #780 dnia: So, 11 Listopad 2023, 16:48:52 »
Tu nie chodzi o tą jedną kobietę, tylko o to co ty zaprezentowałeś po jej wypowiedzi.

W sensie, że się obraziła za „syndrom sztokholmski”? Przecież zawsze może się odnieść, podjąć dyskusję itd. jak każdy inny użytkownik czy użytkowniczka forum. Stowarzyszenie „anonimowych adwokatów” nie jest jej do tego potrzebne.
Dobra, bo zaraz Mateusz mi da za dużo punktów karnych za offtop.

Offline PJP

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #781 dnia: So, 11 Listopad 2023, 17:10:40 »
Bardzo pouczająca ta parodniowa dyskusja, dzięki niej postanowiłem, że już prawie nic tłumaczonego z angielskiego na polski nie będę kupował.
To byłby model idealny. Trudny, chociaż możliwy do zrealizowania ;)
Racja co do uwzględniania szerszego kontekstu wizualnego w tłumaczeniu, ale zastanawiam się czy wydawnictwa a nawet tłumacze mieliby ochotę na dłuższą dyskusję w tym zakresie. Wśród nas są różni ludzie, zarówno z wydawnictw, ludzie pióra, graficy, programiści, handlowcy, marketingowcy, tłumacze też, a nawet redaktorzy. Forum czytają wszyscy. Także konkurencja wydawnictwa, które zostało zjechane za tłumaczenie.

W modelu idealnym w kwestiach dyskusyjnych i trudnych zawsze można spróbować zapytać czytelników. Raz się uda, innym razem niekoniecznie, ale tak jak w kreskówkach jest szansa, że pojawi się żaróweczka  :D Praca tłumacza przypomina chodzenie po polu minowym. Kiedyś w końcu nastąpi wielkie bum. I rzeczą oczywistą jest, że tak jak w przypadku historii, gdy każde pokolenie odkrywa swoją wersję, tak tłumaczenie komiksu będzie inne teraz, inne było 10 czy 20 lat temu, a za kolejne 50 też będzie wyglądać inaczej. Zawsze byłem zwolennikiem względnie dokładnego tłumaczenia z przechyłem na klimat i dobrą zabawę. Nigdy nie upierałem się przy dosłownym trzymaniu się słów. Każdy kolejny tłumacz tego samego (co raczej nie zdarza się za często) musi zmierzyć się jeszcze z falą sentymentu, która przecież od lat niesie polskie komiksowo :)

Offline death_bird

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #782 dnia: So, 11 Listopad 2023, 17:12:04 »
Z przykrością muszę stwierdzić, że wypowiedź jednego z Użytkowników (któremu nijak nie mogę odmówić prawa do wypowiadania się, a wręcz jestem zadowolona, że ją zamieścił, bo porusza fascynujący dla mnie temat) nie spełnia warunków rzetelnie przeprowadzonej analizy tłumaczenia.

Wobec powyższego proponowałbym nabycie elektronicznej wersji oryginału i przeprowadzenie takiej pogłębionej analizy "w pełnym zakresie". Nie bawiłem się w wyrywanie niczego z kontekstu celem udowodnienia jakiejkolwiek tezy (pisałem wcześniej, że pomniejsze wątpliwości interpretowałem na korzyść, bo też właśnie starałem się odnieść w kontekście całości tekstu) choćby z tego banalnego powodu, że absolutnie każdy może sobie wykupić ten zeszyt w wersji elektronicznej i spuścić mnie po brzytwie za różne "brzydkie sztuczki".
Zresztą. Gdyby moje propozycje były jedynie dowolnymi interpretacjami fruwającymi sobie w jakimkolwiek oddzieleniu od tekstu źródłowego to podejrzewam, że Autor tłumaczenia byłby w stanie łatwo to wykazać i tym samym obalić moje wersje.
Innymi słowy: jeżeli nie przeprowadziłem rzetelnego procesu tłumaczenia to proszę o przedstawienie takowego. Zakładam, że zarzut pochodzi od profesjonalnej tłumaczki dla której przetłumaczenie jednego zeszytu SH to jakieś pół godziny pracy.
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline starcek

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #783 dnia: So, 11 Listopad 2023, 17:33:50 »
To jakiś kosmiczny żart czytać, że tak dobrze w komiksowie jeszcze nie było. Zwłaszcza widząc jakie koszmary SL potrafiło już zamieścić w swoich publikacjach.

Za każdym razem, gdy ktoś napisze: 80-ych, 70-tych, 60.tych, '50tych - pies sra na chodniku w Tychach.

