"Donżon" tom 4. Ten tom zawiera wszystko to co najbardziej podoba mi się w serii "Donżon". Bywały tu na forum głosy, że najlepszy tom 2, rozumiem, gusta są różne, moje zdanie jest raczej odwrotne. Głównie z uwagi na dwie cechy tomu 2, koncentrację na jednej, dłuższej historii przez kilka albumów oraz unoszący się przez całą historię, minorowy nastrój. Tom 4 jest dość pokaźny, ponad 350 stron i aż siedem albumów, czyta się jednak płynnie, szybko pochłaniając kolejne opowieści. W mojej opinii wynika to z żonglowania nastrojem oraz występowania całej galerii postaci. Każda z nich wnosi coś innego i poznajemy kolejne elementy układanki jakie składają się na historię Donżonu, jego mieszkańców i postaci pierwszoplanowych.
W smutniejszych tonach utrzymana jest historia podwodna. Nie wnosi za wiele lecz pokazuje wpływ działań Wielkiego Chana na życie maluczkich. Podobnie z historią braci, strażników twierdzy i kary spadającej na jednego z nich gdy nie udaje mu się zatrzymać starego Marvina wybierającego się by przemówić Wielkiemu Chanowi do rozsądku.
Przemoc oczywiście jest w każdym albumie lecz w innych historiach podlana jest solidnie sosem absurdu i parodii czyli wszystkim tym co najlepsze w serii Donżon. Przykładem choćby kolejne machinacje i przekręty De La Kura, jakich jesteśmy świadkami. Nad spójnością scenariusza serii czuwają oczywiście Sfar i Trondheim ale rysownicy się zmieniają i to niestety, siłą rzeczy, czasami razi. Nie każdemu każdy styl pasuje i zawsze gdy więcej niż jeden rysownik rysuje komiks, przeskoki między jednym stylem, a drugim, mogą razić.
To jest oczywiście kwestia gustu, a pod względem historii i elementów fabularnych ten tom oferuje dość szeroką gamę, zostawiając w czytelniku chęć sięgnięcia po dalsze tomy serii.