Krótko - ze wszystkich osób, które znam, które to widziały, nie znając książek, nie trafiło do nikogo, zatem az takie przystępne nie jest bo sporo ludzi się od tego odbija (nawet jeśli do innych trafia). Część spośród tych ludzi w życiu nie czytała LOTRa i jakoś nikt się nie odbił od filmu. Nikt nie zarzuca filmom Jacksona, że nie tłumaczą widzowi świata jak należy, z kolei Diunie zarzuca to cała masa ludzi, przynajmniej tak wynika z tego co widziałem w recenzjach, czy na wszelakich forach dyskusyjnych.
Czaimy różnicę?
A to że zamysł świata w Diunie mi zwyczajnie nie leży, nie trafia w mój gust i nie przyciąga to już osobny problem. No ale w Star Warsach świat też do mnie nie trafia, ale te filmy mają wystarczająco innych zalet, bym do nich chętnie wracał (choć nie jestem fanem).
Niestety nie przypominam sobie, żebym tam coś takiego widział. Sama pitupitu ekspozycja to za mało.
Tam są sympatyczni bohaterowie.
W dodatku na początku złe imperium zabija głównemu bohaterowi ciotkę i wujka.
Mogę spokojnie kibicować Luke'owi, czemu miałbym kibicować drętwemu Szalamalametowi czy komukolwiek innemu w Diunie (może tylko postać Momoy by się nadawała, no ale...), tego niestety nie wiem i raczej już się nie dowiem.
Tymczasem w sieci wszędzie od imdb przez rotten i po recenzje na mniejszych portalach te filmy są bardzo dobrze oceniane. Paru znajomym nie siadło, ale to nie jest żaden wyznacznik tego, że ta seria nie trafiła do ludzi.
Jak ktoś nie rozumie uniwersum Diuny, bo filmy coś niby źle tłumaczą to szczerze zaczynam powątpiewać we współczesną umiejętność kojarzenia faktów przez widzów. Te filmy bardzo dużo opowiadają, ale nie robią tego nadmierną ekspozycją ale też obrazem. No kurde jak ktoś oczekiwał czczej gadaniny o polityce jak dajmy na to z prequeli star wars, to faktycznie może się przeliczyć bo tutaj obraz gra ogromną rolę a nie tylko pitu pitu.
Kurde Lukeowi zabijają wujostwo a Atrydzie ojca, dobrego przyjaciela robiącego za wytrawnego wojownika, cały dwór królewski, praktycznie główne siły militarne rodu. No faktycznie takie nic.
Harkonenowie spuszczają wpierdziel fremenom w ciągu pierwszych kilku minut jedynki. Ba, cały segment fabularnym z zamachem na Atrydów na Arakis, gdzie właśnie zostaje wybite 99% dworu Atrydów to chyba nie może być już bardziej dobitnym dowodem dlaczego Harkonenowie to antagoniści.
W sw są synaptyczni bohaterowie ale nie są wybitnie zagrani, w sw często dialogi były zjadliwe ale nie przesadnie dobre, ba czasem niektóre linijki dialogowe były głupie albo żenujące. W Diunie jest niebotycznie lepsze aktorstwo, tam wszystko w sumie stoi na aktorstwie w kwestii postaci . Atryda może nie jest super sympatyczny jak Luke, ale szczerze to moment z wizją w namiocie w jedynce czy masa innych scen w dwójce pokazują większe pokłady emocji niż w kimkolwiek w sw- co wynika min. z tego, ze sw nigdy nie stały na aktorstwie tylko właśnie sympatyczności postaci a sam Lucas o ile jest świetnym światotwórcą tak nie umie do końca porządnie prowadzić postaci.
Poza tym kurde humorystyczna warstwa niektórych scen ze Stillgarem w dwójce to jest dokładnie coś co mogłoby wylądować w sw, z tą różnicą, ze w Diunie jest to wszystko aktorsko lepsze.