Całkowicie się zgadzam, nawet powtarzałem jakoś w zeszłym roku Imię Róży i faktycznie tam Eco nawet nie udawał, że próbuje te wszystkie smaczki (w tym wypadku głównie historyczne plus trochę literatury) jakoś gładko wpleść. Na wprost w dialogach jest to walone czytelnikowi, tak jakby dana postać tylko po to coś mówiła. U Moore'a jest często podobnie, lubi walić konia pod swoją erudycję, no ale ja też lubię, tak jak piszesz, zajarać się, że załapałem że to Warhol a to Burroughs. Co nie zmienia faktu, że brakuje mi właśnie w komiksach trochę kogoś dokładnie takiego, nawet do przesady. Dlatego podkreśliłem, że to nie jest moja ocena kompleksowa Moore'a i jego dzieł. Twoje komiksy też mi tego dostarczają, ale w inny sposób, pewnie bardziej elegancki sposób, czasami nawet w drugą stronę, jak czytałem ostatnio książkę Szyłaka "Czegoś więcej, czegoś mniej", to dopiero skumałem, że początkowe prace tam wymienianie (Masereel itd.) przypominają mi Twoje rzeczy i że z pewnością jest to celowe. No, ale podsumowując, nie było moim zamiarem wartościowanie tego tylko właśnie wyrażenie żalu z powodu braku czynnego twórcy takiego jak Moore - walącego tymi nawiązaniami na lewo i prawo prosto w ryj, a jednocześnie działającego jakoś tam w mainstreamie i tworzącego raczej sporo dość różnych rzeczy.