Zgadzam się z kolegami wyrazajacymi swoj sprzeciw w kwestii "dodrukowywania limitek" - dla mnie to jest po prostu oksymoron. Ponadto zwracam uwagę, że (moim zdaniem) u podłoza "idei limitki" nie lezy limitowanie wlasciwej treści komiksu, czyli ograniczanie dostepnosci do tej treści, lecz limitowanie formy, w jakiej ta treść została wydana, czyli, krotko mówiac: limitowanie samego wydania.
Pozwolę się trochę nie zgodzić, dla mnie limitowane wydanie specjalne, a limitowany nakład
to nie jest tożsame. I mimo wszystko są to dwie rzeczy, które należy odróżniać.
"exclusive" prawie zawsze jest limitowany. Limitowany nakład, nie zawsze musi być "exclusive".
I przykład.
Jeśli wychodzi wydawca i mówi "wydamy 100 sztuk komiksu X w "exclusive". Każdy będzie miał
swój numer i nie będzie więcej". A po dobrej sprzedaży, po dwóch latach gość wpada na pomysł
by wrzucić kolejną identyczną "setkę" to jest draństwo pierwszej wody.
Jeśli wychodzi wydawca i mówi "z zasady wydajemy po 1000 sztuk, ale ten komiks X, z takich
czy owakich powodów wydamy (bez żadnego "exclusive"), ale tylko 100 sztuk". Komiks się
wyprzedaje, a ludzie płaczą, że chcą jeszcze. Po dwóch latach gość rzuca kolejne 100 czy nawet
200 sztuk. Czy to jest aż taka zbrodnia ? Chyba, że wcześniej obiecał że więcej NIE BĘDZIE.
Abstrahuję tutaj od Scream, bo na mój nos, sprawa jest trochę mętna.
Chodzi mi tylko o to, że są "limitki" i "limitki", a i te drugie dzielą się jeszcze na kolejne itd....