Offline Xmen

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #784 dnia: So, 11 Listopad 2023, 17:49:10 »
Dobra propaganda nie jest zła. Wiadomo że przy produkcji taśmowej/masowej jakość spada a nie rośnie(wiem SL nie produkuje taśmowo)
Jeleń to zwierzę leśne, którego widok napawa podziwem. Jego majestatyczny wygląd najlepiej podkreśla poroże – inaczej też wieniec, przypominający koronę. Jest postrzegany jako król lasu. Od początku dziejów pozostaje symbolem męstwa, witalności, władzy, a także walki i zwycięstwa.

Offline starcek

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #785 dnia: So, 11 Listopad 2023, 19:46:20 »
Aż sobie przypomniałem to super - teraz już wiem, że to przez wyrwanie z kontekstu -  to niezrozumiałe słowo "Tydzień-dwa", które pochodziło ze zdania, które w oryginale brzmiało: "Winter be here in a week, or two, I reckon".
Za każdym razem, gdy ktoś napisze: 80-ych, 70-tych, 60.tych, '50tych - pies sra na chodniku w Tychach.

Offline Kadet

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #786 dnia: Nd, 12 Listopad 2023, 01:35:07 »
Oryginalne pierwsze wydanie, czyli wersja gazetowa w odcinkach.
Link do skanu: https://kpbc.umk.pl/Content/190856/publikacja08008.pdf
Swoją drogą, słowniki tradycyjnie proponują niezły rozpiernicz, bo "kniahini" (skoro już przyjmujemy taką wersję), to zarówno księżna jak i arystokratka, która nie musi wchodzić w żaden związek, bo arystokratką po prostu jest.

No niestety to nie jest Sienkiewicz. To jest uproszczone streszczenie "Ogniem i mieczem" dla młodego odbiorcy z dodatku dziecięcego do "dorosłej" gazety. Odpowiada końcówce rozdziału IV i początkowi rozdziału V z pierwszego tomu.

W oryginale u Sienkiewicza jest "kniahini", ale być może forma "kniazini" to efekt jakichś prób spolszczania wschodniego wyrazu. W każdym razie jeśli chodzi o tytuły arystokratyczne, to terminologia w Polsce nie jest aż tak sprecyzowana z tego powodu, że zasadniczo w imię równości szlacheckiej były w I Rzeczpospolitej zabronione. Pewnym ich odpowiednikiem były urzędy dworskie i ziemskie, ale one chyba nie były dziedziczne. Było parę wyjątków: m.in. po unii lubelskiej pewne rody ze Wschodu zachowały w nowej Rzplitej prawo używania starych tytułów kniazia (i do takiego rodu zalicza się powieściowa Helena Kurcewiczówna), a oprócz tego można było używać tytułów uzyskanych od zagranicznych władców (dzięki temu Radziwiłłowie z "Potopu" tytułowali się książętami, który to tytuł ich przodkowie dostali od cesarza Rzeszy Niemieckiej).

W każdym razie niestety z uwagi na ówczesną nierówność płci nie było chyba takiej możliwości, by kobieta sama z siebie mogła otrzymać tytuł arystokratyczny bądź urząd dworski. Tak jak pisałem wcześniej, niezamężne kobiety używały form od tytułu ojca, a zamężne - od męża, tak więc "kniahini" musiała być żoną kniazia, w inny sposób tego tytułu nabyć raczej nie mogła. W innych krajach być może wyglądało to inaczej, nie jestem ekspertem.

  Stanowisko przyjąłem do wiadomości, ale oni je rozumiem, ani się z nim zgadzam. Nie ma na tym świecie nic niezbywalnego, wszystkiego można się pozbyć, wszystko może być zabrane. Okazywanie szacunku, albo zwykłe odwracanie wzroku w przypadku osób, które za grosz go nie mają w stosunku do innych działa tylko i wyłącznie demoralizująco i to na całe otoczenie. Naprawdę chadza po tej planecie sporo ludzi, które jedyne na co zasługują to najwyżej przysłowiowa "mela na ryj".

To bardzo smutne i w pewnej mierze także straszne słowa, bo wiele okropnych zdarzeń w historii zaczynało się od tego, że ktoś sobie uznawał, że dana grupa ludzi nie ma godności ludzkiej lub ją utraciła, więc można ich traktować w dowolny, nawet najgorszy sposób. Nie mówię tu, żeby odwracać wzrok od złych rzeczy, ale by każdemu człowiekowi, niezależnie od tego, co zrobił, nie odmawiać pewnego minimum ludzkiego traktowania i szacunku. Dla mnie taki nakaz wypływa z mojej religii; inni, którzy mają inne źródła wartości, mogą go wywodzić choćby z prawa naturalnego potwierdzonego w naszej konstytucji (art. 30).

