Ale ja w żadnym wypadku nie próbuję swojego punktu widzenia komuś narzucać. Kierunek, o którym mówisz pewnie jest dobry dla branży i nie mam z tym problemu. Czysto subiektywnie wolę gry, które stanowią wyzwanie, ale nie na zasadzie poziomu trudności na maxa, gdzie wrogowie moją kosmiczną liczbę punktów życia, tylko ze względu na mechaniki. Soulsy to przykład, bo akurat w nie grałem, ale to też nie jest tak, że one są jakieś straszliwie trudne, jak się załapie mechaniki to gra nadal jest wyzwaniem, ale nie jest frustrująca, czasówki w Crashu to był o niebo większy hardkor, jako gracz niedzielny lekką ręką to niektórych poziomów pewnie przebiłem 100 podejść zanim wbiłem platynę. Co do AC, to grałem w Origins i na normalnym poziomie trudności zginąłem dwa razy (w obozie z dwoma słoniami na raz i z tym wielkim wężem-bossem, jeśli komuś to coś mówi), więc mimo wielu różnic z interaktywnymi filmami, no to jednak odnosiłem wrażenie, że przechodzi się to samo. Co do historii w Soulsach to ja to bardzo lubię, w innych dziełach kultury (filmach, książkach, komiksach) też nie lubię mieć wszystkiego podanego na tacy, lubię włożyć trochę wysiłku, lubię mieć satysfakcję z ukończenia gry, pokonania przeciwnika, cokolwiek. I podkreślam raz jeszcze - to są tylko moje preferencje, nie uważam ich za lepszych od tych, które ma ktoś inny.