A zaczęło się od komiksu z końca lat osiemdziesiątych. Wtedy mówiliśmy goscini? Bo oboje świetnie pamiętamy te czasy.
Tylko ten argument, zresztą jak wiele innych tutaj przytaczanych, dowodzi właśnie tego jak bardzo niektórym tutaj odjechał peron.
Oto przeciwnicy postępu żądają aby tłumaczenia dokonywać nie na język współczesny, tylko na ten, który był używany w Polsce w danym czasie. Pomysł tak postępowy, że w tym momencie znaleźliście się w czołówce postępu, w której na razie jesteście tylko wy i nikt poza wami. Przynajmniej ja nie znam ani jednego tłumacza, który by się z waszym podejściem zgodził.
Przyjmijmy na chwilę, że piszecie poważnie i poważnie można wasze żądanie potraktować. Tak więc komiksy superhero z lat 50-ych będące kwintesencją amerykańskiego stylu życia trzeba tłumaczyć w duchu panującego wówczas w PRL socrealizmu. Dickensa wolno tłumaczyć tylko na polszczyznę z XIX wieku. Zdziwniej i zdziwniej robi się z literaturą średniowieczną, bo taką Śmierć Artura Thomasa Maloryego trzeba by tłumaczyć na staropolski. No i teraz powiedzcie mi na jaką polszczyznę należy tłumaczyć Biblię?
Żartuję sobie oczywiście, bo wiem co mi odpiszecie filologiczne orły moje kochane - oczywiście Biblię wolno tłumaczyć tylko i wyłącznie na polszczyznę czasów Chrystusa.