Wcinając się między wódkę i zakąskę.
Usiadłem sobie do pierwszego zeszytu "Batman: White Knight Presents HQ" w wersji oryginał i tłumaczenie. W sumie ciekawa, odrobinę "detektywistyczna" zabawa.
Z góry zaznaczam, że nie jestem tłumaczem. Nie jestem nawet lingwistą. Nie mam doświadczenia i nie wiem czy tłumacz ma jakiś kodeks dobrych praktyk, który musi przestrzegać; czy musi jakoś bardzo się starać żeby zmieścić się w dymku. Czy jest później przez kogokolwiek korygowany. Wszystkiego tego nie wiem.
Wyjaśniwszy powyższe. Kilka rzeczy zwróciło moją uwagę:

Na przytoczonej przez Ciebie liście jest parę rzeczy, które mogą budzić wątpliwości, i parę, w których nie dostrzegam żadnego zgrzytu; największym problemem jest jednak to, że analiza wyrwanych z kontekstu cytatów siłą rzeczy może nie być miarodajna. Kiedy tłumacz pracuje, to tłumaczy cały tekst, a nie pojedyncze zdania, i nie traktuje ich jako zamkniętych i odrębnych całości, lecz jako elementy większej struktury. W komiksie jeszcze dochodzi do tego druga, wizualna warstwa wypowiedzi. Dlatego, nawet jeśli wydaje się, że w tłumaczeniu czegoś brakuje, zawsze istnieje możliwość, że tłumacz pominął to, bo było to mniej lub bardziej jasne z kontekstu, bo wskazywały na to już poprzednie lub następne zdania, wreszcie - bo widać to wyraźnie na obrazku i tekst tylko dublował ten komunikat, a więc można było go skrócić dla jasności lub dla zachowania miejsca w dymku. Parę luźnych komentarzy, z konieczności takich trochę na czuja:

Cytuj
"Why are strippers like rocks? You skip the flat ones" - "A wiecie czym różnią się naleśniki od striptizerki? Dobrze jak są płaskie"
Tego podejścia nie rozumiem - oba "dowcipy" są marne w zw. z czym chyba pozostałbym przy oryginale zamiast iść w jakieś własne wynalazki. Zwłaszcza koślawo ułożone (pierwsza myśl przy tej składni jest jednak taka, że dobrze, że to striptizerki są płaskie).

Oryginału nie można było tu zachować dosłownie, bo opiera się on na grze słów - dwuznaczności czasownika "skip" nieobecnej w polskim. "To skip a stone" oznacza "puścić kaczkę" i jak wiadomo, do tego celu używa się tylko płaskich kamieni. Ale "skip" znaczy też "pominąć, opuścić" i w takim sensie odnosi się do striptizerek. Być może polski dowcip można byłoby jakoś jaśniej przeformułować, ale stanowi dla mnie dobrą próbę stworzenia żartu, który zachowuje choć część komunikatu oryginału (nawiązanie do płaskości).

Cytuj
"Good night, sleep tight, don`t let hienas bite" - "Dobranoc pchły na noc, nietoperze za kołnierze, a hienki pod sukienki".
Sorry, ale z tymi "hienkami" nie wyszło i to bardzo. Biorąc pod uwagę, że oryginalna gra słów jest nieprzetłumaczalna szedłbym wyłącznie w tekst znany w Polsce czyli coś w stylu "Dobranoc pchły na noc, karaluchy pod poduchy, nietoperze za kołnierze".

Dla mnie jest to dobre tłumaczenie - nie znam kontekstu, ale zakładam, że wzmianki o nietoperzach i hienach są istotne, bo to zwierzęta powiązane odpowiednio z Batmanem i Harley/ ew. Jokerem. Można by się ewentualnie zastanawiać, czy była potrzeba dodania tych nietoperzy, ale może kontekst to uzasadnia. "Hienki pod sukienki" i "nietoperze za kołnierze" nie wydają mi się bardziej absurdalne niż "szczypawki na zabawki".

Cytuj
"It`s been a couple of years" - "Minęły dwa lata".
Nie rozumiem co ludzie mają z tymi "dwoma". Na ogół to jest jednak "kilka". Czyli: "Minęło kilka lat".

Dosłowne znaczenie "a couple of" to "dwa", przenośne "parę". Tak jak u nas - "para" to z zasady "dwa", ale czasem też "nieokreślona, ale niewielka liczba". Bez kontekstu trudno mi stwierdzić, czy to "dwa" pasuje tu, czy nie, ale technicznie nie jest błędem. W przenośnym znaczeniu lepiej chyba jednak oddawać "couple" jako "parę" niż "kilka" (choć i tu - jak wszędzie - wszystko zależy od kontekstu*).

Cytuj
"Who wouldn`t be intrigued by that sort of creativity?" - "Każdy byłby zaintrygowany taką pomysłowością".
Nie dostrzegam w tłumaczeniu tego zdania znaku zapytania.

