Bractwo Kraba - Komiks duetu Andréae i Gallié to przykre, ale i jednocześnie pokrzepiające doświadczenie. Mierzy się z trudnym tematem, jakim jest nowotwór. Główni bohaterowie to właśnie dzieci chorzy na raka. W trakcie fabuły komiksu tytułowe "Bractwo" przemierza przeróżne lokacje i spotyka na swojej drodze rozmaite monstra. Doświadcza szeregu przygód, które stanowią odzwierciedlenie walki z tą straszną chorobą.
Najbardziej przypadła mi do gustu warstwa graficzna. Rysunki i klimat komiksu to sztos! Czuć wszechobecny mrok, zagrożenie i widmo śmierci. Gorzej wypada sam scenariusz. Momentami odczuwałem znużenie. Męczyły mnie również dialogi. Szkoda, bo w komiksie pokładałem spore nadzieje, które nie do końca zostały spełnione. Uważam, że pomysł stanowił świetny punkt wyjścia, ale zabrakło realizacji. Ocena
7/10Kaczki - Trudna lektura. Jest mi niesamowicie przykro z powodu tego, czego doświadczyła główna bohaterka. Ten komiks otworzył mi oczy. Nie tylko na relacje damsko-męskie, ale i na degradację środowiska, a także... ludzi, których takie środowiska pracy również w pewien sposób wyniszczają. Smutna prawda. Liczyłem na emocjonalną bombę, która wywoła we mnie smutek, wzruszenie albo i płacz, ale historia Kate Beaton to nie do końca dramat. To historia osoby, która doświadczyła
molestowania, napastowania i gwałtu
, ale nie każdy mężczyzna, którego spotkała na swojej drodze był zdegenerowanym potworem. Historia ta jest raczej słodko-gorzką opowieścią, ale bez stawiania tez typu - "przemoc ma płeć" albo każdy facet jest zły. Jako mężczyzna czułem bezradność głównej bohaterki w obliczu krzywd, jakie ją spotkały, ale jednocześnie szanowałem za prawdę i realizm. Odczuwam pewne wyrzuty sumienia ponieważ byłem świadkiem podobnych sytuacji i sam kilkukrotnie "żartowałem" sobie w dwuznaczny sposób z kobiet. Mi wydawało się to całkiem zabawne, ale nie zastanawiałem się nad tym, co w tym momencie może czuć ofiara takich niewybrednych żarcików? Okruchy życia w realistycznym wydaniu. Ocena
7/10.
Astonishing X-Men tom 1 i 2 - Chwilę przed Astonishing , zmierzyłem się z sagą New X-Men Granta Morrisona. Mutanci dopiero co mierzyli się z Cassandrą Novą, wydarzeniami w Genoshy, buntem w instytucie, a ostatecznie z samym Magneto. Niestety nie jest im dane zaznać chociaż chwili wytchnienia. Tym razem pojawia się lek powstrzymujący mutację, który powoduje pewne wewnętrzne rozdarcie w członkach drużyny. Oczywiście w tle muszą pojawić się przybysze z kosmosu, a także zaangażowany w to wszystko Nick Fury. Dalej dzieje się jeszcze więcej. Ot, pojawia się zagrożenie, dzieje się „coś”, bohaterowie lecą w kosmos uratować świat, biorą udział w nierównej walce, szala przechyla się raz w jedną, raz w drugą stronę, po czym znowu „coś” się dzieje i dobro zwycięża.
Graficznie jest naprawdę w porządku. Cieszę się, że za całość odpowiada jeden rysownik. W New X-Men ten rozstrzał rysowników mocno mi przeszkadzał. Prace Cassaday'a są realistyczne, szczegółowe i miłe dla oka. Do X-Men bardziej pasowały mi rysunki Franka Quitely, ale Cassaday zdecydowanie daje radę.
Astonishing X-Men to dobry komiks. Uważam, że Whedon miał świetnie pomysły, ale ich realizacja stanowi lekkie rozczarowanie i poczucie niewykorzystanego potencjału. Całość to zwykła superbohaterska nawalanka. Scenariusz jest dość prosty i niezbyt angażujący. Komiks stanowi prostą, ale jednocześnie miłą rozrywkę. To raczej przyjemny odmóżdżacz, który warto przeczytać np. po ciężkim dniu w pracy albo w deszczowy/mroźny dzień. Dostojewski to to nie jest, ale ja się nie zawiodłem. Ocena za całość
7,5/10