Zresztą E. chyba zaczyna trochę jak pis, cisnąć klientów tak mocno jak się da, dopóki nie pękną.
Myślę, że przyczyna jest znacznie bardziej przyziemna: Egmont się rozwijał, zatrudniał ludzi, nowych edytorów itp. Zmniejszenie liczby publikacji oznacza dla nich zwolnienia, bo podniesienie marży już jest niemożliwe - koszty druku zamknęły tę furtkę. A uwierzcie mi, to nie jest takie proste - bardzo trudno skaluje się organizację w dół. Bo przy zmniejszeniu liczby publikacji o 1/3 nie da się zmniejszyć liczby np. DTPowców o 1/3, kiedy zatrudniało się dwóch. Albo decydować kto jest ważniejszy - handlowiec czy edytor.
Także póki co Egmont udaje, że nic się nie dzieje - koszt druku przenosi na konsumenta i jedzie po planie wydawniczym, bo licencje opłacone, trzeba teraz doprowadzić do zwrotu z inwestycji.
I tu się wywalą. Tak czuję.
Obawiam się jedynie tego, że panu Kołodziejczakowi za późno zapali się lampka, przeinwestuje i jak zwykle zrzuci całą winę na nas - czytelników. "Nie będzie Epików Spider-mana, bo nie kupowaliście" - to jest zawsze największe zarzut to prowadzonej przez niego części organizacji - pasywność w zakresie rozwoju rynku.