Zamiana pytania retorycznego "Kto nie byłby zaintrygowany taką pomysłowością?" na zdanie twierdzące "Każdy byłby zaintrygowany taką pomysłowością". Przekaz i znaczenie pozostają takie same. Jeżeli figura retoryczna z oryginału nie odgrywała jakiegoś szczególnie wielkiego znaczenia w tekście, taka drobna modyfikacja pozostaje moim zdaniem w większości wypadków w granicach wolności tłumacza, który wśród paru równoprawnych tłumaczeń ma prawo wybrać wersję, która w jego uznaniu najzgrabniej brzmi po polsku.

Cytuj
"I can`t risk it again". - "Nie mogę dopuścić, żeby to się powtórzyło".
Raczej jednak: "Nie mogę ponownie ryzykować".

Zależy od kontekstu. Obecność "it" po "risk" w oryginale sprawia, że pierwsze tłumaczenie też może pasować. Jeżeli "it" to jakieś zdarzenie niezależne od mówiącej osoby, to angielski zwrot oznacza mniej więcej "nie mogę ryzykować, że [to coś] znów się wydarzy", czyli "muszę podjąć działania, żeby [to coś] się nie wydarzyło". Drugie tłumaczenie sugeruje, że [to coś] jest wywoływane jakimiś bardziej bezpośrednimi czynnościami podjętymi przez mówcę.
--------------------------------
* Wiem, powtarzam się, ale w tłumaczeniu naprawdę tak jest. Kiedy spytacie na szybko tłumacza "jak jest X po angielsku/ niemiecku/ hiszpańsku?", jest spora szansa, że usłyszycie "To zależy od kontekstu". Wiecie, ilu tłumaczy trzeba, by zmienić żarówkę? To zależy od kontekstu. I tak dalej. W odpowiednim kontekście to nawet "beaver" można przełożyć jako "pszczoła", a "pig" jako "kot" :)
« Ostatnia zmiana: Nd, 12 Listopad 2023, 01:37:58 wysłana przez Kadet »
Proszę o wsparcie i/lub udostępnienie zbiórki dla dziewczynki z guzem mózgu: https://www.siepomaga.pl/lenka-wojnar - PILNE!

Dzięki!

Offline Kadet

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #787 dnia: Nd, 12 Listopad 2023, 02:44:43 »
I jeszcze odrębny post na temat tłumaczenia w Barksie (przepraszam za jeden pod drugim, ale chciałem trochę to rozdzielić)

Brakuje Bazyliszka, który odniósłby się do tłumaczeń kaczek :D Nie da się ukryć, że w mojej głowie też takowe sformułowania funkcjonują, chociażby słynne rymy czy zbitki i na początku kolekcji Barksa miałem z tym problem. Broniono tłumacza, że bliżej oryginału itd. Niby tak, ale tylko tam gdzie było wygodnie, bo zdarzały się uwspółcześnienia i lokalizowanie, np. Las Kwabacki (nadal jest w kolekcji Barksa). A zatem ten argument trzymania się oryginału jest zabawny, jeśli tłumacz robi wrzutki, które są czytelne np. dla starszych czytelników czy operujących pewnym kanonem popkulturowym. No bo skoro tu mógł, to dlaczego tam nie mógł? Wiem, wiem, chodzi o sam fakt własności tłumaczeń, ale przecież czemu nie pokombinować?
To jest mój główny zarzut wobec kolekcji Barksa (oprócz dodatków) -> zdehumoryzowano serię, że polecę Papciem.

Musiałbym zapytać - względem czego zdehumoryzowano? Bo tak jak wiele razy powtarzano, tłumacz pracuje na tekście Barksa, widzi tekst Barksa i stara się zachować humor obecny w tekście Barksa. Być może kreatywne tłumaczenie Michała Wojnarowskiego (które bardzo lubię, ale trzeba przyznać, że własnej twórczości tłumacza było tam nawet i tyle, co Barksa) nadodawało tam jeszcze więcej humoru w swoich wstawkach, ale jeśli założymy, że tłumaczymy w normalny sposób, to niektórych efektów z twórczych przeróbek Wojnarowskiego po prostu nie da się osiągnąć.

Nie znaczy to jednak, że obecny "Kaczogród" jest tłumaczony słowo w słowo, bo to byłby okropny przekład. Parę razy widziałem takie zarzuty - o, mówią, że Drewnowski tłumaczy wiernie, ale tu i tu wstawił nawiązanie albo zmienił wyrażenie, więc to tylko hipokryzja i chodzenie na łatwiznę. Otóż nie. Przekład literacki siłą rzeczy cechuje się większą wolnością niż użytkowy, ale między tępym przekładem słowa po słowie a pisaniem własnego tekstu na podstawie oryginału istnieje jednak wiele pośrednich etapów. Są też takie wyrażenia kulturowe, których po prostu nie da się słowo w słowo przełożyć, więc trzeba szukać sposobów, aby to zrekompensować - albo w tym samym miejscu, albo gdzieś w pobliżu, bo pamiętajmy - patrzymy na cały tekst, a nie na wyrwane pojedyncze zdania. Dobrym przykładem różnic w stylach jest ten fragment, który kiedyś przytaczałem:

Cytuj
Ramka otwierająca historyjkę "Good Canoes and Bad Canoes" i jej polskie tłumaczenia:

Oryginał: Donald and his nephews are at a northern lake, where Donald is feeling so cocky that he has entered a canoe contest against his lucky cousin Gladstone Gander!

