Nie będę cię diagnozował, ale w twoim przypadku jedna wizyta za 150 zł dałaby na to pytanie w miarę klarowną odpowiedź.
Ależ ja nie oczekuję od ciebie żadnej „diagnozy”, anonimku.
Sprawa jest prosta, użytkownicy forum, którzy „mają jaja”, potrafią przyjść na dowolne spotkanie, prelekcję czy nawet afterka i podyskutować otwarcie. Tak to się odbywa w Łodzi, Warszawie, Krakowie czy nawet w Sanoku (w którym dyskusja wokółforumowa trwała kilka godzin, w różnych konfiguracjach personalnych). Jeżeli zaproszenie do takiej rozmowy, zamiast tego prymitywnego kąsania pod płaszczykiem anonimowości, nazywasz chorobą, to raczej nie ja mam problem.
No to może łopatologicznie:
1. Odniosłeś się do słowa "towarzysz", dokładny cytat "No i po co ci to pitolenie o „towarzyszach”? Co chcesz w ten prymitywny sposób osiągnąć? Sprowokować mnie?". Nie było mowy we fragmencie do którego się odnosiłeś o „przemocowcu”, „gwałcicielu” czy „bolszewiku”.
No tak, o „gwałcicielu” było dopiero, kiedy adwersarz się rozkręcił.
Czujesz się obrażony „salką potu” bo się z nią identyfikujesz?
Bo tylko tak można wyjaśnić twoje „anse”.
Czy wam po tej „prawej stronie” naprawdę wydaje się, że macie jakiś monopol na dwuznaczności i bycie „obrażanym”? Że wasza „racja” jest jedyną opcją, bo jest wasza? Że te prymitywne zagrywki i teksty, których nie użylibyście w bezpośredniej konfrontacji, stają się przez to bardziej znaczące?
W poprzedniej „dyskusji” na ten sam temat, padały te same „argumenty” z waszej strony. Ba, nie dotarliśmy jeszcze teraz do „jądra ciemności”, czyli opowieści np. o żołnierkach (a tak liczyłem, że ktoś teraz znów z tym wyskoczy
).