Autor Wątek: Najlepsze frankofony  (Przeczytany 3365 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline wujekmaciej

Najlepsze frankofony
« dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 10:13:22 »
No właśnie. Który z ramotkowych frankofonów (tak do połowy lat 80.) reprezentuje najwyższy poziom wg Was ? Mi np bardzo dobrze wchodzi Corto, ale od takiego Blueberry'ego sie odbiłem...

ramirez82

  • Gość
Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #1 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 10:21:56 »
Mi z tego okresu najlepiej wchodziły właśnie Blueberry i Corto :) A poza nimi, na pewno Comanche, Jeremiah...

A czytałeś tylko pierwsze przygody Blueberry'ego? Bo początek to jednak początek, autorzy na dobre rozkręcają się następnych tomach, to co Egmont wydał jako pierwszy integral, a już szczególnie to co wydał jako drugi, ta dluga historia wojny z Indianami - miodzio!
« Ostatnia zmiana: Śr, 26 Sierpień 2020, 10:24:44 wysłana przez ramirez82 »

Offline wujekmaciej

Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #2 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 10:38:15 »
Czytałem tylko początek. Nie chodzi mi o to, że Blueberry jest nieciekawy, ale że sposób prowadzenia narracji jest strasznie archaiczny i łopatologiczny. Reasumując, chodzi mi bardziej o płynność narracji niż o gatunek.

Offline tuco

Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #3 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 10:40:35 »
No właśnie. Który z ramotkowych frankofonów (tak do połowy lat 80.) reprezentuje najwyższy poziom wg Was ? Mi np bardzo dobrze wchodzi Corto, ale od takiego Blueberry'ego sie odbiłem...
Mi z tego okresu najlepiej wchodziły właśnie Blueberry i Corto :) A poza nimi, na pewno Comanche, Jeremiah...

A czytałeś tylko pierwsze przygody Blueberry'ego? Bo początek to jednak początek, autorzy na dobre rozkręcają się następnych tomach, to co Egmont wydał jako pierwszy integral, a już szczególnie to co wydał jako drugi, ta dluga historia wojny z Indianami - miodzio!
pierwsze albumy Blueberry (u nas Podsiedlik lub Egmont tom 0) to połowa lat '60 - to jest właśnie ramotowość (ale fajna, da się łyknąć ze smakiem bez popity), pierwsi Indianie - to początek lat '70, klasyka!. WujoMaciek pisał o połowie '80. to będzie drugi cykl indiański. też oczywiście pierwsza klasa. później mamy przerwę (wchodzi Marshall) i na koniec Mister z lat '90. (jest jeszcze pomiędzy tym wyjątkowo słaby album Arizona Love, ale wyjątek potwierdza regułę przeca)
Jeśli wchodzi Ci Corto, a Blueberry nie, to panie jesteś bez wątpienia wyjątkiem i opinia ogółu niewiele tu pomoże. Corto to trochę inna "przygoda", nie polecał bym go w ciemno komuś, kto po omacku szuka francuskiej przygodówki z lat '80. ale jak widać, bym się mylił.....

Offline tuco

Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #4 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 10:42:19 »
Czytałem tylko początek. Nie chodzi mi o to, że Blueberry jest nieciekawy, ale że sposób prowadzenia narracji jest strasznie archaiczny i łopatologiczny. Reasumując, chodzi mi bardziej o płynność narracji niż o gatunek.
początek tzn. co? Fort Navajo czy początek od Egmontu? bo jeśli Fort Navajo to po części masz rację, daruj sobie na razie i weź którykolwiek inny tom niż egmontowy tom 0 (najlepiej 1, 2 lub 3)

ramirez82

  • Gość
Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #5 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 10:45:05 »
Serio, powinieneś dać szansę dalszym tomom. Ja przy pierwszym kontakcie z serią, jeszcze jak Podsiedlik ją wydawał, też odbiłem się od Blueberry'ego, dziwiłem się, że budzi takie zachwyty. Wsiąkłem dopiero po latach, jak Egmont wydawał późniejsze historie.

WujoMaciek pisał o połowie '80.

