Powiem tak, fabuła Strażników mnie jakoś fest nie wciągnęła - czytałem lepsze książki.
Chcę się zabrać za Potwora z Bagien, choć troszkę się obawiam - nie miałem większej styczności z tą postacią. Rysunki takie sobie, aczkolwiek przekonuje mnie też epizodyczna obecność Deadmana, Hellblazera, Batmana i innych postaci, które lubię.
Ja czytałem do tej pory jedynie Strażników i Zabójczy żart. Powiem tak, fabuła Strażników mnie jakoś fest nie wciągnęła - czytałem lepsze książki. Aczkolwiek szanuję to dzieło. Uwielbiam jak w komiksach jest dużo tekstu (nie same obrazki), uwielbiam ciekawe postaci a na pewno Rorschach, Ozymandiasz, Jedwabna Zjawa (matka i córka), czy choćby skurczysyn Komediant się do nich zaliczają. Dr Manhattan nie przypadł mi do gustu, podobnie Nocny Puchacz. Narracja jest perfekcyjnie poprowadzona, historia zamaskowanych superbohaterów (od ich początków) też jest ok.Jako fan Batmana wolę Zabójczy żart i żałuję, że jest to tak krótkie dzieło, na nie całą godzinę czytania. Ale lektura obowiązkowa.
Chcę się zabrać za Potwora z Bagien, choć troszkę się obawiam - nie miałem większej styczności z tą postacią. Rysunki takie sobie, aczkolwiek przekonuje mnie też epizodyczna obecność Deadmana, Hellblazera, Batmana i innych postaci, które lubię.
Ja czytałem do tej pory jedynie Strażników i Zabójczy żart. Powiem tak, fabuła Strażników mnie jakoś fest nie wciągnęła - czytałem lepsze książki.
Chcę się zabrać za Potwora z Bagien, choć troszkę się obawiam - nie miałem większej styczności z tą postacią. Rysunki takie sobie, aczkolwiek przekonuje mnie też epizodyczna obecność Deadmana, Hellblazera, Batmana i innych postaci, które lubię.
zresztą od już od dawna wieszczy koniec swojej komiksowej kariery.Nadal tworzy Ligę Niezwykłych Dżentelmenów, a jego ostatnim zakończonym projektem (bodajże w 2017 r.) było Providence zapowiedziane przez Egmont ;D
Moore nie wszystkie z tych postaci wymyślił, Etrigan to się w wielu komiksach przewijał i przed nim chybaDemona Etrigana (w ciele Jasona Blooda) wymyślił sam Kirby jeszcze w latach 70'. W 14. tomie WKKDC Zagłada Gotham mieliśmy przedruk pierwszej historii z jego udzialem.
Dlatego podwójnie cieszę się, że Johns tworzy Doomsday Clock, który splata światy Strażników z światem znanym z kart komiksów JLA.Czyli że dlaczego? Bo w czterech akapitach twojego posta żadnego powodu nie znalazłem.
Czyli że dlaczego? Bo w czterech akapitach twojego posta żadnego powodu nie znalazłem.Nie kumam o co Ci chodzi. Uwielbiam uniwersum DC głównie przez pryzmat JLA i wielu innych postaci + szanuję Moore'a za Strażników (przełomowe dzieło) = podwójna radość, że Johns w D-Clock nawiązuje do świata Strażników; wplata do typowego uniwersum DC Doctora Manhattana, czy Ozymandiasza.
Moore nie wszystkie z tych postaci wymyślił, Etrigan to się w wielu komiksach przewijał i przed nim chyba. Tak samo Phantom Stranger, Deadman. Nie wydaje mi się, aby Moore coś specjalnie od siebie do tych postaci dodał (przydałby się jakiś znawca postaci DC), to co dodał, to zupełna zmiana tonu i nadanie głębi postaci Potwora z Bagien, no i oczywiście John Constantine to też jego twór.Nigdzie nie powiedziałem, że Moore wymyślił te postaci. Po prostu podoba mi się jak je rozpisał, choć mają epizodyczne role. Skoro niektórzy doceniają komiks 8-stronnicowy, ja doceniam występ Etrigana, który przewija się przez kilkadziesiąt stron :)
Dlatego podwójnie cieszę się, że Johns tworzy Doomsday Clock, który splata światy Strażników z światem znanym z kart komiksów JLA. Szkoda tylko, że relacje z Moorem są bardzo chłodne. Przydałby się DC ten autor.
@Odyn
Nie no, ocen to właśnie Doomsday dobrych nie zbiera o ile kojarzę. To jest takie odcinanie kuponów, mieszanie na siłę dwóch światów. No i ingerowanie w skończone dzieło.
Wyobraź sobie że teraz ktoś bierze się za kontynuację Blade Runnera i próbuje połączyć go z ostatnimi filmami z Predatorem....
Chłodne to mało powiedziane. DC nieładnie potraktowało Moora, a Doomsday Clock to już splunięcie w jego twarz. Wzięli jego kompletne i skończone dzieło i nie dość, że połączyli z innym uniwersum to jeszcze oddali jego postacie pod pióro takiego scenarzysty jak Johns. Alan Moore tworzy scenariusze wymagające myślenia, John zaś... cóż, to tylko moja opinia, ale to intelektualna mielizna.
Jest planowany, ale na razie nie wiadomo na kiedy, czy w tym roku, czy następnym...
Czekając, może rozejrzyj się za innymi fajnymi komiksami?
... erotyki ...Bym powiedział, że to raczej porno niż erotyka. Tak uzupełniając trochę, bo komiks rzeczywiście jest znakomity.
Bierz ''Neonomicon", nie ma się co zastanawiać- to po prostu dobra lektura jest. Dodatkowo masz w tomie "The Courtyard". Moore w tej tematyce czuje się znakomicie, on po prostu czuje Lovecrafta.Dawno już czytałem Lovecrafta, ale gdzie u niego są gwałty i seks międzygatunkowy?
W tym samym miejscu gdzie wykolejone życia superbohaterów w Watchmen."Wykolejone życia superbohaterów"?
Cóż, według niektórych Lovecraft pisał tylko o seksie ;)Też to słyszałem :).
Dawno już czytałem Lovecrafta, ale gdzie u niego są gwałty i seks międzygatunkowy?
(…) większość kultów, które znamy częstto w praktyce opierają się o erotyczne napięcie. Lovecraft pominął to w swojej literaturze - Moore zrobił to za niego.Kulty opierające się o erotyczne napięcie? To możliwy rodzaj kultu, ale czy w większości, to chyba nie.
Z pewnością nie zapobiegał o to, by dzięki niewybrednym epitetom nie zyskał dedykacji "Tylko dla dorosłych".
Także polecam literaturę, a w późniejszych latach lekturę komiksu ;).
Jakbym zrozumiał co chciałeś napisać, to może bym się ustosunkował...Również nie rozumiem o jakich epitetach mówisz u HPL - wspomniałem tylko, że brak u niego rzucania mięsem, bardziej delikatne opisy powiązań międzygatunkowych i że jego literatura nie jest przeznaczona tylko dla dorosłych w przeciwieństwie do komiksu Moora.
Tyle że "nie-top" Alana to i tak album lepszy niż 80-90% pozostałych pozycji na rynku:)Brzmi to, jakby Moore najlepszym scenarzystą na rynku amerykańskim wszechczasów był.
Brzmi to, jakby Moore najlepszym scenarzystą na rynku amerykańskim wszechczasów był.
Moore dla mnie lepszy, bo jednak spłodził tych dzieł sporo, a u Gaimana poza fenomenalnym Sandmanem nic nie wywarło na mnie jakiegoś większego wrażenia.Ja nawet z "Sandmanem" mam taki kłopot, że dużo bardziej podobają mi się spin-offy stworzone przez innych scenarzystów, niż oryginalna seria. Gaiman świetnie buduje światy i bohaterów, ale potem strasznie przynudza.
Rzecz gustu, jak przypuszczam.
G'woli przypomnienia. Moore jest Brytyjczykiem. Na rynek amerykański został zaproszony ze względu na to, że pisał scenariusze pod względem literackim lepsze niż to, co się w USA robiło. Pojechał i pokazał, ze można lepiej. W rezultacie zaproszono do USA jego brytyjskich kolegów: Milligana, Morissona, Gaimana, Ennisa i innych. Wydarzenie to jest nazywane brytyjską inwazją lub drugą brytyjską inzwazją (bo pierwszej dokonali The Beatles).Gwoli ścisłości (przy okazji w tym pierwszym wyrazie nie używamy apostrofu) wspomniałem o tym scenarzyście jako amerykańskim, z racji wątku w jakim się znajdujemy i nie ma tu nic za bardzo do rzeczy jakiego jest pochodzenia. Odnośnie migracji nie był on też pierwszym artystą czy scenarzystą komiksowym, który zaczął pracę dla wydawnictw amerykańskich. O ile zaczął on pisać dla DC na początku lat 80-tych, jakąś dekadę temu robił już to np. Barry Windsor-Smith przy scenariuszach do Conana. Oczywiście uznawany on był bardziej za artystę, bo Moore chociaż próbował, jednak za bardzo mu to nie wychodziło i skupił się na scenariuszach. A za najlepszego scenarzystę uznawany jest on faktycznie, ale na wyspach.
Jak się patrzy na scenariusze Amerykanów, pisane w tamtym czasie, to widać, że oni bardzo chcą pisać jak Moore.
A za najlepszego scenarzystę uznawany jest on faktycznie, ale na wyspach.
Gwoli ścisłości (przy okazji w tym pierwszym wyrazie nie używamy apostrofu) [...]
Ja natomiast wolę bardziej "Miraclemana" od "Strażników"
Nie przesadzajmy z tą sztuką.
Brzmi to, jakby Moore najlepszym scenarzystą na rynku amerykańskim wszechczasów był.Bo jest.
Może i dla kogoś jest, ale bez przesady - mamy jeszcze wielu innych, jak Ennisa, Gaimana...
No masz - a w Rosji nie? A w Brazylii? No i przede wszystkim - na bliskim sercu każdego Polaka Madagaskarze też nie? No, na Madagaskarze pewnie tak, w końcu to też wyspa.Zawsze tak paplasz? Poczytaj od kogo dostał jakie nagrody to zrozumiesz - i nie byli to Rosjanie.
I kto na Wyspach rozdziela takie uznanie? Królowa? Czy może jednak premier?
Przedsię żyjmy pobożnie g'woli samej cnocie,A to przepraszam, myślałem, że pisownia trochę się jednak zmieniła od tamtego czasu ;)
Której cena jednaż jest w szczęściu i w kłopocie.