Tłumaczenie Jacka Drewnowskiego (z "Kaczogrodu", t. 4): Donald i jego siostrzeńcy wybrali się nad Jezioro Łabędzie. Donald czuje się taki pewny siebie, że startuje w zawodach kanadyjek przeciwko swojemu kuzynowi Gogusiowi...

Tłumaczenie Michała Wojnarowskiego (z "Kaczora Donalda" 39/1997): Szanowna publiczności, kochani telewidzowie, drodzy czytelnicy. Znajdujemy się właśnie nad Jeziorem Północnym, gdzie Donald, ogarnięty niezrozumiałym napadem pewności siebie, rzucił wyzwanie swojemu kuzynowi i wiecznemu szczęściarzowi w jednej osobie, znanemu nam skądinąd pod jakże banalnym imieniem Gogusia...

Jakie są zmiany Jacka Drewnowskiego? Bezimienne "północne jezioro" nazwał "Jeziorem Łabędzim", idąc za Barksowskim zwyczajem nadawania miejscom w pobliżu Kaczogrodu zwierzęcych, zwłaszcza ptasich nazw ("Goosetown", "Hentown", "Mudhen Lake") i jednocześnie dodając w pakiecie nawiązanie kulturowe dla bardziej wyrobionego odbiorcy. Kompensujemy tym niejako cały bagaż skojarzeń, jaki w czytelniku z USA budzi "północne jezioro", które od razu nasuwa mu obrazy północy USA i pogranicza z Kanadą z całym związanym z tym klimatem i kulturą. Drewnowski usunął także jako nadmierną oczywistą wiadomość, że Goguś jest szczęściarzem - Barks zakładał, że jego komiksy, wydawane w tanich zeszytówkach, zawsze mogą czytać zupełnie nowi odbiorcy, i dlatego często w pierwszych kadrach wstawiał takie krótkie objaśnienia postaci. Jednak w wydaniu zbiorczym z kilkunastoma komiksami takie coś nie jest aż tak bardzo potrzebne. Poza tym znaczenie zdania, komunikat i styl pozostają takie same.

Co do zmian Michała Wojnarowskiego: fragmenty są dodawane (początkowy potrójny zwrot do odbiorców). Styl się zmienia z rzeczowego na kwiecisty. Pojawia się wartościowanie ("banalne imię Gogusia"). To już jest raczej tekst pisany na podstawie Barksa niż wierne tłumaczenie Barksa. I owszem, może zaowocowało to dodatkowym humorem, ale w kolekcji, która ma z założenia prezentować twórczość i osobę Barksa, lepiej wskazać sposoby, jakimi to Barks jako scenarzysta osiągał humor, a nie Michał Wojnarowski.

A teraz co do Lasu Kwabackiego. To nawet całkiem dobry przykład, żeby pokazać, jakie koleje losu czasem stoją za tłumaczeniem tak niepozornych zwrotów. Otóż gdybyśmy chcieli robić to "wiernie", to kaczki musiałyby chadzać na grzyby do Schwarzwaldu :)

Przede wszystkim zauważmy, że jest to nazwa własna, a w tłumaczeniu fikcyjnych nazw własnych często potrzebna jest pewna doza swobody, większa niż w zwykłym tekście (był o tym fragment we wstępie do "Papugi z Singapuru").  I teraz: w oryginale "Las Kwabacki" to "Black Forest". Dlaczego więc nie jest to tłumaczone jako zwykły "Czarny Las"? Z kilku powodów. W skrócie: ten zwrot niesie ze sobą bagaż skojarzeń, którego nie da się łatwo przeszczepić do polskiej wersji.

