Zaczyna się od idiotycznego rozdziału, w której główną rolę odrywa Booster Gold. Finalnie tym aktem King ponownie stara się ukazać że bez swojej krucjaty Zamaskowany Krzyżowiec będzie zerem. Nie osiągnie tego co jest jego przeznaczeniem w naszym świecie. Oczywiście zabawia się przy tym w Punishera, zabijając wszystkich po kolei bez ładu i składu. Mało Wam? To jedziemy dalej. Batman z Supkiem i Nightwingiem idą na wieczór kawalerski... na burgera.... w przebraniach... W miejscu gdzie można było swobodnie przeanalizować relacje Bruce'a z najlepszymi kumplami w przeddzień jednego z najważniejszych dni w swoim życiu King raczy tam kolejnym przeterminowanym jogurtem. Zamiast analizy psychologicznej, wybadania nastroju Batmana otrzymujemy kolejną dziwną i nikomu niepotrzebną historyjkę. Za chwilę HQ zapragnie utopić w nadzieniu do pączków Jokera, a ten po chwili w cudownym przypływie natchnienia udaje się do kościoła aby pomodlić się z głównym bohaterem. Przypuszczam, że jakby zaprosił Batka do hotelu na mały numerek to ten również uległby namowom swojego wroga tłumacząc się tym, że być może to go nawróci?? Po co zamykać największego świra w mieście na 24 h przed swoim ślubem? Po co? Tylko dlatego że przed chwilą zastrzelił w kościele kilka zbłąkanych duszyczek?