że tak się wyrażę ;)
A co to za pojęcie to całe "nazi"? "German-sado-maso" jak już coś. ;D
Nazi
1. a member of the National Socialist (German Workers') Party, led by Adolf Hitler, which controlled Germany from 1933 to 1945
2. a person who is cruel or demands that people obey them completely, or who has extreme and unreasonable beliefs about race
Widzę, że to podobny przypadek jak u nas z Sapkowskim i Wiedźminem, przez własną "głupotę" podpisali niekorzystne jak się po latach okazuje umowy i teraz wylewają swoje żale.
Widzę, że to podobny przypadek jak u nas z Sapkowskim i Wiedźminem, przez własną "głupotę" podpisali niekorzystne jak się po latach okazuje umowy i teraz wylewają swoje żale.
To też. Ale prawda może być prostsza, po prostu po latach klepki zaczęły się luzować. Parę lat temu już pisał, że kończy z komiksem bo nie jest w stanie utrzymać tempa jak kiedyś. Teraz doszło deprecjonowanie gatunku, który sam współtworzył przez spory okres.
Chyba jednak nie. Co taki autorzyna komiksów miał do gadania przy podpisywaniu kontraktu z Marvelem czy DC?
To też. Ale prawda może być prostsza, po prostu po latach klepki zaczęły się luzować. Parę lat temu już pisał, że kończy z komiksem bo nie jest w stanie utrzymać tempa jak kiedyś. Teraz doszło deprecjonowanie gatunku, który sam współtworzył przez spory okres.
(zresztą spór ostatecznie wygrał, bo dostał ponoć całkiem niezłą sumkę).
Natomiast Moore nie miał takiej pozycji jak pracował dla DC, dodatkowo robił w dość specyficznym pod tym względem medium. Sapkowskiemu nikt nie gwałci jego spuścizny, natomiast Moore'a nie dość, że oszukano w kwestii praw do jego własnych dzieł, to są one regularnie gwałcone różnymi wątpliwymi prequelami i sequelami.
Inna sprawa, że mógł się pogodzić z tym faktem jak większość twórców (w tym np Morrison czy nie szukając daleko Gibbons), ale ten typ tak ma i nie wiem czemu trzeba go za to od razu wyzywać od starych dziadów z demencją.
Nie wątpię zresztą, że znasz tą historię, więc wywód dla mnie dość zagadkowy.
Wygląda na to, że filmy superbohaterskie wchodząc na rynek masowego odbiorcy podżegają widownię, która nie chce przestać kurczowo trzymać się a) swojego relatywnie spokojnego dzieciństwa lub b) relatywnie spokojnego XX wieku. Jak dla mnie rosnąca popularność tych produkcji sugeruje pewien rodzaj umyślnego, narzuconego samemu sobie stanu emocjonalnego zatrzymania, połączonego z odrętwiałą kondycją i zastojem kulturowym, który możemy obserwować w komiksach, filmach, muzyce popularnej i w całym kulturowym spektrum.Sama prawda, doskonale opisał filmy MCU.
Skąd taka informacja ?Sapkoskie zatrudnił prawnika, który rozpowszechnił info po mediach, że zaraz Sapek pozwie CDPR. CDPR jako spółka giełdowa uzależniona od notowań swoich akcji (kolejna patologia kapitalizmu) przestraszył się, że proces, nawet jeśli go wygrają, to mocno im zaszkodzi (pójdzie fama, że CDPR nie płaci autorowi, akcje spadną itp.). CDPR zawarło więc z Sapkiem pozasądową ugodę o nieznanej treści, ale należy mniemać, że Andrzej jest zadowolony, bo na razie o nic się nie rzuca.
Sapkoskie zatrudnił prawnika, który rozpowszechnił info po mediach, że zaraz Sapek pozwie CDPR. CDPR jako spółka giełdowa uzależniona od notowań swoich akcji (kolejna patologia kapitalizmu) przestraszył się, że proces, nawet jeśli go wygrają, to mocno im zaszkodzi (pójdzie fama, że CDPR nie płaci autorowi, akcje spadną itp.). CDPR zawarło więc z Sapkiem pozasądową ugodę o nieznanej treści, ale należy mniemać, że Andrzej jest zadowolony, bo na razie o nic się nie rzuca.
Sapkoskie zatrudnił prawnika, który rozpowszechnił info po mediach, że zaraz Sapek pozwie CDPR. CDPR jako spółka giełdowa uzależniona od notowań swoich akcji (kolejna patologia kapitalizmu) przestraszył się, że proces, nawet jeśli go wygrają, to mocno im zaszkodzi (pójdzie fama, że CDPR nie płaci autorowi, akcje spadną itp.).Od pierwszego przecinka z grubsza kłamstwa. CPR dostał wezwanie do zapłaty od radcy prawnego oficjalnie reprezentującego Sapkowskiego (https://www.bankier.pl/static/att/emitent/2018-10/RB_15-2018_-_wezwanie_201810022040740606.pdf). Z racji, że kwota roszczeń była bardzo wysoka to spółka jako, że jest notwana na GPW musiała o tym fakcie poinformować swoich akcjonariuszy (stąd też skan tego pisma jest dostępny publicznie). Polubowne rozwiązanie sprawy leży w ich interesie nie tylko z powodu o którym piszesz, ale dlatego, że polubowne załatwienie sprawy jest po prostu szybsze i zapewne mniej kosztowne, a biorąc pod uwagę, że planują ruchy dot. tej marki to po prostu leży to w ich interesie.
Od pierwszego przecinka z grubsza kłamstwa. CPR dostał wezwanie do zapłaty od radcy prawnego oficjalnie reprezentującego Sapkowskiego (https://www.bankier.pl/static/att/emitent/2018-10/RB_15-2018_-_wezwanie_201810022040740606.pdf). Z racji, że kwota roszczeń była bardzo wysoka to spółka jako, że jest notwana na GPW musiała o tym fakcie poinformować swoich akcjonariuszy (stąd też skan tego pisma jest dostępny publicznie). Polubowne rozwiązanie sprawy leży w ich interesie nie tylko z powodu o którym piszesz, ale dlatego, że polubowne załatwienie sprawy jest po prostu szybsze i zapewne mniej kosztowne, a biorąc pod uwagę, że planują ruchy dot. tej marki to po prostu leży to w ich interesie.Napisałeś dokłądnie to, co ja.
Zainteresowanym polecam przeczytać całość wezwania do zapłaty aby zobaczyć w jakim tonie jest napisane.
Napisałeś dokłądnie to, co ja.
Sapkowski lubił się przedstawiać jako ekonomista zajmujący się handlem zagranicznym, o ile dobrze pamiętam? Nie poszedł mu handel tym razem, cóż- trudno.To autor Tytusa zrobił chyba lepszy interes 8)
To jeszcze brakuje ci Trylogii Nemo: Serce z lodu, Berlińskie róże, Rzeka duchów.
https://www.gildia.pl/szukaj/seria/liga-niezwyklych-dzentelmenow
Dzięki za pomoc. Wyglada na dość ciekawe rozbudowanie świata LXG. Zaczekam w takim razie, może E się zlituje i dodrukuje.Żeby czerpać z tego przyjemność, trzeba być obcykanym w wiktoriańskiej literaturze
Także warto mieć Czarne akta lub ten numer Kaczora Donalda z komiksem 3D jeśli chce się kupić Burzę. ;)
Sorry, ale wydawanie komiksu 3D bez okularów 3D to jest chyba jakiś żart :o
W informacjach o twórcach jest info, że seria Top 10 została przedrukowana w Polsce, Francji, Brazylii i Japonii. Kurcze, jednak komiks to niszowa rozrywka.Tak ale Niemiec czy Szwed sobie kupi wersję z USA jak chce (z Multiversum xD) i dla niego to równowartość 2h roboty
Nie rozumiem tego "wykresu". Czy fajność rośnie w lewą czy w prawą stronę?Jakbyś przeczytał te tytuły, to byś wiedział.
A ja po nowocześniejszym Top 10. Czytałem wcześniejsze wydanie Egmontu i przeżyłem małe déjà vu - tak wtedy, jak i teraz miałem poczucie niedokończonej historii (i teraz chyba nawet większe, choć niewiele ono odbiera z przyjemności lektury). Jak się domyślam, rozwiązania niedokończonych wątków znajdują się w miniserii Smax i mam nadzieję, że Egmont to wyda.
Jakbyś przeczytał te tytuły, to byś wiedział.To skoro jedyną słuszną opinią jest twoja, to po co pytasz innych użytkowników o zdanie o nowym tomie? Przeczytaj i oświeć nas wszystkich, czy warto się decydować na zakup.
(...)I nie wiem czy to, że to wczesny Moore, to źle? Skoro ten sam wczesny Moore pisał Sage o Potworze z bagien i V jak Vendetta? ;)Ja tylko pytam i faktycznie pierwszy rozdział dopiero ruszyłem. No to mnie uspokoiliście i liczę, że będzie dobrze.
Z drugiej strony - każdy niemal prędzej czy później chałturzy więc pomyślałem, że to może taki moorowy skok na kasę tylko będzie...
Ja tylko pytam i faktycznie pierwszy rozdział dopiero ruszyłem.
Co gorsza ten pamiętnik czytać warto, bo niektóre zdania ubogacają tę historię.
czy zmarła przyjaciółka głównego bohatera
Czyta się źle, gdyż w tym komiksie Moore'a bardziej interesuje filozofia niż akcja. Ale osobiście nie żałuję poświęconego czasu.Coś na zasadzie wykładu naukowego?
Dobrze kojarzę, że Tom Strong dzieje się w tym samym uniwersum, co Promethea? Są jakieś powiązania?
Tom Strong pojawił się w PrometheiNie zupełnie, bo to Promethe'a pojawiła się gościnnie w finalnym zeszycie serii Toma Stronga. W zbiorczych wydaniach Promethei dodano te kilka stron z tego zeszytu. Zresztą nie tylko ona się w nim pojawia, ale także Smax (tak, ten Smax z Top10) i kilka innych postaci z serii napisanych przez Moore'a jeśli dobrze pamiętam.
A mnie ciekawi czy ktoś kiedyś wyda komiksy Alana z Awesome Comics Roba Liefilda. Jest to naprawdę kawał dobrej historii, gdyż Rob opuścił wtedy Image ze swoim Extreme Studios i założył właśnie Awesome Comics. Alan stworzył całą historię tego uniwersum od nowa, sięgając naprawdę głęboko w przeszłość i dając twór godny Marvela czy DC.
Supreme i Judgement Day należałoby wydać w miarę razem, gdyż się ciekawie przeplatają. Ale można tylko Supreme. Reszta pozycji była jedynie zaczęła przez Alana, więc raczej nie wydadzą tego. Z drugiej strony historia Glory została wydana przez Avatar Press, więc kto wie...
