Zdecydowanie "Życie i czasy Sknerusa McKwacza"
Przygodę z komiksem zacząłem od czytania "Donalda i Spółki" (na tym uczyłem się czytać) i "Kaczora Donalda". Kiedy po raz pierwszy ukazało się w Polsce "Życie..." byłem w prawdziwym szoku. Niby dalej komiks o kaczkach, ale zupełnie inny poziom! Uwielbiam tę historię.
I chociaż co do zasady nie lubię dubli w swojej kolekcji, to w przypadku "Życia..." mam każde polskie wydanie tej historii
+1 dla "Życia i czasów Sknerusa McKwacza"
Z dokładnie tych samych powodów.
Nauczyłem się czytać na pierwszych Mickey Mouse'ach, Donaldach i Spółkach i Gigantach. Kiedy ukazało się pierwsze wydanie 'życia' uznałem, że czas 'dorosnąć', wejść w poważniejsze rzeczy i w tym samym czasie zrobiłem czystkę w-s-z-y-s-t-k-i-e-g-o, całej gigantycznej kolekcji którą miałem. Było to ciężkie, ale uznałem wówczas, że nie będę miał skrupułów i sentymentów.
Pomimo twardego postanowienia, tego jednego, jedynego komiksu jednak nie sprzedałem. Jakaś siła kazała mi go zostawić. Właśnie ten, a nie pierwsze komiksy na których nauczyłem się czytać, albo inne do których miałem ogromny sentyment, np Gigant nr 1 który czytałem dziesiątki razy.
Nie wiem, ale pomimo wielu wybitnych pozycji jakie poznałem do dnia dzisiejszego, to jako "jeden komiks" czuję, że muszę podać właśnie ten infantylny komiks dla dzieci.
Jest w nim jakimś magia lub po prostu uwielbiam go i historię którą opowiada.
Na tyle, że kupiłem sobie w tym roku 'The Complete Life and Times of Scrooge McDuck Deluxe Edition'. W p***u pieniędzy nieracjonalnie a zarazem bez żalu wydane.