DC Odrodzenie Batman Wojna Żartów z Zagadkami
Miałem i mam problem z Batmanem Kinga. Po pierwszym średnik tomiku, mającym jednak pewne elementy które mnie zaciekawiły, dwa kolejne mocno mnie rozczarowały. I to dosadnie, ilość głupotek nagromadzonych na kilkudziesięciu stronach była tak porażająca iż słysząc opinie o poprawie w tomie czwartym liczyłem na zmianę, nie rewolucyjną ale stopniową.
I sam nie wiem czy takową otrzymałem... Chyba tak. W sumie. Chociaż idiotyczny
motyw sprawił, że miałem ochotę po raz kolejny zrezygnować, odłożyć lekturę i położyć się spać. Ostatni rozdział jednak wlał w mój umysł trochę kofeiny i odżyłem. Ale po kolei. Wstępniak jest najlepszym rozegraniem Kinga, wytwarza w nim świetny klimat rozgrywki pomiędzy antagonistami. Bez tego przeklętego marudzenia wytwarzanego co miesiąc w hurtowych ilościach. Jednak co nie odwlecze...
Joker ładuje kulkę w bebechy Riddlera, a ten sobie wstaje i w magiczny sposób odnajduje lekarza mającego konflikt z prawem, który go łata i oczywiście liczy na jakąś nagrodę...inną niż kulka albo coś innego... w łeb.
...
Tytułowy konflikt. Sztucznie napompowany. Ja rozumiem, iż King założył sobie dwa obozy z mocnymi charakterami, ale rozłożenie pionków na planszy trwa u niego raptem kilka stron. Obóz a, obóz b i jedziemy z tematem. Nikt nie jest w stanie ogarnąć ram konfliktu, czytelnik a razem z nim Gordon i Batman są wrzuceni na danie główne, bez przystawki. Ot, jest podział od pstryknięcia palcem i zaczynamy.
Kolacja. Wielka trójka, a obok nich mięso armatnie. Jeśli miała ona wywrzeć jakiś trwały efekt to powinna być w mniejszym gronie. Wymiana zakładników jak najbardziej, ale co można ustalić kiedy obok nadsłuchuje Harvey Dent? Dlaczego Wayne nie proponuje chyba najbardziej oczywistego zagrania - wystawienia na tacy Batmana? Obaj antagoniści uważają, że Batman jest ich problemem, stwarza problemy, przerywa biznesy. A jego alter ego wymyśla że dofinansuje jednego z nich i tak przerwie konflikt... No bez jaj. Skoro dzieje się to w momencie kiedy nikt z jego gości, nie zna jego tajemnicy to miliarder powinien użyć swoich pieniążków, umysłu i sprzedać im bajkę aby, poczuli że obaj coś na tym zyskują. Mogłoby to zakończyć jego karierę mściciela, ale ton historii jest taki, że wszystkich przytłacza liczba ofiar na ulicach. Co natomiast w ostatecznym rozrachunku ma dać finał? Nagle Joker przestanie tańczyć w szaleńczej spirali krwi? Riddler się uspokoi i będzie opowiadał zagadki dzieciom w parku? Skoro już King pompuje drugie No Man's Land to niech weźmie na swoje barki skutki, a nie rozmywa to wszystko do kolejnego punkciku w relacji Batman - Joker.
Zauważam poprawę, jednakże nadal uważam Batmana z Odrodzenia za nic więcej jak przeciętną serię.