Ja to czytałem w zeszytach oryginalnych i nie mam pojęcia, czy istnieją jakieś zbiorcze na rynku. Ktoś coś?
Przy okazji Alan sporo zrobił fajnych rzeczy dla Image, jak 1964, 2 mini dla Spawna plus crossover Spawn/ Wild C.A.T.s. Pojedynczych zeszytow nie liczę. Zreszta 2 numery Spawna byly juz u nas wydane...
Diversity i inclusion? :-X
A mnie ciekawi czy ktoś kiedyś wyda komiksy Alana z Awesome Comics Roba Liefilda. (...)
Supreme i Judgement Day należałoby wydać w miarę razem, gdyż się ciekawie przeplatają. Ale można tylko Supreme. Reszta pozycji była jedynie zaczęła przez Alana, więc raczej nie wydadzą tego. Z drugiej strony historia Glory została wydana przez Avatar Press, więc kto wie...
Ja to czytałem w zeszytach oryginalnych i nie mam pojęcia, czy istnieją jakieś zbiorcze na rynku. Ktoś coś?
Ciekawe też czy ktoś u nas wyda Camera Obscura, już chyba jest integral historii Moore'a i O'Neilla
Camera Obscura? Chodzi o Cinema Purgatorio? Pewnie wyda Egmont.
Larsen narysował Supreme do scenariusza Alana i dodał kilka zeszytów od siebie. Czyli zakończenie jest.Jest zakończenie, ale Larsena a nie Moorea. Moore nie napisał scenariusza do ostatniego zeszytu Supreme. Nie zakończył swojego runu.
Ale jak Robowi nie chce się szukać oryginałów...A czy Rob ma jeszcze prawa do tej postaci skoro stracił wszystkie do postaci z Extreme/Awesome Studio?
@michał81Na pewno Rob Liefeld nie ma praw do Youngblood. Nie wiem jak jest zresztą. To się stało jakieś dwa lata temu (https://www.cbr.com/rob-liefeld-control-youngblood-characters/), więc wydania z 2013 mają go jeszcze w stopce. Problem jest, że o Supreme nigdzie się nie wspomina, ale podobno do Glory cały czas prawa są u niego. Jest niezły z tym bałagan. Być może Supreme wpadł w jakieś limbo wydawnicze.
Stracił prawa? Nic mi nie wiadomo. Ostatni zeszyt Supreme z 2013 roku w wykonaniu Larsena ma w stopce Liefielda jako jedynego właściciela praw. Glory w Avatar ze scenariuszem Moore'a też była Roba (owszem, wydany wcześniej). Plus co chwilę Rob mówi o filmach na podstawie jego komiksów, które mają powstać.
Możesz coś więcej napisać lub zapodać linka?
Anonimowy czy raczej bezbarwny?
Jak wrażenia po lekturze Toma Stronga? Ja bawiłem się świetnie.
Ta seria to taki hołd dla klasycznych super-bohaterskich i przygodowych komiksów. W dodatku bardzo fajnie narysowana.
W czasie lektury urzekła mnie lekkość opowiadania historii bohaterów przez Moore'a. To coś czego w moim przekonaniu zabrakło w ostatnich tomach Ligi Niezwykłych Dżentelmenów.
Rekomendacja. :)
@Pan M providence bardzo różni się od neonomiconu, zamiast wulgarności i dosłowności seria budowana jest raczej na niedopowiedzeniach i powolnie budowanej atmosferze surrealizmu. Myślę że powinno ci się znacznie bardziej spodobać, pod warunkiem że nie będzie ci przeszkadzało parę stron prozy na końcu każdego zeszytu co bardzo spowalnia lekturę.
A authority swoją drogą też polecam, fantastyczne superhero wyciagające maksimum kreatywności z tego gatunku.
Lubię i Providence i Neonomicon. Dla mnie to dekonstrukcja mitów lovercraftowskich. Moore nie bał się pokazać w Strażnikach ciemnej strony superbohaterstwa, tak nie bał się przełożyć wytworów HPL-a na biologię. Wyszło wulgarnie, szokująco i tandetnie, ale... jak inaczej przestawić hybrydy dwóch obcych sobie gatunków? Tak myślą inżynierowie, nie humaniści - ktoś musiał w końcu przedstawić praktyczną stronę kreślonego świata.
Mity Lovecrafta są same w sobie dekonstrukcją chrześcijaństwa i antropocentryzmu.
nie bał się przełożyć wytworów HPL-a na biologię.
Tutaj superhero to nie po prostu ludzie z supermocami
o tyle do Potwora z Bagien, o którego były ciągle prośby już nie - ten komiks powinien się szybko wyprzedać i mieć dodruk,Przecież nowe wydanie Egmontu miało już dodruki. Chyba, że mówisz o jakichś anglojęzycznych edycjach.
Nie trafiłem informacji, aby Egmont wyprzedał nakład Potwora i wznowił.Niestety wszystkie informacje o dodrukach przepadły wraz ze swiatkomiksu.pl. Poza tym Egmont obecnie tyle dodrukuje, że nawet nie zawsze informacje o nich są podawane.
To już w raczej małym stopniu wogóle są ludzie. I owszem Miracle Kid to jeden z najlepiej pomyślanych złoczyńców, jest zły bo może, genialne w swojej banalności. Totleben prawdziwe pazury pokazuje w Potworze z Bagien. Skoro podeszło ci to, to możesz spokojnie sięgnąć po gaimanowski Złoty Wiek, nie aż tak dobre, ale naprawdę przyzwoita kontynuacja (powiedzmy raczej spin-off). A Alana Moore, to się kupuje wszystko i zawsze. Jak jesteś oblatany w starszej literaturze i ogólnie anglosaskiej popkulturze to Liga Niezwykłych Dżentelmenów, no i Zagubione Dziewczęta, nigdy nie sądziłem że da się napisać pornosa z w sumie opartą na dosyć prostym pomyśle a mimo to genialną fabułą a Moore to zrobił.
Wcześniej robił tytuł JLO i znowu był konflikt, ale tutaj chodziło, że DC nie dotrzymało z czymś słowa.Co wspólnego mają DC i Jennifer Lopez??? ;)
JLO = Justice League Oman :o
Ale kurde, w tej serii jest tak dużo rewelacyjnych pomysłów, patentów, nawiązań do sztuki i popkultury, których nie widziałem nigdzie indziej, że większość scenarzystów nie ma tylu podczas całej swojej kariery.
To bogactwo zarówno scenariuszowe jak i rysunkowe, oczywiście, też można uznać za wadę, momentami jest to nadmiar bodźców. Ale strasznie mi brakuje teraz kogoś takiego jak Moore, ze wszystkimi jego wadami. Chyba, że jest ktoś o kim nie słyszałem, jeśli tak to mam ogromną nadzieję, że w końcu trafię na tego kogoś prace.Morrison wciąż pisze i Gaiman, ale to też stara szkoła. Natomiast zgadzam się, że wśród współczesnych scenarzystów żadnego nowego Moore'a nie ma.
Moore najczęściej nie sięga po odniesienia do zbyt hermetycznych lub mało znanych utworów, a cytaty są na tyle bezpośrednie, że czytelnik z łatwością je rozpoznaje. Kwestia dostosowania się do czytelnika, czary-mary Alana są z założenia łatwiejsze do zauważenia ;)Być może zależy od komiksu, ale są różne poziomy tych odniesień i Moore bywa jak cebula.
Być może zależy od komiksu, ale są różne poziomy tych odniesień i Moore bywa jak cebula.
Turucorpie, to moja nadinterpretacja czy Ty się właśnie postawileś w jednym szeregu z Alanem Moorem?
Spoko. To tylko moja imaginacja.
A kiedy Egmont ma to wydać, bo chyba mi ta zapowiedź umnkęła?W 2022, jest zapowiedź w katalogu Egomntu, ale bez szczegółów.
A kiedy Egmont ma to wydać, bo chyba mi ta zapowiedź umnkęła?Na razie to bardzo ogólny termin w 2022 roku (zapewne pierwsza połowa) - https://filmozercy.com/wpis/zapowiedzi-egmontu-na-2021-rok-pelny-katalog. Chociaż teraz to ciężko coś konkretnie zaplanować, bo co chwila słyszymy o jakiś obsuwach wydawniczych i to nie tylko od Egmontu.
Szczęśliwego Dnia Guya Fawkesa!Z czym Ty mi tu? Przecież dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Postaci z Bajek ;) https://calapolskaczytadzieciom.pl/calendar/miedzynarodowy-dzien-postaci-z-bajek/
Dalej w planach mam zamiar pociągnąć całego zebranego Moore'a, muszę tylko dokupić jeszcze te pierwsze stworzone przez niego komiksy, które wydało Studio LainBallada o Halo Jones - świetne science-fiction
Dalej w planach mam zamiar pociągnąć całego zebranego Moore'a, muszę tylko dokupić jeszcze te pierwsze stworzone przez niego komiksy, które wydało Studio Lain (chyba poczekam na dzień darmowej dostawy i zamówię komplet z Gildii).Słowo się rzekło i tak jak sobie to w przeszłości zaplanowałem, tak uczyniłem :D
A poza tym mam jedną uwagę ogólną. Wątek jednego z najciekawszych (dla mnie też najlepszych) scenarzystów komiksowych, a postów tutaj co kot napłakał. Nie wierzę, że nikt nie czytał nic Moore'a w ostatnim czasie, więc dzielić się opiniami ;)
ACTION COMICS #583, BATMAN ANNUAL #11, DC COMICS PRESENTS #85, DETECTIVE COMICS #549-550, GREEN LANTERN #188, THE OMEGA MEN #26-27, SECRET ORIGINS #10, SUPERMAN #423, TALES OF THE GREEN LANTERN CORPS ANNUAL #2 & 3, SUPERMAN ANNUAL #11 and VIGILANTE #17-18, plus VOODOO #1-4, DEATHBLOW: BY BLOWS #1-3, WILDSTORM SPOTLIGHT #1 AND WILDC.A.T.S #50
ACTION COMICS #583, BATMAN ANNUAL #11, BATMAN: THE KILLING JOKE, DC COMICS PRESENTS #85, DETECTIVE COMICS #549-550, GREEN LANTERN #188, THE OMEGA MEN #26-27, SECRET ORIGINS #10, SUPERMAN #423, TALES OF THE GREEN LANTERN CORPS ANNUAL #2 & 3, SUPERMAN ANNUAL #11 and VIGILANTE #17-18.