"Black Forest", zwany też "Enchanted Forest", nie był wyłącznie pomysłem Barksa. W amerykańskich komiksach Disneya nazywano tak las, w którym żyły poupychane rozmaite baśniowe postaci z kreskówek i filmów - głównie Wilk Bardzozły i trzy świnki oraz obsada z filmu "Song of the South" - "Br'er Rabbit" ("Królik Spryciula), "Br'er Fox" ("Lisisko"), "Br'er Bear" ("Miś Farmer"), ale też w razie potrzeby Bambi, Śnieżka, Kopciuszek itd. itp. Nam to się może wydawać dziwne z uwagi na naszą, odrębną tradycję komiksów Disneya, ale we współczesnych Barksowi komiksach innych twórców często gęsto zdarzały się najbardziej niezwykłe crossovery między postaciami - Donald mógł sobie spotkać krasnoludki od Śnieżki, a Chip i Dale - Dumbo. Mieliśmy tego posmak w dwóch komiksach z "Kaczogrodu" od innych scenarzystów, w których Babcia Kaczka spotyka się z Lisiskiem i Wilkiem Bardzozłym. "Black Forest" w tej wersji to angielska nazwa Schwarzwaldu, lasu kojarzonego z baśniami braci Grimm. Nie chodzi więc tu o samą "czarność" lasu, tylko o baśniowe konotacje jego nazwy. Niestety polska nazwa Schwarzwaldu... to Schwarzwald, a sam las nie kojarzy się chyba tak mocno z bajkami jak w USA.

Barks jako taki nie używał raczej bajkowych motywów w swoich komiksach, chyba że go przymuszono. Przejął ten las jako coś, co było już w użyciu, ale nie traktował go bajkowo, tylko jako zwykły las. I takim też go widzieliśmy tu w Polsce, od lat 90., kiedy pojawiły się u nas komiksy Disneya. Kontaktu z masą komiksów amerykańskich współczesnych Barksowi nie mieliśmy i chyba mieć nie będziemy (są tam perełki i dobre historie, ale jest też cała masa przeciętniaków i słabizny robionej na odwal się - nie bez przyczyny to Barksa nazywano "tym dobrym artystą od kaczek", a nie jego współczesnych kolegów). Nie będziemy więc mieć takiej podbudowy jak amerykańscy czytelnicy.

Nazwa "Las Kwabacki" zachowuje ten fragment znaczenia, który jest istotny u Barksa, a więc "las leżący przy jakimś dużym mieście". Wiąże się też z polską tradycją "skwaczania" nazw miejsc. No i była w użyciu jeszcze przed początkiem wydawania "Kaczogrodu", więc można było ją przejąć dla ciągłości, tak jak inne nazwy własne, takie jak choćby imiona i nazwiska postaci (które też nie są czasem wierne dosłownie, ale przecież nikt nie będzie nagle zmieniał Diodaka na "Żyroskopa Luźnotrybika"/ "Gyro Gearloose"). Przy okazji warto też zauważyć, że w "Kaczogrodzie" doszło do ujednolicenia tłumaczenia, bo ten sam las bywał też nazywany we wcześniejszych przekładach "Puszczą Kwampinowską", ale teraz przyjęto jedną, spójną wersję, która jest stosowane na przestrzeni kolekcji Barksa i Rosy.

Mam nadzieję, że te rozważania choć w części uzasadniają "Las Kwabacki" :)
Proszę o wsparcie i/lub udostępnienie zbiórki dla dziewczynki z guzem mózgu: https://www.siepomaga.pl/lenka-wojnar - PILNE!

Dzięki!

Offline turucorp

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #788 dnia: Nd, 12 Listopad 2023, 05:29:33 »
No niestety to nie jest Sienkiewicz. To jest uproszczone streszczenie "Ogniem i mieczem" dla młodego odbiorcy z dodatku dziecięcego do "dorosłej" gazety. Odpowiada końcówce rozdziału IV i początkowi rozdziału V z pierwszego tomu.

W oryginale u Sienkiewicza jest "kniahini", ale być może forma "kniazini" to efekt jakichś prób spolszczania wschodniego wyrazu. W każdym razie jeśli chodzi o tytuły arystokratyczne, to terminologia w Polsce nie jest aż tak sprecyzowana z tego powodu, że zasadniczo w imię równości szlacheckiej były w I Rzeczpospolitej zabronione. Pewnym ich odpowiednikiem były urzędy dworskie i ziemskie, ale one chyba nie były dziedziczne. Było parę wyjątków: m.in. po unii lubelskiej pewne rody ze Wschodu zachowały w nowej Rzplitej prawo używania starych tytułów kniazia (i do takiego rodu zalicza się powieściowa Helena Kurcewiczówna), a oprócz tego można było używać tytułów uzyskanych od zagranicznych władców (dzięki temu Radziwiłłowie z "Potopu" tytułowali się książętami, który to tytuł ich przodkowie dostali od cesarza Rzeszy Niemieckiej).

W każdym razie niestety z uwagi na ówczesną nierówność płci nie było chyba takiej możliwości, by kobieta sama z siebie mogła otrzymać tytuł arystokratyczny bądź urząd dworski. Tak jak pisałem wcześniej, niezamężne kobiety używały form od tytułu ojca, a zamężne - od męża, tak więc "kniahini" musiała być żoną kniazia, w inny sposób tego tytułu nabyć raczej nie mogła. W innych krajach być może wyglądało to inaczej, nie jestem ekspertem.

