Książka książce nierówna.
Czym innym jest masówka od dużych wydawców a czym innym bardziej niszowe pozycje (nieważne czy od dużego czy małego wydawnictwa).
Obie, które wrzuciłem to masówki - od Amber i Maga.
Jak patrzę na to co mam zamiar nabyć w następnym rzucie zakupowym to "Grzegorz VII" (PIW) kosztuje okładkowo 69 zł a za drugi tom "Historia armii pruskiej do 1740 r." (Napoleon V) należałoby zapłacić okładkowe 89,99 zł.
Po 1. W przypadku wydawnictwa Napoleon V wchodzisz już na grunt wydawcy niszowego. No może półniszowego. Ceny wydawnictw niszowych to ich kalkulacje często są dla mnie zagadką. Na pewno wiele zależy od ceny, jaką taki "maluch" dostanie w drukarni (a są bardzo różne), komu zechce zapłacić (głupia grafika okładkowa w przypadki nakładu 100-300 sztuk może podwoić cenę książki; zatrudni redaktora, korektora, składacza i cena idzie konkretnie w górę - jeśli umie to zrobić sam, to ostateczna cena będzie znacznie niższa).
Po 2. Książka naukowa to inna bajka. W wydawnictwach uczelnianych jest zatrudniony cały sztab ludzi - często kilkanaście osób, na etatach! Dla książeczek o nakładzie 100-200 sztuk. I nikogo tam nie obchodzi cena, bo jak mi wyłożyła pracownica jednego z wydawnictw uczelnianych, ich nie interesuje sprzedaż i dystrybucja, oni wydają po to, żeby pracownicy uczelni mieli gdzie publikować. A kasa jest publiczna, więc niczyja...
Przykładowo niedawno wrzucałem na facebooka ceny książek z wydawnictw uczelnianych i te są szokujące:
https://www.facebook.com/seczytam/posts/1167658173715041Ale jak sobie porównam to co wpływało mi na konto ok. 2000 roku i to co wpływa mi teraz, to mam El Dorado, książki za frytki
