Ja czytałem całość Latarni Johnsa i innych serii z tego okresu do początku New52 dzięki translacjom - tak wiem, że nie jest to legalne itp. ale jak nie ma innej opcji by czytać to po polsku to trochę nie mam wyboru bo za słabo znam angielski by czytać w oryginale i nigdy nie miałem głowy do języków więc nie dam rady na tyle nauczyć się angielskiego by czytać ze zrozumieniem w oryginale.
Czytanie już wrzuconych do sieci treści jest chyba legalne, póki nie rozpowszechniasz dalej, np. przez pobranie z torrentu. Czy etyczne, to już inna sprawa. Sorki, ale to nie jest tak, że "nie masz wyboru". To są komiksy czytane dla rozrywki, a nie jedzenie albo picie, które są niezbędne do życia.
Ja bardzo lubię komiksy o kaczkach i myszach, ale nie znam włoskiego, w którym ich spora część się ukazuje. Jest także wiele serii frankofońskich, które chętnie bym przeczytał, ale nie mówię po francusku. Przyjmuję to i nie uważam, żeby dawało mi to jakieś prawo do szukania nielegalnie wrzuconych do sieci translacji. Sprawa jest prosta - nie jestem w tej chwili gotów poświęcić czasu i wysiłku, by nauczyć się choćby w podstawowy sposób tych języków, więc sprawiedliwie rezygnuję z korzyści, które bym dzięki temu osiągnął.
Gdybyś jednak chciał być etycznie bardziej OK, to za każdą przeczytaną translację komiksu kupowałbyś ten komiks w wersji oryginalnej - na papierze albo cyfrowo. W ten sposób ci, którzy mają prawa do tego dzieła, dostaliby od Ciebie pieniądze za to, że możesz się z nim zapoznać. Nie wiem, czy tak robisz, ale możesz to rozważyć (i starać się nie reklamować szeroko skanlacji na forach publicznych).
Ja wolę by te pozycje, które mają już swoje translacje (jak wspomniana przez Bazyla "Wojna Zielonych Latarni") nie zajmowały slotów wydawniczych i w ich miejsce ukazywały się inne komiksy. Osobiście wolę by Egmont nie wydał tej "Wojna Zielonych Latarni", a w jej miejsce wydał na przykład event "DC One Million" Morrissona bo wtedy moglibyśmy przeczytać zarówno "Wojnę Zielonych Latarni" w wersji translacji jak i "DC One Million" w wersji papierowej.
Wybacz, ale to trochę jak głos Bazyliszka, że jak coś wyszło w kolekcji, to Egmont już nie może tego wydać. W życiu bym nie chciał, by wydawcy, decydując o wydaniu pozycji, patrzyli na sieciowe translacje. Wtedy jakiś półamatorski przekład klasowego komiksu wrzucony na chybcika do internetu mógłby zablokować na kilka lat jego porządne, profesjonalne wydanie.