Tematy o tłumaczeniach komiksów są trochę rozproszone na forum, jakiś czas temu w jednym z wątków była interesująca dyskusja (teraz nie mogę znaleźć), albo
tutaj w temacie Asteriksa też ciekawostki odnośnie różnych tłumaczeń...
Ja proponuję może mniej interesujący, a bardziej hipotetyczny i poniekąd kontrowersyjny temat - ostatnio przez tzw. nasz internet
przewinął się ten "artykuł", przykładowy cytat:
Wszystko zaczęło się w 2016 roku, kiedy to Ezra Miller wizytowałx Rezerwat Standing Rock w Dakocie Północnej. Spotkałx tam Tokatę Iron Eyes, 12-letnią niebinarną osobę, z którą się zaprzyjaźniłx. Miller miałx wtedy 23 lata.
Ostatnio na forum pisałem:
Nie czytaj portalu na F.
To wyżej jest idealnym przykładem dlaczego moja rada jest dosyć trafna
Ale poważnie - nie wiem o co chodzi z tymi końcówkami, tj. wiem, ale nie rozumiem jaki był zamysł - czy autor nie wiedział jak ma się odnieść do osób o jakich pisze i postawił na własną kreatywność zastępując końcówki literą x? Czy może to jakaś kopia zachodnich "zwyczajów" i tam tak już się pisze docelowo?
Filmwebu nie trawię od lat, także ten portal to raczej ekstremalny przykład, ale
skojarzyło mi się "luźno" z dyskutowanymi m.in. na forum feminatywami (których nie jestem adwokatem ani przeciwnikiem), widzę że w tym kierunku języki się zmieniają, czym więc różni się kierunek zaprezentowany w linkowanym "artykule"? Czy i jaka jest szansa, że za ileś lat czytając komiks/książkę nie rozpoznam swojego języka, albo bardziej "życiowo", czy w środowisku np. korporacyjnym odezwanie się do innej osoby będzie wymagało intensywnych przygotowań (co i obecnie ma miejsce, aczkolwiek znam głównie przykłady anegdotyczne, co może świadczyć, że skala nie jest jeszcze szeroka)?
Obawiam się, że to o czym piszę może być za bardzo "polityczne" i z komiksami ma stosunkowo niewiele wspólnego, także zwięźlej - jeśli w tłumaczeniach komiksów widzimy coraz więcej feminatywów, to za jakiś czas pojawią się też odmiany względem osób "nieidentyfikujących się" - dla mnie lekki "kosmos", domyślam się, że za ileś lat pewnie nie dogadam się z ówczesnym najmłodszym pokoleniem, to jest naturalne i robi mi mniejszą różnicę niż hipotetyczna możliwość, że zmiany w powszechnie używanym języku sprawić mogą, że
popkultura będzie cięższa w odbiorze tylko ze względu na ww. zmiany...? A może takie odmiany już w literaturze itp. istnieją (pytam bo nie wiem, pamiętam jakie poruszenie było tu na forum przy słowie "szpieżka", więc zmiany idące dalej raczej byłyby zauważalne)?