Dennis O'Neil po przejęciu Green Lanterna od zeszytu #76 (vol. 2) wprowadził do tego tytułu kolejny odcień zielonego i od tego momentu Halowi Jordanowi partnerował Bruce Banner Oliver Queen. Tak powstały niezapomniane komiksowe historie, które, pomimo oczywistego superbohaterskiego charakteru, dotykały palących społecznych problemów typu przeludnienie, uzależnienie narkotykowe czy nietolerancja.
Do tego co napisał
laf, dodam jeszcze, że początek runu O'Neilla w serii Green Lantern to jak kubeł zimnej wody na głowę, w stosunku do tego co było wcześniej. Niewinny i naiwny niczym kilkuletnie dziecię Hal Jordan skonfrontowany zostaje z ówczesną wersją SJW, nie mającym złudzeń co do rzeczywistości Oliverem Queenem. Jaskółki były już wcześniej w serii ale radykalna zmiana to dopiero przejęcie sterów przez Dennisa O'Neilla. Nastał już prostu na to najwyższy czas na zmiany. 17 czerwca 1971 roku prezydent Richard Nixon wypowiedział następujące słowa: "Zaczynam to spotkanie (z reporterami - dop. mój) od wygłoszenia oświadczenia o którym sądzę, że musi trafić do Narodu: amerykańskim wrogiem publicznym numer jeden w Stanach Zjednoczonych jest zażywanie narkotyków". W podobnym tonie wypowiadał się też później Gerald Ford.

Denny O'Neill, scenarzysta o przekonaniach hipisowskich, wywodzących się z rewolucji lat 60, podważających zastany model społeczny (w mojej opinii niesłusznie i szkodliwie ale to temat na inną dyskusję), nadawał się idealnie do tej serii. Stąd mogliśmy dostać takie historie jak na powyższym obrazku, nie można było dłużej udawać, że Ameryka to bajkowa kraina gdzie zło nie ma wstępu.

Sam początek serii "Green Lantern/Green Arrow" to walenie po głowie Jordana, przesadzone i traktowanie Hala jak idioty. Osobiste przekonania autora są przelewane na papier przez całą serię, co jest jednak zrozumiałe. Początek runu jest jednak przesadzony, na szczęście później się to nieco wyrównuje i Hal Jordan również pokazuje Oliwerowi Q., że Green Arrow nie ma monopolu na rację i nie pozjadał wszystkich rozumów. Przykładowa scena, z początku serii, właściciel kamienicy, oczywiście biały, jest poddawany przemocy ze strony najemcy, oczywiście czarnoskórego. Nie wiemy nic o ich relacji do momentu wyjaśnień Green Arrowa. Green Lantern interweniuje po stronie ofiary, białego ale potem Oliwer tłumaczy Halowi, że ten właściciel budynku stosuje bardzo wysokie czynsze, a mieszkańcy nie mają z czego płacić. Ten czarnoskóry mieszkaniec był zdesperowany i reakcja przemocą wynikała z poczucia dojścia do ściany, chęci walki z niesprawiedliwością.
Jordan czuje wstyd, jest zażenowany, że nie patrzy głębiej, tylko powierzchownie.
Oczywiście czytelnik jest ustawiony tak by czuć sympatię do poglądów Green Arrowa i z empatią spojrzeć na problemy tego czarnoskórego człowieka. Z jednej strony, zrozumiałe i empatia jest potrzebna. Z drugiej jednak, już Henry Hazlitt w 1946 roku w "Ekonomii w jednej lekcji" pokazywał, że np. kontrola czynszów nie działa i przynosi efekty przeciwne do zamierzonych.
Tym niemniej, czytelnik jest skłaniany do przemyśleń, a w porównaniu z poprzednimi przygodami Green Lanterna, gdzie często rozwiązanie przychodziło łatwo, szybko i przyjemnie, dzięki pierścieniowi, to run Dennisa O'Neilla jest jak zwrot o, może nie 180 ale 120 stopni.
Naprawdę dobra rzecz i ważna historycznie, bo też był to właściwie zmierzch srebrnej ery komiksu i początek brązowej.