Uniwersum DC wg Alana Moore'a: Zeszyty Vigilante #17-18 (maj-czerwiec 1985), Superman Annual (vol. 1) #11 (sierpień 1985), DC Comics Presents (vol. 1) #85 (wrzesień 1985), Action Comics (vol. 1) #583 (wrzesień 1986), Batman Annual (vol. 1) #11 (lipiec 1987) oraz pojedyncze historie z Detective Comics #549-550 (kwiecień-maj 1985), Green Lantern (vol. 2) #188 (maj 1985), The Omega Men (vol. 1) #26-27 (maj 1985), Superman (vol. 1) #423 (wrzesień 1986), Tales of the Green Lantern Corps Annual (vol. 1) #2-3 (grudzień 1986, sierpień 1987) oraz Secret Origins (vol. 2) #10 (styczeń 1987) - https://pl.wikipedia.org/wiki/DC_DeluxeW mojej rozpisce nie ma wymienionych przez Ciebie: VOODOO #1-4, DEATHBLOW: BY BLOWS #1-3, WILDSTORM SPOTLIGHT #1 AND WILDC.A.T.S #50
Bez Zabójczego Żartu.
Historia Moore'a z Calyfacem zawarta w kolekcyjnym tomie 5 z Batmanem Gaimana świetna.
Niby prosta, dość kameralna, a jednak dająca się odczytać na różnych poziomach.
W dodatkach jest opisane, że Moore'a uważa, że to jego najlepsza historia jaką stworzył w świecie Batmana. I szczerze mówiąc jestem w stanie się z tym zgodzić. Jedna z lepszych rzeczy jakie przeczytałem w tym roku.
Muszę sobie w tygodniu powtórzyć, bo czytałem koło 2 w nocy, a zauważyłem od kilku lat, że to co przeczytam po północy to bardzo szybko zapominam.
Tak więc polecam, się zapoznać. A jak ktoś ma awersję do kolekcji wszelkich musi poczekać, bo pewnie w końcu wyda Egmont Uniwersum DC wg Moore'a, gdzie ma być ta historia też zawarta.
Kolejny komiks mistrza Moore'a za mną
(https://assets.gildia.pl/system/thumbs/000/246/656/246656/1483163510/231.jpg)
Później kiedy powinien nastąpić naturalny rozwój opowieści Moore uderza w jakieś dziwne, niezrozumiałe tony. Wprawdzie potęgowana jest tajemnica okrywająca głównego bohatera, jednak wszystko zaczęło być dla mnie zbyt niezrozumiałe czy wręcz bełkotliwe (vide: kuriozalne zachowanie wodza ::))
Miracleman to moj ulubiony komiks Moore'a. Tak, wiem - bluznie (przeciez Straznicy sa lepsi!), ale nic na to nie poradze.Mój też ulubiony. ;)
Kurcze pioro! Zacheciles mnie do ponownej lektury tego tutylu.Dla mnie to również było drugie spotkanie z tym komiksem i mam wrażenie, że (choć pamiętałem ogólny zarys fabuły) lektura była dla mnie jeszcze bardziej satysfakcjonująca :). Nie wiedzieć czemu ale w pamięci utkwiły mi momenty pożegnań Miraclemana z: Michaelem Moranem, Liz i Gargunzą. Wszystko opisane w prostym języku, a jednocześnie tak cholernie wzruszające.
Kolejna cegiełka w moim ogarnianiu Alana Moore'a odhaczona. Tym razem był to Miracleman
(...)
- zbyt mała czcionka w częściach 1 i 2. W 3. części czcionka jest już prawidłowa, a więc jednak dało radę zrobić to właściwie.
Nie zgodzę się, aby początek był głupi czy wtórnyZdecydowanie nie był :). Cały początek okazał się jedynie blagą, przykrywką, ruchem pozorowanym i stanowił punkt wyjścia do o wiele głębszej i ciekawszej fabuły, czyli do "najzajebistszego retconu w dziejach komiksu" :D.
przypominam nie zapomnij o Złotej Erze, Gaimana i BuckinghamaNie zapomniałem ;) Przeczytane we wtorek, a już niedługo skrobnę coś niecoś na ten temat :)
Mała czcionka w początkowych rozdziałach to rezultat tego że pochodzą one z brytyjskiego magazynu Warrior który miał większy format niż amerykańskie zeszyty, w przedrukach amerykańskich też ten problem występuje.Dzięki za wyjaśnienie. Nie zmienia to jednak faktu, że pierwsze dwie części ciężko mi się czytało >:(
Nie zapomniałem ;) Przeczytane we wtorek, a już niedługo skrobnę coś niecoś na ten temat :)
P.S. Teraz na tapet wziąłem Prosto z piekła i jest sztos :Ddla mnie najlepsza rzecz jaką stworzył moore. Moje top 1
Niemniej jednak przy lekturze niemal każdej z nich zadawałem sobie pytanie: "Po co w ogóle Gaiman to tworzył?".
dla mnie najlepsza rzecz jaką stworzył moore. Moje top 1
Ja właśnie czytam From Hell po raz pierwszy. Dziś skończyłem 9 rozdział. I jak dla mnie to jest fajnie poprowadzona, wielowątkowa, z dużą ilością smaczków o epoce, ale tylko porządna obyczajówka. Napiszę więcej jak skończę, ale jak na razie nie ma dla mnie startu do Miraclemana, Top 10 czy 1 tomu Toma Stronga.
A Miracleman Gaimana jak dla mnie był ok. Poziom, może dwa niżej niż Moore, ale spokojnie na 7,5/10.
Obyczajówka :D
Ja nie wiem czy jest sens porównywać From Hell z tytułami przez Ciebie wymienionymi, bo to zupełnie inna konwencja, inny gatunek, inne założenia itd. To jak w filmach porównywać co lepsze MCU z Kubrickiem. Dla mnie akurat From Hell to TOP2 Moore'a po Lost Girls, ale to jest totalnie subiektywne i kwestia tego jakie historie po prostu wolę.
Miracleman to zdecydowanie najsłabszy komiks Moore'a z jakim się spotkałem.
Najsłabiej skonstruowany świat i bohaterowie, nie tylko niezbyt ciekawe ale również chaotyczne i niespójne. Jest gdzieś o połowę słabiej niż Vendetta czy Swamp Thing. A do Watchmen to już nie ma porównania kompletnie.
Może być. Ja jestem chyba na 8 czy 9 rozdziale. Pewnie przegram, ale zawsze dodatkowa motywacja się przyda. I liczę na wymianę opinii po zakończeniu czytania w temacie moore'owym ;)@Leyek, jak Ci idzie? Ja wczoraj skończyłem wszystkie rozdziały. Został mi tylko Epilog, powtórna lektura Prologu i komiksowy dodatek. Liczę, że jeszcze włączysz się do rywalizacji. :)
2. Warsztat. Z jednej strony jest on słaby - nie wykorzystuje zarówno możliwości medium jakim jest komiks, wszystko jest bardzo statyczne, dialogi brzmią nienaturalnie. Z drugiej imponuje (ale tak totalnie imponuje w moim przypadku) praca badawcza wykonana przez Moore'a, a dotycząca Lovecrafta. Na każdym kroku widać, że przed napisaniem autor chciał wiedzieć o nim dosłownie wszystko. Nawiązania są często bardzo nieoczywiste i wymieszane w bardzo sprytny sposób z autorskimi koncepcjami Moore'a.Czytając właśnie Prosto z piekła jestem pod olbrzymim wrażeniem pracy jaką wykonał Moore przed napisaniem poszczególnych rozdziałów i scaleniem wszystkiego w całość (z tego co kojarzę, zajęło mu to jakieś 10 lat). Wyłapywanie przez Moore'a wszelkich niuansów oraz wiązanie faktów i zdarzeń sprawia, że dajemy bezwzględną wiarę tej opowieści. Jeśli w podobny sposób rozprawił się z twórczością HPL to tylko zaostrza to mój smak na szybkie zapoznanie się z tą serią (czekam jeszcze na dodruk 3. tomu).
Dajcie znać czy kogoś zainteresował taki post, czy w ogóle ktoś przeczytał w całości i czy warto na przyszłość próbować pisać bardziej rozbudowanie opinie.3xTAK :)
(czekam jeszcze na dodruk 3. tomu).
Providence powszechnie jest uznawany za jeden z najsłabszych (czy wręcz najsłabszy) komiks Moore'a.
@Leyek, jak Ci idzie? Ja wczoraj skończyłem wszystkie rozdziały. Został mi tylko Epilog, powtórna lektura Prologu i komiksowy dodatek. Liczę, że jeszcze włączysz się do rywalizacji. :)
Gdzie jest tak uważane ? Dla mnie to jeden z lepszych jego komiksów, więc smutno jeśli tak jest :(
W kwestii DCU by Moore: opóźnienie wynika - jak zwykle, chciałoby się powiedzieć (choć prawda bywa różna) - z opieszałości strony amerykańskiej, która - co dla nich typowe i jest idealną wymówką - ma "problem z materiałami".Post sprzed 4 miesięcy. @jalawnik, czy masz wiedzę aby coś w tej kwestii się zmieniło???
Tłumaczenie jest gotowe od ponad pół roku i cierpliwie czeka na zielone światło zza oceanu. Czy się doczeka? Tego nie wiem.
Jeżeli się doczeka, tom będzie zawierał wszystko to, co w komentarzu powyżej, łącznie z Voodoo, Deathblow itd.
ta teoria, wówczas najbardziej popularna, potem została jednak bezsprzecznie obalona.Tego akurat nie wiem :-\ Na pewno ma swą moc dzięki
Jeśli się nie mylę, to ta teoria, wówczas najbardziej popularna, potem została jednak bezsprzecznie obalona. Ale nie mam teraz źródeł do podparcia się nimi, więc mogę gadać bzdury równie dobrze. Prawdziwość bądź nie tej teorii nie wpływa jednak, oczywiście, na jakość samego komiksu, to tylko dygresja z mojej strony.Mi się zdaje, że sam Moore w dodatkach pośrednio o tym mówi, tłumaczac, że książka z której głownej mierze czerpał inspiracje została obalona. Pomimo tego dla mnie nadal pozostaje to najciekawsza i najlepsza pozycja od niego.
Mi się zdaje sam Moore w dodatkach posrednio o tym mówi, tłumaczac, że książka z której głownej mierze czerpał inspiracje została obalona. Pomimo tego dla mnie nadal pozpstaje to najciekawsza i najlepsza pozycja od niego.
Dla mnie na drugim miejscu po Lost Girls :PPrzydałoby się wznowienie Lost Girls na polskim rynku
Przydałoby się wznowienie Lost Girls na polskim rynkuTimof się już wypowiadał nieraz, że nie za obecnej władzy. Czyli najwcześniej w 2024. Już będziemy wtedy brać kredyty pod zastaw nieruchomości, żeby kupić komiksy...
