Pierwszy tom za mną.
Wizualnie petarda.
Fabularnie burdel na kółkach ogarnięty dzikim ogniem.
Przede wszystkim brakuje mi choć odrobinę szerszego wprowadzenia jeśli chodzi o samą Yiu. Co prawda jest tam "spokojniejszy" początek, ale chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej o postaci jako takiej a nie tylko o jej profesji.
Świat też niby nakreślony, ale wrażenie odniosłem takie jakby od stanu "0" we wprowadzeniu historia od razu przechodziła w stan "1".
A co poza tym? Miszmasz totalny. "Doomtrooper" skrzyżowany z "religijnością" w stylu "Diuna" (brakowało mi tam jedynie Zensunnitów), akcja rodem prawie z "Obcy 2", antagonista niczym jakiś Dagoth z Conana i generalnie gonitwa na złamanie karku bez choćby chwili na złapanie oddechu w całym tym szaleńczym kalejdoskopie bez przerwy wirujących różnokolorowych szkiełek*.
Przy czym fajny motyw z mediami (taki trochę jak ze "Starship Troopers").
Do tego plus za mrugnięcie okiem do fanów "Piąty element".
Drugi tom pewnie zamówię, ale tak po prawdzie to chyba jednak bardziej dla ilustracji, bo ta fabuła jest jakby taka... z jednej strony strasznie bombastyczna a z drugiej trzymająca się kupy dzięki kilku zszywkom.
Zaś co do samego wydania: byłoby 10/10 i życzyłbym sobie bardzo żeby tyle właśnie było, tylko że...
No właśnie.
Żywcem nie jestem w stanie pojąć jak w tomie z tak w sumie średnią ilością tekstu można przywalić tyle baboli (te dymki z tekstem w oryginale to celowy zabieg?). Albo wyraźnie nadmierny pośpiech albo zwykłe niechlujstwo. W każdym razie korekta do korekty bo w tak ślicznie wydanym komiksie to jest po prostu wpadka.
P.S. Do ilu księgarń standardowo trafiają produkty Studia?
*bardzo chciałem w tym zdaniu użyć sformułowania "klisz fabularnych", ale ponieważ nie chce mi się kłócić o to gdzie ja tam widzę jakieś klisze toteż postanowiłem go nie używać.