@Zwirek
Chyba mamy pewien dysonans.
Co prawda nie do końca orientuję się jak działa kickstarter, w zw. z tym muszę zapytać czy tam jest jakiś limit wpłat na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy" i jeżeli ktoś będzie chciał wpłacić po osiągnięciu limitu to obejdzie się smakiem i nie dostanie produktu czy jednak wpłaca każdy chętny a im więcej kasy się uzbiera tym lepiej?
To po pierwsze.
Kickstarter jest tutaj podany jako przykład, taki model finansowanie nazywa się crowdfundingowym. Czas zbiórki jest ograniczony, musi też zostać osiągnięta wymagana minimalna kwota. Czasami produkt jest dostępny po premierze w normalnej sprzedaży, ale najczęściej będzie to już inna wersja, podstawowa zamiast rozszerzonej albo bez jakiś dodatków, itp.
Przykład z życia
The Witcher: Roninhttps://www.kickstarter.com/projects/witcherronin/the-witcher-ronin-a-hard-copy-collectors-edition-mangaTutaj polska recka:
https://www.youtube.com/watch?v=V1-FdB5IKBAWiedźmin Ronin jest dostępny również w normalnej sprzedaży, ale w zwykłej wersji (mniejszy format, miękka oprawa, brak dodatków). Na
Allegro jest wersja z Kickstartera (z defektem), wystawiona z ceną 500zł.
Po drugie: to nie ja użyłem terminu "patologia" a jedynie (albo "aż") stwierdziłem, że ten system tworzy spekulację w sposób wręcz naturalny. Generalnie staram się tej sytuacji nie wartościować. Po prostu dostrzegam pewien ciąg przyczynowy i dlatego jeżeli dla kogoś spekulant (wiem, trudno bronić tej postawy w sytuacji w której lata komuny kazały postrzegać fakt spekulacji wyłącznie przez pryzmat zła i niemoralności) jest "zły" to tym samym "zły" jest Wydawca, który tworzy mu okazję.
Dla mnie to są po prostu dwie różne (ale sprowadzające się do tego samego celu) decyzje biznesowe. Teoretyzując:
Wydawca mając wykalkulowane, że średnio sprzedaje mu się nakład w widełkach np 750-800 sztuk z prawdopodobieństwem wyprzedania nakładu rzędu 90% przy 750 sztukach i 60% przy 800 sztukach podejmuje decyzję obarczoną mniejszym ryzykiem z większą pewnością sukcesu. I nie przejmuje się tym, że na ten konkretny tytuł może być zapotrzebowanie np na 775 sztuk. Opłaca mu się wydać 750 i tyle wydaje. Natomiast "spekulant" znający mechanizm, ale zapewne nie znający konkretnego popytu na konkretny tytuł zakłada, że uda mu się sprzedać np 10 sztuk z przebiciem. I podejmuje takie ryzyko biznesowe.
Pytanie brzmi: który z dwóch jest "lepszy" a który "gorszy"?
Chodzi mi o to, że jedno prowadzi do drugiego.
Niestety/stety spekulacja, jest częścią wolnego rynku. Cała giełda papierów wartościowych to spekulacja, kupujesz papier, dziś możesz go sprzedać za tyle, jutro za inną kwotę. Możesz się wzbogacić siedząc na kanapie i patrząc w niebo, możesz też zbankrutować. Cena może skakać, bo ktoś, coś tam napisał na twitterze, totalne szaleństwo.
Pośrednictwo, ktoś kupuje towar i zaraz go sprzedaje drożej, zarabia na tym, że jest pośrednikiem, samemu nic nie wytwarzając. Sprzedawca z Allegro, sprzedaje towar z Amazon albo z AliExpress, którego nie posiada. Po prostu kupuje towar na zagranicznym serwisie (za pieniądze kupującego z Allegro) i zamawia, ale nie na swój adres, tylko bezpośrednio na adres kupującego z Allegro. Wariactwo, kto na to pozwala? To jest właśnie wolny rynek.
To co opisujesz, wydaje mi się, że nie bierzesz jednej ważnej kwestii pod uwagę. Wydawnictwo nie zawsze może sobie wybrać model sprzedaży, jaki mu pasuje. Stawiam tezę, że nie ma możliwości sprzedawania komiksów takich jakie wydaje Lain, w modelu takim jaki stosuje Egmont. Gdzie komiksy Egmontu, są na rynku bardzo długo, a kiedy się wyprzedadzą, robiony jest dodruk. Model sprzedaży, powinien być dopasowany do produktu który posiadasz.