Do ;)

(tak do połowy lat 80.)
« Ostatnia zmiana: Śr, 26 Sierpień 2020, 10:47:30 wysłana przez ramirez82 »

Offline wujekmaciej

Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #6 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 12:07:52 »
Czytałem pierwsze 8 części Blueberry'ego, żeby rozwiać wątpliwości :)

Offline tuco

Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #7 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 12:24:51 »
Czytałem pierwsze 8 części Blueberry'ego, żeby rozwiać wątpliwości :)
czyli po egmontowemu tomy 0 i 1.  Możesz jeszcze spróbować np. integral 3 (główna postać zdecydowanie zmienia się na korzyść "dzisiejszych standardów").
jednak wydaje mi się, że Tobie rzeczywiście nie tyle idzie o protagonistę, a bardziej o narrację. wobec tego możesz jeszcze zaryzykować z albumami, do których scenariusz pisał Giraud (int. 7-8 oraz Marshall). Cóż począć, Charlier to nie Pratt, ale przy Pratcie nijak nie można powiedzieć, że "ramota", więc przysłowiowa prawda, jak zwykle, zakopana gdzieś pośrodku (pewnie w nieoznakowanym grobie, tuż obok grobu Stantona)

Offline kenji

Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #8 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 18:21:42 »
No właśnie. Który z ramotkowych frankofonów (tak do połowy lat 80.) reprezentuje najwyższy poziom wg Was ? Mi np bardzo dobrze wchodzi Corto, ale od takiego Blueberry'ego sie odbiłem...

Za pierwszym razem tez się odbiłem. Ale później...  jak dla mnie jeden z najlepszych komiksów ever.

Kapral

  • Gość
Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #9 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 18:52:36 »
Moim zdaniem najmniej zestarzały się komiksy humorystyczne: Asteriksy, Sprycjany, Iznogudy, Smerfy czy Lucky Luke'i. Natomiast wśród realistycznych łatwiej jest wskazać te, które nie zestarzały się graficznie.

Offline turucorp

Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #10 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 19:28:20 »
"Arzak" Moeba, "Vuzz" Druilleta, "Księga Omów" Cazy, "Ici meme" Tardiego.
Włochów nie podaję, bo pytanie było o frankofony  :(
« Ostatnia zmiana: Śr, 26 Sierpień 2020, 19:31:41 wysłana przez turucorp »

Offline keram2

Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #11 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 19:56:40 »

Jeśli liczymy do połowy lat 80-tych to najmniej zestarzało się dziewięć pierwszych tomów Thorgala (Łucznicy - 1985) :).

A poważnie to chyba Blueberry, jest oprócz niego parę tytułów, które trzymają formę (np. Bernard Prince, Bruce J. Hawker) jednak Blueberry chyba na czele.


Offline PJP

Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #12 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 20:22:59 »
"Ludzkie lucki" sporo się zestarzały, fakt ;) Ale Asteriksy nadal łykam. Tintiny też. Clifton ma fajne momenty i nudne. A Corto jest nierówny i niespecjalnie mi wchodzi po latach. Nie mówiąc o Titeufie czy Cedricu z Pelissą na czele... które po kilku fajnych akcjach szybko mnie nudzą.
« Ostatnia zmiana: Śr, 26 Sierpień 2020, 20:52:29 wysłana przez PJP »

Offline Death

Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #13 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 20:33:17 »
Pierwszy 5-tomowy cykl Pasażerów wiatru. 1980 - 1984.
Jeśli chodzi o jeszcze starsze komiksy, które mocno zestarzały się w kategorii narracja (długie książkowe opisy itd.) to najlepszych jest Blueberry. Bo niby się zestarzał, ale jest w tym co robi tak kosmicznie dobry, że to nawet jego zaleta, bo wyróżnia się wśród innych arcydzieł rynku frankofońskiego. Niektóre komiksy są naiwne i przynudzają w tych długich opisach, a Blueberry jest napisany jak cholernie dobra książka. Drugim przykładem jest Valerian. Niby się zestarzał, ale poziom opowiadania jest tak wysoki, że to nie ma żadnego znaczenia. Po prostu w Blueberrym i Valerianie te opisy w ramkach są 10 na 10.
Jeszcze jest Corto Maltese czyli inny poziom doświadczenia. Nie ma żadnego znaczenia kiedy powstał. Nie ma drugiego komiksu z tym klimatem. On się nie zestarzeje, bo nie ma naśladowców, którzy mogliby ten sposób opowiadania unowocześnić. Corto po prostu jest wyjątkowy.

Offline marcing

Odp: Najlepsze frankofony
« Odpowiedź #14 dnia: Śr, 26 Sierpień 2020, 21:09:19 »
"Wieże Bois-Maury" Hermanna (1984-94), "W poszukiwaniu Piotrusia Pana" Coseya (1983-84), "Trylogia Nikopola" Bilala (1980-92), "Adele Blanc-Sec" Tardiego (1976-2007).

Nawet zdziwiłem się sprawdzając, że pierwsze tomy "Adele Blanc-Sec" i "Trylogii Nikopola" powstały tak dawno.
« Ostatnia zmiana: Śr, 26 Sierpień 2020, 21:14:29 wysłana przez marcing »