Najczęściej to później sprzedają, a nie zostawiają. Jak pracuje w gazecie to chyba tam dostaje wynagrodzenie bonusów od wydawnictwa nie powinien oczekiwać. Jak robi to w necie to też za darmo nie pisze, a jak pisze bo prowadzi niszowego bloga to chyba traktuje jako hobby i nie powinien oczekiwać gratyfikacji.
Sorry, że tak późno, ale jakoś umknęła mi reszta tej dyskusji. W każdym razie otrzymanie egzemplarza recenzenckiego to najnormalniejsza rzecz na świecie. Sam lata temu prowadziłem jedną stronkę i zazwyczaj wystarczyło napisać do wydawcy, żeby jakąś pozycję otrzymać. Nigdy nie dostałem w odpowiedzi, że tekst ma coś zawierać bądź nie, że ma mieć jakiś konkretny wydźwięk, itp. Nikt nade mną nie stał i nie sprawdzał, co piszę.
Wiadomo, że to hobby, ale to jest prosty układ - recenzent otrzymuje to, co chce przeczytać, a wydawcy zależy, żeby pisało się o jego tytule. Tak to ten recenzent może w tym czasie czytać lub pisać o czymkolwiek innym, a do danej pozycji dojść później bądź nigdy. Zresztą, jak widać komentarze wywołuje nawet prośba o pdfa.
Aczkolwiek na pewno są jednostki, które piszą pod czyjeś dyktando, jednak demonizowanie całego procesu wydaje mi się niepotrzebne. To zasadniczo widać, kto ma jakieś merytoryczne pojęcie i jak wyraża opinie, a kto unika jak ognia, żeby nie powiedzieć czegoś złego.