Ten DD przeważająco pozytywne opinie zebrał przez lata, z tego co rzuciłem okiem to głównym bohaterem Matt (a nie jego alter ego), sprawa sądowa oparta w jakimś stopniu na faktycznej zbrodni, no i Matt próbuje dojść do prawdy orientując się wśród mieszkańców miasteczka w jakim dzieje się akcja. Każdy z tych epizodycznych bohaterów ma swoją cegiełkę do dorzucenia i w ten sposób zebrane fakty pozwalają wymierzyć sprawiedliwość. Graficznie mi kompletnie nie leży, ale są i miłośnicy takiego stylu (zresztą to nie przypadek, że rysownik wcześniej robił Jessica Jones: Alias).
Spojrzałem też na Fantastyczną Czwórkę: Marvel Knights 4 z zapowiedzi i... To już któryś komiks w tej kolekcji spod imprintu Marvel Knights (ww. DD też stamtąd), to miało być takie przyziemne ujęcie superbohaterów, mniej spandexu a więcej dramatów. Kolekcje (bo też wcześniejsze) uzupełniają tą lukę na polskim rynku, bo np. wielu miniserii z tego imprintu inni wydawcy by nie ruszyli. Ten tom FF to jednak początek kilkutomowego runu, ale widzę że pierwszy tom jest w miarę zamknięty jakby co. Założenie ciekawe, bo ma sprowadzić FF do czegoś bliższego street-level niż zwyczajowe zagrożenia z kosmosu i zajmowanie się nauką sci-fi. Czyli, to taki lekki spoiler, raczej coś w rodzaju tego jak wydawca by opisał serię - kto zajmował się pieniędzmi FF to ich oszukał i zostali bez funduszy, do tego miasto niejako zdegradowało FF i kazało zwracać $ za spowodowane przez lata zniszczenia. FF są więc zmuszeni do życia jak szary obywatel, każdy dorosły członek (bo FF to w tym okresie czasu to też dwójka dzieci, poza znaną oczywiście czwórką głównych bohaterów) podejmuje zwykłą pracę itd.. Więc koncepcyjnie ok, a wykonanie... Zależy jak na to spojrzeć, jeśli nie zagłębiać się w logikę tego wszystkiego to pewnie da się czytać z przyjemnością, jednak w ogólnym ujęciu uniwersum, tj. że Reed to tzw. piękny umysł (czyli przygotowany na wszystko i potrafiący rozwiązać każdy problem) i ile apokaliptycznych zagrożeń FF pokonała (czyli takie traktowanie FF by po prostu nie przeszło, jeśli nie tzw. głosem ludu to sama FF by na to nie pozwoliła) to logiki w tym za dużo nie ma. Scenarzystą zresztą twórca Riverdale, i o ile w komiksie nie miał za dużo miejsca na melodramatyzowanie tego braku logiki, tak elementów wspólnych jest sporo, bo już w drugiej połowie tomu widzę że koncepcja przyziemnego ujęcia FF przestaje się trzymać... Także ciekawostka na pewno, zwłaszcza że wciąż na naszym rynku nie ma dużo FF, na pewno ten komiks pełen jest pomysłów i względnej konsekwencji w ich wykorzystywaniu, a czy są to pomysły dobre to kwestia czego czytelnik oczekuje. Graficznie jest przeciętnie, wpisuje się to w ogólną estetykę wczesnych lat 2000 w superhero.