No to dla Ciebie wyklucza, a dla mnie nie. Nie wiem co jest dziwnego w tym, że ktoś sobie kupuje więcej egzemplarzy i sprzedaje z zyskiem, normalna inwestycja, tak samo jak kupowanie surowców czy walut.
Komiks to nie surowiec, ani waluta. Komiksiarz w miejsce drugiego egzemplarza kupiłby sobie kolejny(inny) komiks.
Nic nie poradzę na to, że masz ubogą wyobraźnię. Jak ci się urodzi dziecko z SMA albo zostaniesz sparaliżowany lub doznasz udaru, to nagle możesz zmienić zdanie.
Nie mam ubogiej wyobraźni i jak najbardziej potrafię sobie wyobrazić że coś takiego mnie spotyka... Ale wciąż nie pojmuje czemu miałbym o czymś takim myśleć przy zakupie komiksów? I nie biorę pod uwagę, aby je, lub cokolwiek innego wyprzedawać jeśli do czegoś takiego dojdzie. Do zdobywania funduszy na leczenie/życie są inne sposoby, na pewno nie sprzedawałbym niczego, co sobie kupiłem i stoi na półce (może jak ktoś ma ilości przemysłowe z czego będą duże pieniądze, miałoby to sens, ale nie przy moich skromnych zbiorach i komiksach, które kocham jak własne dzieci = są dla mnie bezcenne).
No to Ty tak masz, a dla mnie komiksy to trzecio albo i czwartorzędne hobby. A kolekcjonerstwo uważam za dość szkodliwy nawyk.
Sprawa wyjaśniona. Nie robię rankingu którorzędne to dla mnie hobby, czytam komiksy od 5 roku życia (a w zasadzie
oglądam, bo wtedy jeszcze nie potrafiłem czytać), nie jest i nie będzie to dla mnie
zajawka tymczasowa, więc myśl o późniejszej sprzedaży mojego zbioru nigdy nie przyjdzie mi do głowy.
Jeśli się czymś interesuję, to chcę zdobyć podstawową wiedzę, nie dlatego, że muszę, tylko dlatego, że mnie to ciekawi. W przypadku komiksów pierwsze co zrobiłem to przejrzałem rankingi i co jest uważane za top i jeśli przypadły mi do gustu, to je zdobyłem. To nie znaczy, że czytam wszystko co polecane, bo np Mausa nie przeczytałem i nie mam w planach, tak samo V jak vendetta.
Jasne, potrafię to zrozumieć. Choć u mnie wyglądało to zgoła inaczej, bo komiksy są ze mną całe życie, więc pierwsze co robiłem to przeglądałem wszystko, co wujek miał u siebie na półce. O przeglądaniu rankingów i tego, co jest w tym medium kultowe mogłem pomyśleć już jako dorosły, a wtedy wiedziałem już co lubię, a co kompletnie mnie nie interesuje (np. Thorgal, którego wspomniany wujek zbierał pod koniec lat 80-tych i miał komplet - przyniósł mi go do szpitala kiedy leżałem w nim 2 tygodnie w kwietniu 2005 roku, i nie wiem czy dotarłem do drugiego numeru - nie moja bajka). Z klasyków nadrobiłem tylko najważniejsze tytuły lat 80-tych, czyli
Mausa (przeczytany w trakcie pracy w empiku po godzinach),
Watchmen (z półki młodszego brata) i
TDKR Millera, o którym pisałem licencjat. Do
V Moore'a podszedłem, ale odpuściłem po jakichś 50 stronach (wynudziłem się, chyba za bardzo utrwaloną w głowie mam wersję filmową, którą uwielbiam).
Dołączam się do
@Pana M - dobrym sposobem na uniknięcie "kryzysu" jest posiadanie więcej hobby. Zawsze gdy nie ma się akurat weny na komiksy, przesiadamy się na coś innego, a do komiksów wracamy kiedy pasja w tym kierunku wróci. U mnie komiksy przeplatają się z filmami, siłownią i zbieractwem staroci z chipsów z czasów dzieciństwa.