Będzie trochę bardziej demonicznie z rozwinieciem wątku masońskiego satanistycznego ale jeśli sztuka, relacje i realia cię nie interesują to może być ciężko
byloby tak jak z Miraclemanem, ze bym pobieznie doczytal do konca
w chaotycznym Miracleman
Czy jakaś dobra duszyczka mogłaby zaprezentować chronologię czytania Ligi Niezwykłych Dżentelmenów? Kojarzę, że niedawno było o tym pisane, ale niestety nie mogę odnaleźć, w którym wątku.
zgodnie z wydaniem w USACzyli tak:
Czyli tak:To jest jeszcze bardziej złożone:
1. Liga Niezwykłych Dżentelmenów - 1
2. Liga Niezwykłych Dżentelmenów - 2
3. Liga Niezwykłych Dżentelmenów - Czarne akta
4. Liga Niezwykłych Dżentelmenów - Stulecie
5. Liga Niezwykłych Dżentelmenów - Nemo. Trylogia
6. Liga Niezwykłych Dżentelmenów - Burza
Będzie dobrze? Czy ewentualnie Nemo można przerzucić na koniec?
Czy jakaś dobra duszyczka mogłaby zaprezentować chronologię czytania Ligi Niezwykłych Dżentelmenów? Kojarzę, że niedawno było o tym pisane, ale niestety nie mogę odnaleźć, w którym wątku.
jaranie się czy idąc dalej recenzowanie komiksu, który miał premierę dwa lata temu (lub więcej) jest właśnie godne wyśmiania.;)
Zresztą jest coś niepokojącego w dorosłych ludziach, którzy eskapizm posunęli tak daleko, że ekscytują się wymyślonymi historiami o ludziach z supermocami przebranych w durne kostiumy i walczących ze złem.
To teraz spójrz na tych, którzy ekscytują się Jezusem i żydowską mitologią. ;)
Równie dobrze możesz napisać, że jakiegoś rodzaju zaburzenia emocjonalne ma 90% ludzi na świecie. Jak nie więcej.
Tyle, że w/g niego faszyzm to się lęgnie we flatach i wiktorianach wśród klasy średniej
Mnie na przykład komiksy superbohaterskie nauczyły ogromnego poczucia sprawiedliwości społecznej.
Mnie zastanawia jak bardzo wciąż go boli fakt wydym@ni@ przez DC, bo o stojących w kolejce do Pajączka nie wspomniał, tylko o Gacku.O erze swojego chałturzenia dla image też zapomniał, widocznie było dobrze płatne.
Nie przypominam sobie, aby w USA, w którym jest kilka conów komiksowych na którymś doszło do jakiś aktów przemocy, festiwalu kultu siły przez jakąś grupę. Ohttps://pl.wikipedia.org/wiki/Atak_na_Kapitol_Stan%C3%B3w_Zjednoczonych
Ja bym się tymi dywagacjami nie przejmował. Ot czasami ktoś musi wyskoczyć z jakąś złotą myślą by nie popaść w ludzką niepamięć (mamy ostatnio taką akcje w temacie Egmontu). Być może narobienie szumu medialnego pozwoli Alanowi sprzedać kilkadziesiąt komiksów więcej bo ludziska sobie o nim przypomną. A wiadomo święta idą. Mikołaj mu raczej prezentu nie przyniesie, a trzeba coś pod choinką położyć.Nie sądzę aby Moore miał aż takie parcie na szkło żeby musiał co jakiś czas przypominać o sobie komiksowej gawiedzi. Po prostu wyraził swoją opinię i niezależnie od tego jak bardzo jest ona kontrowersyjna czy nawet oderwana od rzeczywistości, to jednak jest to jego prywatne zdanie, które ma prawo wyrażać. Osobiście zupełnie nie zgadzam się z jego wypowiedzią, ale czasami faktycznie mam wrażenie, że Amerykanie mają problem z odróżnianiem świata wykreowanego od realu, vide masakra w Bostonie na premierze filmu Mroczny Rycerz powstaje (do której wydaje mi się że Moore nawiązuje) - https://www.boston25news.com/news/horrific-attack-at-batman-screening-leaves-12-dead-1/138636383/
Jeżeli głosi, że faszyzm się sieje/dzieje w środowisku komiksowym,
[...] ale trzymajmy się tego, co powiedział. A powiedział, że komiksy superhero mogą być jego zdaniem prekursorem faszyzmu (jako ustroju politycznego), bo opierają się na podobnych sentymentach do prostych rozwiązań i silnych jednostek. Jako przykład podał Trumpa. I tu również bym polemizował, bo mimo całej mojej doń niechęci nie nazwałbym go faszystą. Nic nie mówił o żadnych rozróbach na konwentach czy sprawiedliwości społecznej i pomocy słabszym, proszę czytajmy ze zrozumieniem.No właśnie - czytajmy ze zrozumieniem
No właśnie - czytajmy ze zrozumieniem
To infantylizm może być jego przyczyną, a nie SH, zainteresowanie którymi jest podane jako przykład tej właśnie, negatywnej według niego, tendencji do obniżania się emocjonalnego wieku odbiorów.
Moore w tej branzy się udzielał, to w niej znalazł przykład na tę tendencję.
No dobra, ale on nigdzie nie powiedział, że czytanie komiksów spowoduje jakieś rozróby w rzeczywistości. Rozumiem, że można się nie zgadzać z nim (sam się nie zgadzam), ale trzymajmy się tego, co powiedział. A powiedział, że komiksy superhero mogą być jego zdaniem prekursorem faszyzmu (jako ustroju politycznego), bo opierają się na podobnych sentymentach do prostych rozwiązań i silnych jednostek. Jako przykład podał Trumpa. I tu również bym polemizował, bo mimo całej mojej doń niechęci nie nazwałbym go faszystą. Nic nie mówił o żadnych rozróbach na konwentach czy sprawiedliwości społecznej i pomocy słabszym, proszę czytajmy ze zrozumieniem.
Nie widzę też, żeby Moore cokolwiek mówił w tym artykule o prostych rozwiązaniach i silnych jednostkach. A nawet jeśli, to byłoby to potwierdzeniem głupoty jego tezy, bo te elementy występują w większości utworów opierających się na motywie walki dobra ze złem, a jakoś nie widział korelacji takich westernów z faszyzmem.
A w ogóle jeśli jakaś konwencja miałaby bardziej przekonywać do tego, że przeciętniak może coś zmienić, to jak dla mnie bardziej by prowadziła do faszyzmu (możemy wziąć sprawy w swoje ręce i pokazać tym takim owakim).
Tak, ale tylko przy założeniu że sobie wybieramy, co tym faszyzmem nazywamy. Faszyzm/nazizm to nadczłowiek, to wódz i jego wola itd.
Tak, to prawda, z tym że wypisałeś po prostu kolejną rzecz, którą powiedział a nie taką zaprzeczającą temu, co ja wymieniłem.
Faszyzm/nazizm to nadczłowiek, to wódz i jego wola itd.Pisząc grzmichujem, say whaaaat ? would you be so kind and explain ? Przecież to w szerokim znaczeniu nie ma żadnego sensu, ani to nie ma nic wspólnego z Nietszche ani z tym czym tym tak naprawdę był faszyzm. Samo uwielbienie do wodza to już jest zbyt duże uproszczenie imo.
Aha. A Dawid? A Odys? Itd. itp. Stężenie nadludzkich mocy w SH jest zdecydowanie ponad normę w stosunku do innych historii. Umiejętność szybkiego strzelania z łuku czy rewolweru to nie to samo co nadludzka moc. Tego można się nauczyć. Latać itd. - nie.To nie jest to samo, ale przecież tutaj zmienia się tylko setting, a koncepcja zostaje ta sama - walka dobra ze złem
Czy aktualne wznowienia LND różnią się od poprzedniego wydania? Porównując format, liczbę stron i tłumacza (a właściwie to tłumaczkę) nic się nie zmienia.Napisy na grzbiecie są inaczej ułożone.
Gdy Moore czytał obecne superhero widziałby jak bardzo skręciło w lewo.Że też nie wpadłem na to wcześniej on jest po prostu zazdrosny że miałkie super hero bardziej wypromowały "lewicowe wartości" niż jego ambitna wysoka twórczość.
https://www.serialowa.pl/365946/watchmen-alan-moore-damon-lindelof-krytyka/
Ostatnio o Alanie Moore głośno. Czyżby coś miał zamiar wydać, że robi tyle zamieszania wokół swojej osoby :)
https://www.serialowa.pl/365946/watchmen-alan-moore-damon-lindelof-krytyka/ (https://www.serialowa.pl/365946/watchmen-alan-moore-damon-lindelof-krytyka/)
Ostatnio o Alanie Moore głośno. Czyżby coś miał zamiar wydać, że robi tyle zamieszania wokół swojej osoby :)
Może bidok dostał starczej demencji i zapomniał, że całe życie pisał komiksy superhero?
Może bidok dostał starczej demencji i zapomniał, że całe życie pisał komiksy superhero?
Całe życie się tym zajmował.
Najsmutniejsze jest to, że człowiekowi, który jest wybitnym artystą, a w swoich komiksach przestrzegał przed faszyzmem, odmawia się prawa do głosu. Wyśmiewając go, wyzywając, obrażając.
Moore wyraził swój punkt widzenia. Nie chodzi po domach i nikogo nie próbuje nawracać. Ale przecież on już jest zramolały. Stary. A starych ludzi należy wypieprzyć na śmietnik historii.
Ciekawe, czy wszyscy Ci, którzy tak się oburzają na jego słowa, wypieprzyli jego komiksy, bo one też pewnie się zramoliły.
A nie, mają ładne grzbiety.
I co z tego? To odbiera prawo krytykowania?
Dobra, poddaję się - na urazy osobiste nie poradzisz.
Swoją drogą - to dobrze obrazuje skutki miłości do SH, o których mówi Moore.
@SkandalistaLarryFlint
Według Ciebie Moore jest niczym Claremont - nic bardziej błędnego.
Sorry, ale się mylisz zdecydowana większość jego twórczości to superbohaterszczyzna. To co u nas zostało wydane jego autorstwa to w większości superhero a to co nie zostało wydane to superhero w jeszcze większym procencie.
Całe życie się tym zajmował.Wypisujesz zwykłe brednie i jak zwykle gamonie klaszczą.
A to czy to dekonstrukcja, rekonstrukcja, antykonstrukcja czy jeszcze inna konstrukcja to nie ma znaczenia skoro poruszamy się cały czas w ramach gatunku.Skoro dyskutujemy cały czas o stosunku Moore'a do sh to ma to zasadnicze znaczenie, czy wykazywał ślepą fascynację gatunkiem tworząc generyczne dzieła czy zawsze był do niego zdystansowany próbując go cały czas mieszać z innymi gatunkami i nadając szerszą perspektywę.
