Ja jestem przeciwnikiem parad, marszów i pochodów. A już w zupełności - oglądania ich.
Element prowokacyjny to jedno (swoją drogą - często sprawia wrażenie, że ktoś nie wytrzymał i ulało mu się to, co spora część chciałby zrobić, ale powstrzymuje się w imię sprawy). A kreowanie się na ofiarę - drugie.