Aż ci dałem lajka. Szacun, że ci się chciało.
Fakt, nie zweryfikowałem tego fragmentu, skupiając się na "kniazini".
Z drugiej strony, nawet jeśli przyjmiemy, że "kniahini" nie jest feminatywem, to już np. "bogini", "członkini" czy "monarchini" feminatywami są, a zatem zastosowanie "gościni" jest w pełni poprawną formą i w sumie nie wiadomo (a przynajmniej ja nie wiem), w jaki sposób taka forma miałaby być śmieszna, czy wręcz ośmieszająca.

Offline PJP

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #789 dnia: Nd, 12 Listopad 2023, 11:38:13 »
Bardzo interesująca analiza, chociaż właśnie pamiętając Kwampinos trochę sarkam na Las Kwabacki ;) Chociaż i tu i tu mamy rezerwat, więc polowanko można rozpatrywać w dość złowieszczym kontekście 8)

Offline death_bird

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #790 dnia: Nd, 12 Listopad 2023, 12:28:39 »
Parę luźnych komentarzy, z konieczności takich trochę na czuja:

Oryginału nie można było tu zachować dosłownie, bo opiera się on na grze słów - dwuznaczności czasownika "skip" nieobecnej w polskim. "https://en.wikipedia.org/wiki/Stone_skipping]To skip a stone" oznacza "puścić kaczkę" i jak wiadomo, do tego celu używa się tylko płaskich kamieni. Ale "skip" znaczy też "pominąć, opuścić" i w takim sensie odnosi się do striptizerek. Być może polski dowcip można byłoby jakoś jaśniej przeformułować, ale stanowi dla mnie dobrą próbę stworzenia żartu, który zachowuje choć część komunikatu oryginału (nawiązanie do płaskości).

Dla mnie clue tego dowcipu to jednak "skały". Próbowałbym pod tym kątem. Przykładowo (pierwsza myśl - od czapy): "Dlaczego stiptizerki są jak skały? Chwytasz za duże, odpuszczasz małe". Czy inny seksizm w ten deseń. Te naleśniki (zresztą kiepsko sformułowane) zupełnie nie leżą mi w kontekście oryginalnego "żartu".

Dla mnie jest to dobre tłumaczenie - nie znam kontekstu, ale zakładam, że wzmianki o nietoperzach i hienach są istotne, bo to zwierzęta powiązane odpowiednio z Batmanem i Harley/ ew. Jokerem. Można by się ewentualnie zastanawiać, czy była potrzeba dodania tych nietoperzy, ale może kontekst to uzasadnia. "Hienki pod sukienki" i "nietoperze za kołnierze" nie wydają mi się bardziej absurdalne niż "szczypawki na zabawki".

Tutaj cały czas uważam, ze linijka "hienki pod sukienki" po prostu źle brzmi. Koalar w minutę czy dwie poddał lepszą propozycję pisząc "Dobranoc hieny na noc". Brzmi to po polsku, koresponduje z tym co jest w oryginale i po prostu układa się w dobrze brzmiący tekst.

Dosłowne znaczenie "a couple of" to "dwa", przenośne "parę". Tak jak u nas - "para" to z zasady "dwa", ale czasem też "nieokreślona, ale niewielka liczba". Bez kontekstu trudno mi stwierdzić, czy to "dwa" pasuje tu, czy nie, ale technicznie nie jest błędem. W przenośnym znaczeniu lepiej chyba jednak oddawać "couple" jako "parę" niż "kilka" (choć i tu - jak wszędzie - wszystko zależy od kontekstu*).

Tutaj byłbym skłonny "poluzować" opinię ponieważ przeczytałem opis komiksu na stronie Atomu (sam posiadam wersje zeszytowe i tego opisu na ostatniej stronie okładki brak) gdzie jest podane "Two years after the events of Batman: Curse of the White Knight" - czyli czysto formalnie rzecz ujmując to mogłoby być "Minęły dwa lata" przy czym równie dobrze można było użyć tego sformułowania wprost w dymku: "It`s been two years". Jest "couple" i stąd pierwsze skojarzenie czytając oryginał to "kilka". To jest mniej czy bardziej luźna rozmowa między dwojgiem znajomych a nie np. raport policyjny gdzie należałoby się trzymać ściśle określonych ram czasowych. Ale jak piszę - tutaj w tym momencie przyznaję, że mogłoby być i tak i tak.


