Te tintiny tez rozważam bo to jeden z klasyków których nigdy nie czytałem Jak bardzo się to zestarzało? 
Na tego TinTina to się napalałem. Natomiast ostatnio z trudem zmęczyłem 2 tomy złotej kolekcji Kajko i Kokosza i naprawdę miałem zero przyjemności przy czytaniu tego. Za gówniarza to robiło na mnie mega wrażenie a teraz to in minus. Dlatego chyba się wstrzymam z tym TinTinem na razie skoro to takie stare.
"Tintin" to jeden z moich ulubionych komiksów i, ogólnie rzecz biorąc, klasyk. Natomiast nie da się ukryć, że w niektórych miejscach styl narracji jest trochę bardziej przegadany niż w nowoczesnych pozycjach. Ta seria jest jakby na drugim biegunie wobec niektórych pozycji superhero, w których jest parę linijek tekstu na kilkanaście stron bicia się w szczęki

Jednak "Tintin" zachwyca mnie drobiazgowością kreski, dbałością o szczegóły, bogatymi obrazami i znakomitym przygotowaniem autora (przykładowo większość pojazdów, które pojawia się w serii, to wiernie odwzorowane prawdziwe modele z odpowiedniej epoki). W takie kadry moim zdaniem można wpatrywać się minutami:

("Czarna Wyspa")

("Błękitny Lotos")
Przede wszystkim, jeśli ktoś chce zacząć przygodę z "Tintinem", to naprawdę, NAPRAWDĘ nie polecam robić tego od pierwszego integrala, bo się można zrazić. Trzy historie tam zawarte, "Tintin w Kraju Sowietów", "Tintin w Kongo" i "Tintin w Ameryce", pochodzą z pierwszego okresu twórczości Herge, kiedy nie przeprowadzał jeszcze szczegółowych badań nad tematyką swoich albumów i dopiero kształtował swój warsztat fabularny. W efekcie te trzy komiksy nie mają zasadniczo faktycznej fabuły, tylko ciąg gagów luźno powiązanych ogólnym wątkiem - a w dodatku pojawiają tam się stereotypowe obrazy i przedstawienia różnych kultur, które dziś wywołują co najmniej zażenowanie.
Od "Cygar faraona" z drugiego integrala zaczyna się solidna fabuła, a następujący po nich "Błękitny Lotos" to pierwsze arcydzieło Herge, poprzedzone drobiazgowymi studiami nad kulturą Chin i starające się obalać szkodliwe stereotypy. W swoim czasie "Lotos" wywołał pewien szum na arenie międzynarodowej z uwagi na zawartą w nim zdecydowaną krytykę imperialistycznych działań Japonii. Inny album z drugiego integrala, "Czarna Wyspa", to chyba mój ulubiony "Tintin" w ogóle - wartka detektywistyczna intryga i piękne, szczegółowe rysunki (dla większej wierności brytyjskim realiom Herge przerysował ten album później w swojej karierze, dzięki czemu łączy świeżość jego wczesnych fabuł z zaawansowanym wysmakowaniem jego późniejszej kreski).
Tak więc - pierwszy integral dla komplecistów i tych, których interesują początki komiksu jako medium ("Tintin w Kraju Sowietów" jest przedrukowywany w oryginalnej, czarno-białej wersji z 1929 r.); drugi to ten prawdziwy "Tintin" i dobry wstęp do późniejszych przygód. W tym świetle decyzja o wydaniu dwóch integrali naraz ma sens, jednak pamiętajmy, że Egmont często robi tak z nowymi seriami, że na początek wypuszcza dwa tomy.
A jeżeli ktoś chce za friko pokosztować "Tintina", to obecnie co dzień na darmowej, ogólnodostępnej stacji Alfa TVP są około południa emitowane dwa odcinki serialu animowanego z lat 90., który stanowi dość wierną adaptację albumów (oczywiście z paroma zmianami powodowanym różnicą w naturze komiksu i TV).