Wypisujesz zwykłe brednie i jak zwykle gamonie klaszczą.
[...]Ty naprawdę niczego nie rozumiesz. Zresztą co tu więcej pisać - bibliotekarz wszystko klarownie jak dziecku (typowemu czytelnikowi sh - wg. Alana) wyłożył.
A co z Claremontem też jest coś nie teges?
No brawo, rewelacja. Z polskim Alanem Moore się nadajecie idealnie do pary. Takie same nieogary, ten sam chlew.
Ty naprawdę niczego nie rozumiesz. Zresztą co tu więcej pisać - bibliotekarz wszystko klarownie jak dziecku (typowemu czytelnikowi sh - wg. Alana) wyłożył.
To w Polsce jest jakiś Alan Moore? :o
w/g mnie hipokryta.A do tego nudziarz ::)
I pijak!Każdy nudziarz to pijak.
Ja znam tylko twórczość Moore'a z komiksu sh. Gdyby zrobić listę jego najlepszych, najbardziej wpływowych prac, które przyniosły mu rozgłos i mają duży wpływ, to będzie to komiks sh. Nie wiem, ale na liście najlepszych 10 pozycji z 7 to komiksy, a powieści, poezje itp., nie wiem, czy są zauważane przez innych. Podobnie można mówić o Davidzie Lynchu, który tworzy muzykę, obrazy, czy promuje medytacje, ale jest on głównie reżyserem i z tego jest znany i nie przyszło mi, by do głowy porównywać go do innych muzyków. Jeżeli pisarstwo Moore'a literatura jakoś nie jest szerzej znana i komentowana, to albo jesteśmy ignorantami, albo nie jest ona tak dobra jak komiksy, które napisał - nie czytałem, więc nie mam pojęcia.
“I haven’t read any superhero comics since I finished with Watchmen. I hate superheroes. I think they’re abominations. They don’t mean what they used to mean. They were originally in the hands of writers who would actively expand the imagination of their nine- to 13-year-old audience. That was completely what they were meant to do and they were doing it excellently. These days, superhero comics think the audience is certainly not nine to 13, it’s nothing to do with them. It’s an audience largely of 30-, 40-, 50-, 60-year old men, usually men. Someone came up with the term graphic novel. These readers latched on to it; they were simply interested in a way that could validate their continued love of Green Lantern or Spider-Man without appearing in some way emotionally subnormal. This is a significant rump of the superhero-addicted, mainstream-addicted audience. I don’t think the superhero stands for anything good. I think it’s a rather alarming sign if we’ve got audiences of adults going to see the Avengers movie and delighting in concepts and characters meant to entertain the 12-year-old boys of the 1950s.”
Moore pisał komiksy O SUPERBOHATERACH, ale nie superbohaterskie - odrzucał typowy dla nich manichejski podział świata, unikał jednoznacznej moralnej dychotomii.
Ponadto w swoich poglądach jest konsekwentny - to samo mówił w wywiadzie sprzed blisko dekady:
Widzisz Alan Moore, myślisz Watchmen.
Sęk w tym, że Watchmeni nie są komiksem superbohaterskim. Choć maja peleryny i maski.
Tak jak Naga Broń nie jest kryminałem noir, choć ma narrację z offu, Robert Chojnacki nie był jazzmanem choć grał na saksofonie a Doda nie jest aktorką, choć wystąpiła w filmach.
Ależ oczywiście, że są komiksem superbohaterskim. Więcej są jego 100% esencją, korzystając nie tylko z dekoracji, ale i ze wszelkich schematów, aby stworzyć nowy nurt w gatunku wraz z nową jakością. Te przykłady co podałeś to raczej ja mógłbym je podać aby podeprzeć swoje zdanie. Czy "Bez Przebaczenia" nie jest westernem?
Sęk w tym, że Watchmeni nie są komiksem superbohaterskim. Choć maja peleryny i maski.
Twój post sorry ale zasługuje na Bzdurę Roku.
Chciałem tylko zwrócić uwagę, że liczba superbohaterów w komiksie Watchmen wynosi równe "0".
Jest za to zbiorowy obraz psychicznie zmiażdżonych paranoików, sadystów i zakompleksionych frustratów o poglądach niemal nazistowskich.
Czyli - co byłoby, gdyby istnieli naprawdę.
Czyli - co sądzi o nich twórca - Alan Moore.
Czyli - to samo, co powiedział w niedawnym wywiadzie dla Guardiana.
End of story.
Moore miał tworzyć sh całe życie i miało to być 3/4 jego dorobku twórczego, ale tak naprawdę to kompletnie bez znaczenia co tworzył i ile tworzył, bo jedyne co ma znaczenie to z czym się komuś subiektywnie kojarzy.No bo Watchmen, Miracleman, Captain Britain, Batman, Superman, Promethea, Top 10, Tomorrow Stories i inne to nie istnieją i wcale nie są istotnym procentem twórczości Moore'a.
Sęk w tym, że Watchmeni nie są komiksem superbohaterskim. Choć maja peleryny i maski.To, że wstydzisz się lubić komiks superhero, to nie znaczy, że trzeba dla niego tworzyć jakiś nowy gatunek ;D
Jest za to zbiorowy obraz psychicznie zmiażdżonych paranoików, sadystów i zakompleksionych frustratów o poglądach niemal nazistowskich.Bo superbohaterów można pisać w mnogiej ilości konwencji i tonacji. Można za pomocą tych historii poruszyć każdy temat, jaki się scenarzyście żywnie podoba. Ale to nadal są superbohaterowie w pelerynach.
Czy "Bez Przebaczenia" nie jest westernem?Bardzo dobry przykład.
Prosto z piekła, Providence, Halo Jones
Dearest Brazil,
We are fast running out of last chances to save the planet and its peoples. Our world is changing, faster than it’s ever changed before, and forcing us to adapt more quickly if we are to survive. From hunter-gatherer society to agriculture, from agriculture to industry, from industry to whatever is taking shape now – this new condition that we do not as yet have a name for – humanity has seen these kinds of monumental shift before, although not often. These transitions are not caused by political forces but by the unstoppable tidal movements of history and technology, which is a tide that we can either steer our vessels to take advantage of, or we can be washed away by. The Earth is turning, turning of necessity into a new place, and we can only turn with it or else lose the biosphere that sustains us forever. Most people, I believe, know this in their hearts and feel it in their stomachs.
And yet, over this past five or so years, we have seen across the globe a ferocious resurgence of exactly the political and economic ideas that led us into this clearly disastrous situation in the first place. The unconcealed aggression of this extreme right advance seems to me so forceful, and yet so disconnected from any reality, that it can only be born of desperation; the hysterical fear felt by those most invested in the power structures of the old world, who know the new world can, ultimately, have no place for them. Afraid for their very existence, for the existence of the worldview from which they benefit, they have crowded the world stage over this last half-decade with increasingly loud, overblown and blustering pantomime characters, for whom no course of action is too corrupt or inhuman, and no line of reasoning too blatantly absurd.
Unashamedly monstrous, these have persecuted racial and religious minorities, or their native peoples, or the poor, or women, or people of different sexualities, or all of the above. During the still-evolving pandemic they put their political posturing and their financial doctrines before the safety of their populations, presiding over hundreds of thousands of potentially unnecessary deaths; hundreds of thousands of devastated families, devastated communities. With their nations on fire, or flooded, or parched by drought, they insisted that climate change was a leftist hoax to inconvenience industry, and branded environmental or social protestors as terrorists. Adopting the fascist circus-act style of Italy’s Silvio Berlusconi, we have had the dangerous insurrectionary theatrics of Donald Trump in North America, and the ruinous indignities of Boris Johnson and his understudies in the (at present) United Kingdom. And, of course, Brazil has had Jair Bolsonaro.
Although we in the Global North obviously contribute much more than our fair share of horrifying political figures to the world’s situation, I don’t know anybody with an ounce of conscience and compassion who isn’t appalled by what Bolsonaro, riding into office on Trump’s bow-wave, has done to your huge and beautiful country, along with what he continues to do to our relatively small and somehow-still-beautiful planet. We’ve watched despairingly while, singing from the same hymn-book as his North American inspiration, Bolsonaro has railed against Brazil’s indigenous people, its homosexuals and the rights of its women to safe abortions, fuelling an uncontrolled bonfire of hatred as a distraction from his social and economic agendas, while simultaneously flooding your culture with guns. We’ve seen him attempt to swagger his way through the pandemic by spouting his anti-vaccination idiocy, and we’ve seen Brazil’s increasing acreage of hastily-prepared graveyards; those pigeonhole grids in grey soil with here and there dead flowers or painted markers as a drip of colour.
We’ve also looked on while he responded to the prospect of new international environmental laws by simply speeding up his suicidal destruction of the rainforest, choking our communal atmosphere with burning jungle, displacing or dispatching people who had lived in these regions for generations, and seemingly colluding with or turning a blind eye to the murder of journalists investigating this brutal ethnic cleansing. A respected British science magazine that I subscribe to, New Scientist, has recently described Brazil’s imminent elections as a potentially crucial point of no return in our species’ life-or-death battle with the climate catastrophe we ourselves have engineered. Simply put, Jair Bolsonaro can continue, profitably, to please the corporate interests that support him, or our grandchildren can eat and breathe. It’s one or the other.
As an anarchist, there are very few political leaders that I could completely tolerate, much less endorse, but from all that I have heard or read about him, Luiz da Silva, Lula, seems to be one such rare individual. His policies appear to be fair, humane and practical, and, as I understand it, he has promised to reverse many of Bolsonaro’s most disastrous decisions. Repairing the damage of these last five years would surely not be easy or without cost, and da Silva would be inheriting a badly disfigured political landscape. At the very least, however, from this distance he at least has the look of a candidate who acknowledges that mankind is going through one of its infrequent seismic transformations, and realises that we must change how we live, if we are to live at all. He seems a politician committed to the future, with its hard work and its just and wonderful possibilities, rather than the flailing and destructive death-throes of an unsustainable past.
Brazil’s forthcoming election is, I’m told, balanced on something of a knife edge and, as discussed above, the whole world is riding on it. If you have ever enjoyed any of my work, or have felt any sympathy with its humanitarian leanings, then please go out and vote for a future that is fit for human beings, for a world that is more than the golden latrine of its corporations and their puppets.
Let’s put the iniquities of the last five, or perhaps the last five hundred years, behind us.
