Ale ten podział jest w dzisiejszych czasach a właściwie od paru dekad fałszujący rzeczywistość.
Rozwiniesz, dlaczego tak uważasz?
Na tym forum (dla przykładu) ciągle dyskutujemy o tym, czy dany komiks nam się podoba czy nie. Niektórzy to jeszcze uzasadniają (tak jak potrafią). Myślę, że tak się robi na innych polach kultury - film się komuś podoba, komuś nie, ktoś daną piosenkarkę ceni, ktoś wręcz przeciwnie.
Są też ludzie, którzy zawodowo się zajmują danymi tematami - oni starają się (a przynajmniej ja bym od nich tego oczekiwał), że przyłożą jakieś bardziej obiektywne kryteria do swoich ocen. Może zwrócą uwagę na coś, na co zwykły konsument nie zwrócił. I tak w morzu ocen, opinii, krytyki wykuwa się podział (a może raczej stopniowanie) na rzeczy mniej lub bardziej ambitne.
Teraz dostęp do kultury jest łatwiejszy niż dekady wcześniej. Filmy masz na streamingach, możesz sobie zamówić jakiś nośnik z całego świata. Książkę klikniesz i za 2 dni masz w paczkomacie, albo w parę sekund na czytniku. To samo np. z muzyką. Z niektórymi dziedzinami tak łatwo nie jest - do teatru, muzeum trzeba dojechać, ale np. ja miałem dużo większe możliwości podróżowania po świecie niż moi rodzicie i wiele takich miejsc udało mi się odwiedzić.
Tak samo teraz łatwiej dzielić się swoimi opiniami - np. w necie, na forach, blogach, social mediach itd. Kiedyś krytyk mógł sobie pisać do gazety czy innego magazynu.
Konkludując, w mojej opinii, ocenianie utworów jest naturalną cechą człowieka, a teraz jest z tym nawet łatwiej niż kiedyś.
Czy np.Dark Knight Returns nie porusza tematów społecznych, politycznych bo jest komiksem?
Na pewno znajdziesz wiele miejsc, gdzie DKR jest uważany za wielkie osiągnięcie sztuki komiksowej. A, że wiele osób (może nawet większość) tego nie akceptuje, to powinno nas na forum komiksowym przerażać?
Ja generalnie zgadzam się z Tokarczuk, że do obcowania z kulturą jest potrzebna kompetencja / wrażliwość a może zwykła ciekawość świata. Ale skupmy się na medium na razie - kiedyś czytałem artykuł o tym, że jeśli ktoś będąc dzieckiem nie czytał komiksów, to w życiu dorosłym będzie miał z tym problem. Kiedyś w pracy ktoś mnie zapytał, ale jak ja mogę to czytać, bo są obrazki. To patrzę na obrazki, czy czytam dymki? Ale w którą stronę się poruszać? Co jest po czym? Coś w tym chyba jest:)
W filmie / w teatrze trzeba słuchać i patrzeć i to chyba nikomu nie sprawia trudności (no chyba, że ma tak jak ja, że dialogów w polskim filmie nie rozumie - taka dygresja). Pewnie dlatego, że tak człowiek funkcjonuje na codzień.
Przecież ten podział na logikę jest absurdalny bo czemu gra nie może być ambitna tematycznie? Przecież taki Planspace Torment jest po prostu ambitną historią i tyle.
Jeżeli tak jest, to w miejscach, gdzie ludzie zajmują się grami, na pewno znajdziesz pochlebne opinie.
Nie można znać się na wszystkim (ja tej gry, ani pewnie żadnej innej nie kojarzę).
Tokarczuk wywołała emocje bo to noblistka z naszego kraju. Tokarczuk generalnie wali straszne pierdoły nie tylko w tematach kultury, np. nazywanie Polski krajem kolonialnym to też był strzał w kolano. Ja generalnie za tą panią nie przepadam i wiadomo, że zdanie jakiegoś typa z sieci pewnie mało tutaj znaczy, więc wspomnę tylko, że Tokarczuk to swojego czasu ostro krytykował Stanisław Lem.
Wracając do głównego wątku. Ja akurat nie śledzę za bardzo wypowiedzi czy kariery Tokarczuk, ani w ogóle innych twórców, pisarzy itd. Wolę czytać, oglądać, słuchać (w tej kolejności). Oceniać, krytykować można a nawet trzeba - to jest dowód na myślenie. Ale z drugiej strony, w mojej oczywiście opinii, artysta (mówię tu ogólnie, nie konkretnie o Tokarczuk) nie powinien naginać swojej twórczości po to, by spodobała się jak największej liczbie odbiorców. Traci wtedy swoją oryginalność, swój kunszt. Decyzje za niego podejmuje ktoś inny (wydawca? badanie opinii publicznej?). Ja jednak wolę poczytać / obejrzeć / posłuchać tego konkretnego człowieka i zobaczyć, czy jego talent i przemyślenia jakoś do mnie trafiają, czy zupełnie nie.
Oczywiście gdzieś jest granica snobizmu, żenady czy wręcz karykatury. I dla twórcy i dla odbiorcy.
Jeśli Tokarczuk wywołuje emocje, to raczej w tej części, która czyta książki. Pozostała część chyba nie śledzi jej słów. Stąd myślę, że jej wpływ na czytelnictwo jest ograniczony. Było marnie zanim zaczęła pisać, będzie marnie niezależnie od tego co napisze czy powie.
Natomiast co do jej przytaczanej wypowiedzi - to mimo, że jej nie zarejestrowałem, kiedy padła, to jest to zbieżne z moimi przemyśleniami. Ona mówiła o książkach, w tym swoich, więc do takich Ksiąg Jakubowych jeszcze nie dojrzałem, a nie chcę zaczynać i przerywać. Bieguni byli dla mnie trudną lekturą, ale doczytałem, Prowadź swój pług - czytałem z przyjemnością. Nawet film na tej podstawie obejrzałem i też mi się spodobał.
Natomiast w innych gałęziach sztuki nie mam odpowiedniej wrażliwości, czy nabytych kompetencji (nawet nie wiem, czy potrafiłbym je nabyć) - poezja, opera, rzeźba, malarstwo, muzyka (klasyczna ale w sumie każda inna). No nie znam się po prostu, nie czuję, nie rozumiem. I tak, pewnie dla niektórych będę prostakiem z tego powodu. Trudno.
Do czytania książek próg wejścia jest dość niewielki. Większy niż dla filmu, gdzie wystarczy kliknąć i już coś leci, ale no nadal to trudne nie jest. Jestem też przekonany, że każdy mógłby znaleźć coś, co by go zainteresowało - problemem nie jest dostępność oferty. To jednak jest jakieś wewnętrzny brak potrzeby czytania. Ja tego nie rozumiem, bo dla mnie czytanie jest naturalne jak jedzenie. Bardziej naturalne niż oglądanie filmów / seriali czy słuchanie muzyki.
Pytanie takie - czy ludzie czytający i nieczytający jakoś się od siebie różnią? Ja podskórnie czuję, że tak. Ale czy to ma jakieś wymierne przełożenie na cokolwiek?