Zacznę od końca
No i jest jeszcze aspekt finansowy. Czytałeś, czemu Don Rosa wycofał się jako twórca? Disney ma dziwaczny system licencyjny. Jeśli coś dla nich stworzysz, to ten komiks może być przedrukowywany nieskończoną liczbę razy w rozmaitych krajach, promowany, sprzedawany, użyczany, a Ty i tak nic za to nie dostaniesz poza początkową opłatą. Disney przejmuje go w posiadanie i nie wypuszcza, podobnie jak wszystkie postaci, które stworzysz. To nie są zbyt zachęcające warunki dla twórcy.
Tak, ale nie do końca. System produkcji komiksów Disneya promuje autorów, którzy tworzą dużo. Ponieważ niezależnie czy komiks zostanie wydany 10 razy czy 100, i tak dostaną +/- tyle samo. Oczywiście to się zmienia, szczególnie we Włoszech, gdzie jest coraz więcej specjalnych komiksów, ale nadal jest to w miarę płaska stawka. Która jednak jest dość dobra, co zresztą doskonale wynika choćby z lektury kolekcji Rosy, gdzie był zaskoczony propozycją finansową Egmontu. Oczywiście, pewnie dzisiaj stawki nie są tak atrakcyjne jak w latach 90., ale nadal to dużo więcej niż może zarobić twórca pracując nad niezależnymi rzeczami. Więc wydaje mi się, że chętni by się znaleźli. Zresztą nawet parę lat temu, gdy Camboni pracował nad 3. czy 4. "Niezwykłą podróżą", w którymś wywiadzie powiedział, że tworzenie komiksów Disneya zajmuje mu 20% czasu, a ma z tego 80% pieniędzy.
Jak dla mnie to trochę dziwne, skoro rzeczywiście nie ma żadnych przeszkód prawnych/licencyjnych, że nikt nie wpadł na pomysł, żeby w ten sposób promować naszych rodzimych twórców. Ok. Jest tych 8 Kaczorów Donaldów rocznie ale przecież jest jeszcze pełno takich Giganów, Extra Gigantów itp. każdy po 500 stron. Myślę, że wrzucenie od czasu do czasu chociażby jednej 10 stronicówki autorstwa polskich twórców do takiego tomiszcza to nie byłby problem. Myślę, że chętni do tworzenia takich komiksów również by się znaleźli.
Właśnie problem polega na tym, że są dwie drogi tworzenia komiksów Disneya w Egmoncie:
a) za komiks płaci centrala Egmontu
b) za komiks płaci lokalny oddział
I zdarza się czasem, że duński, szwedzki, norweski czy niemiecki oddział Egmontu zamawiają "własne" komiksy. Jak to w dużej korporacji, tego typu projekt musi być zatwierdzony na wielu poziomach i najpewniej są z góry wyznaczone "widełki", ile trzeba zapłacić twórcom takich komiksów, oraz jakie wymagania muszą spełniać. Więc z punktu widzenia polskiego Egmontu, szczególnie dzisiaj, gdy sprzedaż komiksów Disneya jest kilkunastokrotnie mniejsza niż u szczytu popularności, zlecenie własnego komiksu to byłyby tylko dodatkowe koszty, które w żaden sposób nie pokryłyby zyski z tego typu inicjatywy.