With love, and trust,
Your friend,
Alan Moore x
Superhero to tylko generalny szkielet, czyli muszą być faceci w pelerynach, maskach, generalnie lore sfocusowane na świecie zamaskowanych obrońców i równie fikuśnych złoczyńców. Tyle.
Bo moim zdaniem komiks superbohaterski przedstawia ten manichejski podział dobro - zło, stawia granicę, skłania do kibicowania "tym dobrym".
Moim zdaniem komiks superbohaterski przedstawia schizofreniczną kondycję młodzieży.Stawiasz znak równości między młodzieżą z lat 40, pamiętającą Wielki Kryzys, stojącą przed widmem japońskiej inwazji?
Moore pisywał komiksy superbohaterskie, ale głównie właśnie O superbohaterachKomiks o superbohaterach to dalej komiks superbohaterski. Tak samo jak film wojenny to może być zarówno poważny dramat jak wesołe kino akcji.
"Dzika banda" czy "Lemoniadowy Joe" nie są westernami - choć w oby przypadkach są kapelusze, konie i Colty.Oczywiście, że są. Podobnie jak wspomniane wcześniej "Bez przebaczenia".
Komiks o superbohaterach to dalej komiks superbohaterski. Tak samo jak film wojenny to może być zarówno poważny dramat jak wesołe kino akcji.
Oczywiście, że są. Podobnie jak wspomniane wcześniej "Bez przebaczenia".
Serio? Gdyby ktoś zrobił komiks o facecie, który ma ciężki dzień w pracy, kłóci się z żoną, okradają go wieczorem w Żabce i musi jeszcze zmienić koło auta i posprzątać kocią kuwetę, a nosi maskę i pelerynkę a na klacie ma dajmy na to "&"- byłby to komiks superbohaterski?To zależy. Twój opis nie sugeruje, czy bohater faktycznie jest superbohaterem.
Moore pisywał komiksy superbohaterskie, ale głównie właśnie O superbohaterach, i z większości z nich wyzierała nienawiść do właściwych gatunkowi stosowanych uproszczeń fabularnych i psychologicznych, do samych założeń, z kiczowatą otoczką (w Watchmenach to apogeum - stroje bohaterów są przerysowane i kretyńskie jak mało które).
Serio? Gdyby ktoś zrobił komiks o facecie, który ma ciężki dzień w pracy, kłóci się z żoną, okradają go wieczorem w Żabce i musi jeszcze zmienić koło auta i posprzątać kocią kuwetę, a nosi maskę i pelerynkę a na klacie ma dajmy na to "&"- byłby to komiks superbohaterski?
A wam się naprawdę chce tak rozwodzić nad twórczości człowieka który żyje w brudzie i syfie jak nasz Kononowicz. Dla mnie to taki angielski Kononowicz tyle w temacie.
U, kolega się naczytał SH, to i faszyzuje. Zaraz będzie sprawdzał czystość rasową.
3. Światy sh można rozwijać na różne sposoby. Można je np. pogłębiać i urealniać i to dalej jest gatunkowo po prostu sh i tak robił Moore. Ale można je również rozwijać mieszając różne gatunki ze sobą i tak również robił Moore. Tylko w tym drugim przypadku takie komiksy nie dają się prosto zaszufladkować jako tylko sh.
To mi przypomniało, że z wielkim ukontentowaniem przywitałbym wznowienie Originals.Bardzo słaby komiks, zdziwiła mnie obecność na liście.
Teoretycznie też w Polsce, gdyż ten film nie jest w amazonowym streamingu, tylko jako pay-per-view, więc jeśli zna się angielski można go wypożyczyć bądź kupić na parę funtów.
Ale nie rozumiem oceny - jakie są według Ciebie wady tego tytułu? To, że lektura "nie należy do najłatwiejszych"? To, że "autorzy uderzają mocno w mistyczne tony"? Czy to, że "z pewnością może być nużące dla osób poszukujących w komiksach wytchnienia od całodniowej harówki"? Dla pewnej grupy czytelników szukającej najpłytszych rozrywek to mogą być wady, ale czy dla Ciebie jako autora recenzji to są wady? Tego jednego aspektu recenzji nie rozumiemFaktycznie ocena Promethei jest trudna (nie "ciężka" ;)). Zmiana narracji, a wręcz totalne odwrócenie charakteru snutej opowieści to u Moore'a nic nowego, ale o ile w Sadze o Potworze z Bagien, Miraclemanie czy Balladzie o Halo Jones taki zabieg był ciekawy i pchnął fabułę do przodu, o tyle w Promethei czułem się lekko zagubiony. Mistyczne aspekty i apokalipsa to zupełnie nie moje klimaty i choć Moore opisuje wszystko w przystępny sposób, nie stroniąc nawet od humoru, to jednak większość napisanego tekstu i mnogość informacji szybko ulatują z pamięci. W tym przypadku pomocna była lektura dodatków, w których pewne aspekty zostały wyjaśnione, niemniej jednak uważam, że skoro samo dzieło nie jest w pełni zrozumiałe przez czytelnika to po prostu nie jest ono kompletne.
Wydawnictwo Echa wyda w tym roku Iluminacje Moore'a
https://www.facebook.com/wydawnictwoEcha/posts/pfbid02BZ3m4ektydfQ1DWQE6JDqZmtDgJ9UKW2s5ZKzaiS2MEB8qPYBFwAyJPTeycwSECl (https://www.facebook.com/wydawnictwoEcha/posts/pfbid02BZ3m4ektydfQ1DWQE6JDqZmtDgJ9UKW2s5ZKzaiS2MEB8qPYBFwAyJPTeycwSECl)
Promethea sama w sobie była zadowalającą lekturą, ale nie sprawiła tyle frajdy, co wcześniej wymienione komiksy mistrza.
W swoim pierwszym zbiorze opowiadań, obejmującym ponad czterdzieści lat pracy, Alan Moore przedstawia serię szalenie różnych, ale równie niezapomnianych postaci, które odkrywają – a nawet niszczą i tworzą – niezbadane zakamarki egzystencji.Źródło: https://katedra.nast.pl/nowosci/32999/Alan-Moore-w-ksiegarniach/
Konkubiny w fantastycznym domu rozkoszy i tragiczna historia miłosna. Paranormalna grupa badawcza zinfiltrowana przez jedną z nieziemskich istot, które chce zbadać. Surrealistyczna, kafkowska historia głównych graczy przemysłu komiksowego na przestrzeni ostatnich siedemdziesięciu pięciu lat. Pierwsze dni apokalipsy i specjalistka od prawa, która musi posprzątać ten bałagan. Duchy i stworzenia z innego świata, a także przygody mózgów Boltzmanna – i wiele innych.
Iluminacje to seria błyskotliwych, zaskakujących opowieści, które ujawniają pełną moc wyobraźni i magii, jak również dogłębną znajomość ludzkiej natury.
Wydawnictwo: Echa
Tytuł oryginału: Illuminations
Data wydania: 8 Listopad 2023
ISBN: 9788382521405
Oprawa: Twarda
Format: 135 x 215
Liczba stron: 560
Cena: 59,99
Rok wydania oryginału: 2022
Ulala mój ulubiony autor scenariuszy komiksowych + mój ulubiony gatunek literacki (opowiadanie) szykuje się prawdziwa uczta :)Ci z Katedry muszą się szczególnie cieszyć: z reguły kiedy tam pojawia się wzmianka o jakiejś pozycji komiksowej (zazwyczaj powiązanej z jakimś pisarzem fantastycznym lub cyklem), to nie brak komentarzy sprowadzających się do "o, nie! KOMIKS!!!" ;-D
(https://katedra.nast.pl/literatura/okladki/Iluminacje-large.jpg)Już wiem co Mikołaj położy mi pod choinką :D
Już wiem co Mikołaj położy mi pod choinką :D
Tyle czekać, no co Ty ;) Żaden z Ciebie fan w takim razie :POj tam, niecałe dwa miesiące od premiery. Za to przeczytam od razu :D. Właśnie zacząłem "Providence", następnie dokończę "Zgrozę w Dunwich i inne przerażające opowieści" (zostało mi ostatnie opowiadanie i posłowie z biografią HPL), później cała seria "Locke & Key" oraz "Opowieści jutra" (mam nadzieję że Egmont nie zawali premiery) i wtedy zrobi się miejsce dla "Iluminacji".
Ciągle czekam na zapowiedziane już kilka lat temu "Uniwersum DC według Alana Moore'a", ale mam wrażenie, że Egmont już chyba zapomniał o tym tytule >:(
Ma ogromny szacunek do kobiet, optuje za ich równouprawnieniem, chętnie z nimi współpracuje i o nich pisze. Czy to jest definicja feministy?
Brzmi jak definicja konsnerwatysty :o którym Moore z pewnością nie jestDokładnie, od razu o Korwinie pomyślałem.
Brzmi jak definicja konsnerwatysty :o którym Moore z pewnością nie jestMożesz zalinkować słownik z którego korzystasz?
Biorąc pod uwagę, że nowa generacja sztucznej inteligencji dużych modeli językowych „kształcona” jest przy użyciu cudzej własności intelektualnej, ewidentnie oparta jest ona na kradzieży.
Tak się prezentuje owoc czterdziestu lat pracy mistrza!
Alan Moore i jego opowiadania "Iluminacje".
Premiera 8 listopada.
tytuł oryginału: Illuminations
tłumaczenie: Paulina Braiter, Krzysztof Cieślik, Paweł Podmiotko, Michał Rogalski, Robert Sudół, Wojciech Szypuła, Łukasz Witczak, Tomasz Wyżyński, Aga Zano
Zakladajac ze AI nie beda umialy/mialy za zadane pisac ksiazek rozwlekłych, to za takimi za 5 lat zatęsknimy. Wtedy kupię.Z przejęciem tworzenia książek przez AI to takie skrajne czarnowidztwo, komu by się chciało czytać coś, czego nikomu nie chciało się pisać.
Z przejęciem tworzenia książek przez AI to takie skrajne czarnowidztwo, komu by się chciało czytać coś, czego nikomu nie chciało się pisać.Skąd pewność, że będziesz wiedział, że książka jest w większości autorstwa AI?
Skąd pewność, że będziesz wiedział, że książka jest w większości autorstwa AI?
Czy AI nie będzie mogła tego sprawdzić?Niby jak? Mówimy tutaj o komercyjnym zastosowaniu, a nie darmowym. Jeśli wykupisz komercyjny dostęp, to jesteś właścicielem praw autorskich (już chyba są precedensy). To co wygenerujesz będzie tylko u Ciebie, nie będzie kopiowane i przetrzymywane na serwerach korporacji. Jeśli nie wprowadzą prawnego obowiązku informowania o wykorzystywaniu AI do dzieł, to tylko od autora będzie zależało, czy zechce się taką informacją podzielić. Z resztą od dawna mamy z tym do czynienia, tylko że zamiast AI są Ghostwriter (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ghostwriter) korzystają z nich politycy, celebryci, artyści, którzy "piszą" biografie i książki z historiami opisującymi własne życie, w rzeczywistości pisze je ktoś inny, a teraz będzie mogła to robić również AI.
