Jakie są Wasze odczucia po przeczytaniu Wojny Światów Aarona?
Moja opinia - dawno nie czytałem tak złego eventu. Chyba od czasów Shadowlandu. To co tam się dzieje to istny dramat. Całkowicie zniszczyło mi to run Aarona, do tego stopnia, że olewam kolejne Thory i żegnam się z tytułem (czytaj - całość leci na Allegro). Z chęcią sięgnę po kontynuację pióra Donny'ego Catesa, jednak Jasonowi już podziękuję.
Czyli uważasz, że tu jest jak ze Straczynskim i Siege?
Mi sie tutaj i wcześniej nie podoba straszliwie poszatkowany scenariusz i brak pokazywania kluczowych scen.
Najpierw Avengers ostro przegrywają, uciekają do Arktyki i nie pokazana jest kluczowa scena jak odpierają szturm na Celestiana. Odparli i tyle. Thor poleciał w słońce i przegrywanie zamieniło się w wygrywanie. Jak? Jak opanowanie wszystkich kontynentów przez wrogów, garstka herosów potrafi odwrócić w 5 minut? No i kluczowe pojedynki też są pocięte.
To mi się nie podoba. Natomiast to że pojawia się jeden złol a potem i tak go herosi pokonują bo tak każe scenariusz, to niestety norma teraz w Marvelu. Tak było w Tajnych Wojnach, w Tajnym Imperium, teraz Wojnie Światów. Nie przewiduję że z Knulem będzie inaczej.
Marvel poszedł szkołą Stephena Kinga - buduje się dobry początek, złe siły narastają i narastają, dobrzy nie powinni mieć żadnych szans, a potem i tak wyrywają, bez żadnych przesłanek z tej strony. Bo końcówka jest napisana w 5 minut na 5 stronach. Gorr miał rację.