Jaki okres ciszy wydawniczej uznajecie za zgodny z dobrym obyczajem żeby jednak kogoś wydać?
W zasadzie to chyba już (nieświadomie) złamaliśmy to postanowienie i chyba masz rację, wymaga ponownego przeanalizowania albo uznania, że od każdej reguły są wyjątki.
Otóż, Radice/Turconi (Zakazany port i Ziemia,niebo, kruki) wyszła kiedy Egmont wydawał ich w jakiś bajkach Disneya. Po pierwsze, nie czytamy już od dawna bajek a jeśli już to pewien ich specyficzny typ. Po drugie, Włosi robią dla Disneya na zlecenie a dla zupełnie innej oficyny tworzą autorskie komiksy i tylko te nas interesują. Dowiedzieliśmy się o tym od Pana ze Śląska piszącego o Kaczych Wiadomościach
Z Carlosem Trillo jest inna sytuacja, celowa. Po prostu wkurza mnie niesamowicie, że w PL nie wydaje się jego najsłynniejszych dzieł tylko jakieś padaki z czasów, kiedy trzaskał komiksy na metry, a na dodatek NIGDY nie lecą z oryginalnych języków, przez co dialogi są drewniane a Trillo traci to z czego słynie na całym świecie - lekkość, swadę, sarkazm.
Natomiast z Larcenetem weszliśmy po latach zastanawiania się - czemu takiego giganta światowego komiksu nikt nie pociągnął? Dzisiaj wiemy, że wskrzeszeniu go Raportem Brodecka i natychmiastowym wykupie Blasta inni wydawcy ruszyli po prawa;) Za późno, Terapia grupowa nasza, dwa kolejne tytuły zaklepane.
Kulturalnie odczekaliśmy ładnych kilka lat po Codziennej walce...
I tu dochodzimy do meritum. Uwielbiam Zmarszczki ale byłbym świnią wbijając się do targów wiedząc, że kto inny wydał Dom i Eden.
Podobnie z innymi ulubieńcami typu Marcelo D'Salete czy Gipi. Po prostu, kto inny zainwestował w rozwój tych marek na polskim rynku. Tak jak my w Mazzitelliego i Alcatenę czy Andre Diniza. Ale już Lupano wychodzi w tylu wydawnictwach, że chyba nikt z nas nie traktuje go jako "swojego".
Natomiast może się zdarzyć przecięcie, to oczywiste.
Np. mam jakiegoś ulubionego rysownika i idę za nim a tu wbija we współpracę ze scenarzysta wydawanym przez Wydawnictwo XYZ. Może zdarzyć się batalia o prawa;)
Ale dla uproszczenia spraw, nie wyobrażam sobie wbijania po autora, którego któryś wydawca zapowiada w wyczerpującej serii czy kilku tytułach, np. bardzo lubiany przeze mnie Jeff Lemiere już zostanie dla mnie tylko atrakcją u innych wydawców (zerkam na półkę i widzę Kboom, Timofa, Muchę i Egmont!).
Zastanawiam się np. nad wskrzeszeniem pewnego zapomnianego już komiksu, który pasuje do ewolucji Mandioki, a kiedyś mówiłem sobie, że niczego takiego nie zrobię. Po latach odkryłem, że ten komiks nie został dokończony a bohaterom pobocznym stworzono całe serie co zupełnie mnie zaskoczyło. Słowem to co dawno temu ktoś u nas zaczął zostało zapomniane a autorzy dalej bawili się w najlepsze;) Więc nie złamię się i nie wydam po kimś a raczej na zgliszczach starej chaty postaram się piękny dom postawić;)