Ostatni tom z Venomem bardzo mnie rozczarował. Dobre były tylko rysunki samego Venoma, a cała reszta już nie, plus ten nowy origin był bardzo słaby i zupełnie niepotrzebny. Zrobiono go w latach 80-tych i więcej do tych samych wydarzeń wracać nie trzeba.
U Apocalypse'a jest to jeszcze zrozumiałe, bo w X-Factor pojawił się tylko w 1988, ale jego historia nie była znana. Nie zmienia to faktu, że przygody w Egipcie były nudne, a rysunki dość pokraczne.
Podsumowując, najlepszymi tomami z łotrami był Red Skull, Magneto, MODOK i Ultron. Apocalypse był średni, a nowych originów Dooma, Thanosa i Venoma nie polubiłem i nie polubię. Nowe originy są złe, nudne, głupie i niepotrzebne. Napisano jeden jedyny na początku i nie przerabiajmy historii tylko dlatego, że nie ma się pomysłu by napisać coś fajnego.
Taka refleksja mnie jeszcze naszła, że jak się chce, to naprawdę można stworzyć coś nowego, oryginalnego, ciekawego. Postać która wybije się ponad przeciętność jednozeszytowych łotrzyków i zakorzeni się w świecie Marvela na stałe. I będzie dobrze kojarzona przez czytelników. Venom odniósł chyba największy sukces w latach 80-tych, ale przecież powstał jeszcze Apocalypse, Stern stworzył Hobgoblina, a Nicenza i Lebfield dali nam Deadpoola w 1992 (hi @donkamilo92 - trzydziestka dopadła i ciebie w tym roku

). Ci twórcy pokazali nam, że nie trzeba tkwić ciągle w przeszłości i mielić ciągle to samo mięso, na odgrzewane kotlety. I właśnie takich fajnych historii i ciekawych pomysłów życzę sobie i wam.