Może ktoś coś z tego polecić żeby szkoda było nie przeczytać?
Idąc po kolei z listy to polecam Battling Boy - Paul Pope oddaje hołd Kirbyemu i jego kreacjom, przy czym tak, jak przy lekturze staroci Kirby'ego czy Ditko odpadałem, tak tu mamy świetną komiksową zabawę. Tytuł niby kierowany bardziej do młodszego czytelnika, ale dla mnie to chyba nawet ulubiony Pope. Graficznie jak zawsze sztos. Pope okrutnie ociąga się z kontynuacją, ponoć niedługo ma być.
Jamilti, zbiór wczesnych nowelek Rutu Modan, dość duży rozstrzał rysunkowy, momentami jest wręcz paintopodobnie, a Modan ma ten rzadki talent do prezentowania wiarygodnych postaci i ciekawych między nimi relacji nawet w tak krótkich metrażach.
Love in Vein - graficzna perełka, pewna, gruba krecha Mezzo z mnóstwem tuszu, na dzień dobry kojarząca się z Burnsem i jego Black Hole. Fabularnie to standardowa biografia muzyczna i nie na poziomie komiksów które Mezzo tworzył do scenariuszy Pirusa (jeden z moich ulubionych frankofońskich duetów, konsekwentnie omijany w Polsce), ale dla samych rysunków warto.
Dalej Niedoskonałości, jedna z moich ulubionych graphic novels ever, Tomine to jeden z najbardziej błyskotliwych współczesnych komiksiarzy, mało kto potrafi tyle wyciągać z obyczajówek unikając jednocześnie efekciarstwa.
Dość ciepło wspominam jeszcze i ciągle mam na półce Trzy Paradoksy, dość sentymentalno-melancholijny tytuł, ciekawy formalnie.