* Wiem, powtarzam się, ale w tłumaczeniu naprawdę tak jest. Kiedy spytacie na szybko tłumacza "jak jest X po angielsku/ niemiecku/ hiszpańsku?", jest spora szansa, że usłyszycie "To zależy od kontekstu". Wiecie, ilu tłumaczy trzeba, by zmienić żarówkę? To zależy od kontekstu. I tak dalej. W odpowiednim kontekście to nawet "beaver" można przełożyć jako "pszczoła", a "pig" jako "kot" :)

Wydaje mi się, że czytałem ten zeszyt jednak w kontekście całości zeszytu (zwł., że nie po raz pierwszy).
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline Kadet

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #791 dnia: Nd, 12 Listopad 2023, 13:24:54 »
:P
Dla mnie clue tego dowcipu to jednak "skały". Próbowałbym pod tym kątem. Przykładowo (pierwsza myśl - od czapy): "Dlaczego stiptizerki są jak skały? Chwytasz za duże, odpuszczasz małe". Czy inny seksizm w ten deseń. Te naleśniki (zresztą kiepsko sformułowane) zupełnie nie leżą mi w kontekście oryginalnego "żartu".

Najważniejszym elementem tego fragmentu jest wg mnie żart (humor, nieważne, jakich lotów) i nawiązanie do płaskości. "Kamień" jest tam tylko wtórnie, jako coś, co również może być płaskie. Trzymanie się na siłę dosłownie tego kamienia nie przynosi moim zdaniem dobrych rezultatów.

Tutaj cały czas uważam, ze linijka "hienki pod sukienki" po prostu źle brzmi. Koalar w minutę czy dwie poddał lepszą propozycję pisząc "Dobranoc hieny na noc". Brzmi to po polsku, koresponduje z tym co jest w oryginale i po prostu układa się w dobrze brzmiący tekst.

Niestety moim zdaniem "dobranoc, hieny na noc" odpadają, bo nie zachowują jednej z najważniejszych cech wyliczanek - rytmu. "Do-bra-noc" - trzy sylaby. "Pchły-na-noc" - też trzy sylaby. "Hie-ny-na-noc" - cztery sylaby. Nie da się tego wypowiedzieć w takim samym rytmie jak pierwotnej wyliczanki, więc nawiązanie słabnie, a przekład nie brzmi już tak płynnie.
Proszę o wsparcie i/lub udostępnienie zbiórki dla dziewczynki z guzem mózgu: https://www.siepomaga.pl/lenka-wojnar - PILNE!

Dzięki!

Offline death_bird

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #792 dnia: Nd, 12 Listopad 2023, 13:55:26 »
Dlaczego striptizerki są jak skały? To wydaje mi się być podstawa całości.
Zestawienie "o jedną sylabę za dużo" z linijką "hienki pod sukienki" wydaje mi się działać na korzyść czterech sylab.
« Ostatnia zmiana: Nd, 12 Listopad 2023, 14:00:45 wysłana przez death_bird »
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline Kadet

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #793 dnia: Nd, 12 Listopad 2023, 14:36:20 »
W obu częściach każdego członu powinno być po tyle samo sylab.

"Do-bra-noc" - 3/ "pchły-na-noc" - 3
"Ka-ra-lu-chy" - 4/ "pod-po-du-chy" - 4
"I-szczy-paw-ki" - 4/ "na-za-baw-ki" - 4

"Do-bra-noc" - 3/ "pchły-na-noc" - 3
"Nie-to-pe-rze" - 4/ "za-koł-nie-rze" - 4
"I-hi-en-ki" - 4/ "pod-su-kien-ki" - 4*

"Do-bra-noc" - 3/ "hie-ny-na-noc" - 4 - brak rytmu

--‐----------
* wyraz "hiena" można wymawiać z dwiema sylabami: "hje-na" lub z trzema: "hi-je-na"; w wyliczance automatycznie wymawiamy tak, aby był rytm, ale nie da się wymówić tego z jedną sylabą jak "pchły".

Co do żartu - pierwotną intencją mówiącej osoby jest zażartowanie ze striptizerki i z tego, że jest "płaska". Aluzję do kamieni dibiera jako środek, który ten cel pozwoli osiągnąć. Dlatego moim zdaniem zachowanie pierwszego sensu jest ważniejsze od drugiego, który można poświęcić, byle ten pierwszy dobrze wybrzmiał.

Proszę o wsparcie i/lub udostępnienie zbiórki dla dziewczynki z guzem mózgu: https://www.siepomaga.pl/lenka-wojnar - PILNE!

Dzięki!

Offline death_bird

Odp: Tłumaczenia komiksów
« Odpowiedź #794 dnia: Nd, 12 Listopad 2023, 14:58:12 »
Pozostaniemy przy swoich opiniach.
Dla mnie:
"Dobranoc. Hieny na noc.
  Karaluchy pod poduchy.
  Nietoperze za kołnierze."
brzmi o kilka długości lepiej niż "A Hienki pod sukienki".

P.S. Im dłużej nad tym się zastanawiam tym trudniej jest mi się pogodzić z myślą, że tłumacz może lege artis zmienić pytanie (choćby retoryczne) w zdanie twierdzące. Ale widać będę musiał z tym żyć.
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".