Bendis musi kochać Spider-Mana. I bardzo dobrze. W końcu dostaję serię w której scenarzysta odpowiednio wyważa chwile kiedy główny bohater jest autentycznie szczęśliwy z momentami kiedy znowu życie kopie go po dupie. Dialogi w tej serii są arcymistrzowskie, idealnie trafiają w target do nastolatków i nie mam procenta wątpliwości iż sukces Ultimate to zasługa właśnie Bendisa. Bagley natomiast otacza Parkera po prostu plagą seksownych kobiet, w czterech tomikach naszemu młodemu superbohaterowi może się naprawdę zawrócić w głowie. MJ, Gwen, Kitty, Jean, Ororo, Black Cat, dziabnąć chce go Elekta
Chłopina się nie nudzi. Możecie się śmiać ale pamiętam jak dziś gdy maximumcarnage napisał mi iż docenię USM dopiero wtedy kiedy przeczytam cały run. Bawię się przednio, żałując wielce zakończenie przygody scenarzysty z DD. Tak płynnie komiksy nie wchodziły mi dawno, w ciągu dnia pożarcie wręcz setek stron nie był dla mnie problemem. Dobrze, że przynajmniej ta przygoda potrwa jeszcze dłuższy czas