Pierwsza recenzja Button Mana. Od Maria Konopnicka czyta komiksy - ten swietny blog znajdziecie na feacebooku
Na szybko, bo przed świętami robota w rękach się pali i czasu na pisanie nie mam. Na czytanie też nie, ale wyrywając cenne minuty z paru godzin snu, w ostatnich dniach pochłonąłem ponad 300-stronicowego „Cyngla” (Button Man) wydanego przez Studio Lain
Jest to komiks wspaniały, choć specyficzny i zapewne nie dla każdego. Były żołnierz Harry Exton bierze udział w grze stworzonej przez bogatych i zepsutych gości, którzy bawią się w starożytnych Rzymian organizując współczesne igrzyska gladiatorów. Tyle, że walki nie rozgrywają się na arenie, lecz w przestrzeni publicznej, bywa, że w miastach lub na ulicach, gdzie często giną przypadkowi ludzie. Możni tego świata obstawiają, przyjmują zakłady i zarabiają na swoich cynglach niemałe pieniądze.
Harry Exton jest takim Messim swojego fachu i jego wartość szybko rośnie. Co się wydarzy gdy zechce opuścić „grę”? Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by się domyślić, że odzyskanie wolności będzie jeszcze trudniejsze niż rozwód ludzi połączonych macierzyństwem i kredytem mieszkaniowym.
Harry Exton jest jednak skuteczny i równie niebezpieczny jak Messi na polu karnym. Po drugiej stronie nie ma Wojciecha Szczęsnego i nikt nie jest w stanie go zatrzymać. Nie oznacza to jednak, że nie będzie musiał ponieść ofiar, a rozgrywka, która go czeka okaże się łatwa do rozstrzygnięcia.
W „Cynglu” nie ma wielkiej ekwilibrystyki fabularnej, sekwencja zdarzeń jest prosta jak przeładownie broni, a bohater to postać raczej jednowymiarowa, nie posiadająca większych rozterek. Owszem zabici powracają w snach, ale nasz Messi nie myśli o zmienie dyscypliny sportowej, a w drodze do emerytury jest konsekwentny i nie ogląda się na obietnice ZUS-u.
Komiks przekonuje przede wszystkim mrocznym klimatem i absolutnym mistrzostwem Arthura Ransona, który potrafi opowiadać obrazem jak mało kto. Nie śpiesząc się przy tym, nigdy nie idąc na skróty – piękne rozrysowując wszystkie starcia i nie pozostawiając niedopowiedzeń.
„Button Man” to dawka znakomitej rozrywki – porywające komiksowe „kino akcji”, obmalowujące mroczny świat, w którym życie ludzkie nie ma większej wartości, a litość i przebaczenie znaczą mniej niż pozbawiona smaku guma do żucia wypluta w miejskim szalecie.
Komiks ukazał się w trzech wersjach okładkowych. Najładniejsza jest ta regularna, więc kupiłem limitkę uznając, że wersję podstawową zdążę kupić nieco później. Okazuje się jednak, że już jej nie ma. Komiks rozchodzi się szybciej niż tyfus po slumsach. Łapcie więc ostatnie sztuki, bez względu na okładkowe wersje, póki jeszcze jest okazja, bo z dodrukami ze Studia Lain może być problem.
https://buycoffee.to/mariakonopnicka/