Egmont mógł i może to wydać w każdej chwili. Nie musiał czekać na UrbanComics.Tak, ale jak napisał zombie001 woli poczekać aż ktoś inny to zrobi, bo jednak jakby miał to zrobić to musiałby włożyć więcej pracy, a mógłby powstać taki efekt jak w przypadku drugiego tomu X-Statix od Muchy, a tak ktoś inny bierze na siebie całą robotę.
Nie sądzę żeby Egmont był zainteresowany Wild C.A.T.S. Nawet ja, będąc fanem Moore'a, nie jestem w ogóle zainteresowany tym tytułem.
Te Wild C.A.T.S. brałbym z pocałowaniem ręki. Uwielbiam Travisa Charesta.
Hej kolego.. :) Już Ci ten Twój tzw. '' kryzys komiksiarza '' minął?? ;)
(https://a.allegroimg.com/s1024/0c880b/9f41c87b41d9bb406442f21f2d71)Gdzie te czasy, kiedy komiks kosztował 2.99 zł? Teraz za taką fortunę nawet pączka w cukierni nie kupisz ;D
Otóż zmieniony zostaje tutaj ważny aspekt mitologii Kotów. Czytanie tego wyrwanego z kontekstu nie ma już tej mocy. Owszem, można czytać, ale jednak dużo się traci z tego zaskoczenia. Postaci i historia, do jakich czytelnik został przyzwyczajony, zostają wywrócone do góry nogami. I właśnie siła tej historii jest w tym zaskoczeniu.
Ciekawy wywiad z artystą. Niestety dostęp do całości jest płatny, ale może ktoś ma dostęp to warto przeczytać bo jest m.in trochę o rynku komiksowym.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/2238128,1,komiksy-powstaly-jak-slumsy-w-miescie-sztuki-mowi-alan-moore-scenarzysta-komiksowy-i-pisarz.read (https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/2238128,1,komiksy-powstaly-jak-slumsy-w-miescie-sztuki-mowi-alan-moore-scenarzysta-komiksowy-i-pisarz.read)
Ktoś słusznie napisał, że Moore powinien pisać książki.
przebrana w komiks SH.
Sory, ale trudno mi przejść obok takich stwierdzeń. Rozumiem (znaczy nie rozumiem, ale akceptuję i mnie to nie boli czy interesuje), że się komuś nie podoba, że za dużo tekstu do czytania, że nudne, że mało się po ryjach leją itd. Ale skrytykować też trzeba umieć. Albo się przyznać, że nie podeszło i tyle, nic z tym nie zrobię. Też czasami (a może i nawet częściej) mi coś nie podejdzie. Po prostu, nie wpadło w mój gust, albo nie zrozumiałem. Ale brak mi śmiałości napisać, że autor nie umie w komiksy.Ale przeczytał. Przynajmniej przeczytał. Mamy tutaj takich asów, którzy krytykują coś, czego nie czytali, nie wiedzą nawet o czym to jest, coś tam sobie wymyślają, ale i tak wiedzą lepiej od wszystkich, że to słabe i nie dadzą sobie wmówić, że czarne jest czarne.
Ale skrytykować też trzeba umieć. Albo się przyznać, że nie podeszło i tyle, nic z tym nie zrobię. Też czasami (a może i nawet częściej) mi coś nie podejdzie. Po prostu, nie wpadło w mój gust, albo nie zrozumiałem. Ale brak mi śmiałości napisać, że autor nie umie w komiksy.
Lepszy byłby komiks autorski lub po prostu powieść, bo Moore ma ewidentne ciągoty literackie.Nie ma to znaczenia, bo komiks autorski też może być napisany w gatunku sh. Czy sprawdziłoby się lepiej jakby ten komiks nie był? Tego nie wiem, ale w tym wypadku był to zdecydowanie celowy zabieg autora, który zdecydowanie sie sprawdził.
Przeczytałem „Strażników”, wersje Limited. Bardzo długo czaiłem się na ten komiks, bardzo chciałem żeby mi się podobał.
Powiem tak, myślałem że będzie znacznie, znacznie lepszy, po tym wszystkim czego się o nim nie nasłuchałem i nie naczytałem.
Ktoś słusznie napisał, że Moore powinien pisać książki.
Dla mnie to prosta historia, niepotrzebnie skomplikowana literacką ornamentyką i przebrana w komiks SH. Lektura ciągnęła się niemiłosiernie. Nie miałem najmniejszej ochoty czytać tych dodatków pomiędzy zeszytami.
Potrafię sobie wyobrazić, że ten komiks jest swego rodzaju kamieniem milowym, i że po nim komiks SH nie był już taki sam, doceniam jego wagę i znacznie, ale mojego serca nie zdobył.
Myślę, że jeżeli komuś nie podchodzą "Watchmen" to zwyczajnie powinien dać sobie spokój z superhero. Szkoda się po prostu męczyć. Porównując, ktoś może powiedzieć że mecze typu "Real-Barca" go nudzą - wtedy zwyczajnie nie ma sensu męczyć się z piłką nożną ;)
Przepraszam, ale co było niewłaściwe w mojej krytyce? Napisałem tylko że moim zdaniem historia niepotrzebnie jest napisana w gatunku komiksu SH. Lepszy byłby komiks autorski lub po prostu powieść, bo Moore ma ewidentne ciągoty literackie.
Komiks to nie książka. Ściany tekstu i interludia w postaci pisanej to skrajność w komiksie, które moim zdaniem nie pasuje do tego medium. Jak scenarzysta je stosuje to w mojej ocenie nie rozumie idei komiksu lub tworzy autorskie projekty z pogranicza dwóch sztuk. W omawianym przypadku komiksu/powieści.
Wcale nie ukrywam że komiks mi nie podszedł. Pewnie za kilka lat przeczytam go jeszcze raz i zweryfikuje ocenę.
Brak śmiałości nie ma tutaj żadnego znaczenia. Krytyczna recepcja jest ważna ponieważ pozwala spojrzeć na nawet najwybitniejsze dzieło z innej strony.
Komiks choć promowany hasłem "Who will watch the watchmen themselves?" (Quis custodiet ipsos custodes?) nigdy nie odpowiada na to arcyważne pytanie. To jest chyba mój największy zawód wobec "Strażników".
Staraj się być miły dla ludzi. Unikaj jedzenia tłuszczu. Czytaj od czasu do czasu dobrą książkę. Spaceruj trochę i staraj się żyć w pokoju i harmonii z ludźmi wszystkich wyznań i narodów
Przemyślałem sprawę i wycofuję się z twierdzenia, że Moore powinien napisać "Strażników" w formie książki. Chciał stworzyć komiks, stworzył komiks, nie ma co na tym debatować.
Natomiast to nie zmienia faktu, że komiks mi nie podszedł. Zacząłem nawet pisać rozprawkę w tym temacie, ale stwierdziłem, że szkoda mojego czasu, lepiej coś poczytać.
Zakończę trzema tezami.
Moore tak bardzo skupił się na dekonstrukcji komiksu SH, iż ten mu po prostu odjechał. To anti-SH, post-SH, czy jak nie nazwiemy "Strażników" to na poziomie literackim nieskomplikowana historia, która tak mocno dotyka "wielkich problemów", że zapomina o podstawach, czyli ciekawej fabule w kanonie superhero.
Filozofia i światopogląd są przez Moore'a wyłożone dość prosto żeby nie powiedzieć ... nachalnie. Wszystkie referencje filozoficzne, dylematy moralne, nawiązania do czasów powstania komiksu są tak oczywiste, że trudno je przeoczyć. Krytyka reganizmu, samotność człowieka, alienacja, spór utylitaryzmu z deontologizmem, deep state, pozycja i rola Ameryki w świecie. Wszystko podane na tacy i to w takim natężeniu, iż ciężko odczuć wagę poszczególnych zagadnień.
Komiks choć promowany hasłem "Who will watch the watchmen themselves?" (Quis custodiet ipsos custodes?) nigdy nie odpowiada na to arcyważne pytanie. To jest chyba mój największy zawód wobec "Strażników". Spośród wszystkich zagadnień, które porusza komiks to pozostaje zasadniczo nietknięte. "Strażnicy" to komiks post-SH, skoro więc nie ma w nim supków trudno pisać przed kim odpowiadają. Komiks nie wyjaśnia nawet powodów ich delegalizacji. Dlatego też nawet finałowego rozstrzygnięcia i gambitu Ozymandiasza nie można rozpatrywać w kontekście powyższego pytania.
Co mi się podobało?
Sama intryga i sposób jej prowadzenia, to chyba najbardziej "klasyczny" motyw SH w "Strażnikach".
Postać Rorchacha (nie wiem czy dobrze napisałem) - chyba najbardziej kompletny i ludzki z bohaterów. Świetnie poprowadzony, przekonujący w swojej motywacji i działaniach.
Rysunki są ponadprzeciętne. Gibbons znakomicie oddaje mimikę postaci.
Z pewnością sięgnę jeszcze do innych dzieł Moore'a.
Krytyka reganizmu,A to ciekawy wniosek. W listopadzie 1985 doszło do spotkania Reagana i Gorbaczowa. To podobno w trakcie tego spotkania amerykański prezydent stwierdził, że gdyby Ziemi przyszło zmierzyć się z inwazją z kosmosu, USA i ZSRR wspólnie odparłyby atak. Rok później powstali Strażnicy.
Postać Rorchacha (nie wiem czy dobrze napisałem) - chyba najbardziej kompletny i ludzki z bohaterów. Świetnie poprowadzony, przekonujący w swojej motywacji i działaniach.Z Twojej wypowiedzi można odnieść wrażenie, że jesteś świeżo po lekturze, a mimo to z błędem. Rorschach to świetna (a która w Watchmenach nie jest), ludzka postać. To ckliwy naiwniak, którego przerosła rzeczywistość, w której przyszło mu żyć.
To jest tzw. pytanie retoryczne
odpowiedź jest oczywista.
Nikt, ich nie pilnuje
sami musimy to robić a systemy ulegają ciągłej degeneracji. W tym przypadku przecież to nawet z fabuły wynika.
To ckliwy naiwniak, którego przerosła rzeczywistość, w której przyszło mu żyć.
No to mnie przekonaj, że nie jest :) Kawał twardziela, to fakt, ale naiwny niemożliwie ;)