Znam takich, co nie zaczynają oglądać serialu TV, zanim nie skończą wszystkich sezonów
Myślę, że to już jest choroba.
To jestem chory, teraz tak robię (zazwyczaj, chyba że na coś czekam bardzo mocno, jak na The Last of Us).
W pewnym momencie swojego życia oglądałem ponad 20 seriali jednocześnie, wszystkie były "ongoing". I oczywiście miło wspominam emocje towarzyszące cliffhangerom i czekaniu z wypiekami na twarzy na nowy odcinek serialu, wielogodzinne rozmowy z innymi fanami na temat tego co się wydarzyło w ostatnim epizodzie "24", "Prison Breaka" czy "Lost" i co wydarzy się w kolejnym. Ale z perspektywy czasu przerwy między sezonami, nawet między mid-seasonami, kompletnie wybijały z rytmu, poza tym po prostu przez ilość przyjmowanych fabuł (filmy, seriale, książki, komiksy, gry) po prostu zapominałem co się w danym serialu działo. Takie "The Walking Dead" zajęło mi 12 lat życia, a to serial, który na to nie zasługuje. W połowie i tak wymiękłem i musiałem oglądać od początku. Takie "Lost" to serial pełen tak cudownych maleńkich niuansów (np. sceny w 6 sezonie nawiązujące detalami do scen z 1 sezonu), że dostrzeżenie tego jest możliwe wyłącznie przy binge-watchingu. Do tego serwisy streamingowe wrzucające od razu całe sezony przyzwyczaiły nas do innego (niekoniecznie lepszego, ale innego) sposobu konsumpcji treści. Więc naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że ktoś chce obejrzeć od razu całość i że przekłada się to nie tylko na seriale, ale i na przykład na komiksy. Przy takiej ilości produktów nie każdy chce i może pozwolić sobie na to, by jeden serial czy komiks oglądać lub czytać po kilka razy by sobie coś przypomnieć.
Są wyjątki, "24" oglądałem chyba sześć razy i jeszcze niejeden raz obejrzę
Żeby nie było off-topu, Opali nie planowałem kupować, ale te plansze jakby do mnie trafiają. Ale najbardziej podoba mi się "horrorowa" okładka z kościotrupem, a nie cycki. I co to o mnie mówi? Jak to o mnie świadczy?